Włoski misjonarz o Franciszkowym spojrzeniu na Chiny z Mongolii
04 września 2023 | 13:53 | Piotr Dziubak (KAI Rzym) | Ułan Bator Ⓒ Ⓟ
Jutro chyba we wszystkich gazetach świata pojawi się scena z zakończenia mszy, gdy papież poprosił do siebie dwóch kardynałów z Hongkongu: Johna Tong Hona i nominata Stephena Chow, po czym podniósł ich ręce do góry. Powiedział, że biskup Chow zostanie niedługo kardynałem i że to nowy biskup Hongkongu. Przesłał wiadomość do Chin, do całego narodu chińskiego: proszę was, bądźcie dobrymi chrześcijanami i dobrymi obywatelami. Tak drugi dzień wizyty Franciszka w Mongolii ocenił w rozmowie z KAI o. Ernesto Viscardi ze zgromadzenia Matki Bożej Pocieszenia (Consolata), od ponad 20 lat posługujący w Mongolii.
Piotr Dziubak (KAI): Niedzielny poranek rozpoczął się spotkaniem ekumeniczno-międzyreligijnym.
O. Ernesto Viscardi: Obecni byli przedstawiciele wielu różnych religii, obecnych w Mongolii. Było dwóch opatów z dwóch największych klasztorów buddyjskich w Ułan Batorze. Byli przedstawiciele szamanizmu, hinduizmu, ewangelicy, ksiądz prawosławny. Razem z papieżem było kilkanaście osób.
Każdy z obecnych zabrał głos, niektórzy robili trochę reklamy swoim wyznaniom. Dwaj mnisi buddyjscy natomiast podkreślili znaczenie współpracy między religiami na rzecz budowy świata w harmonii i pokoju.
To było bardzo spokojne spotkanie, które odbyło się według przewidzianego programu. Papież określił się jako pielgrzym, dodając, że jesteśmy pielgrzymami na ziemi ze spojrzeniem skierowanym ku niebu. Podkreślił, że jest tu jako brat, zwrócił uwagę na znaczenie współpracy między religiami, żeby wszyscy zaangażowali się w budowę lepszego społeczeństwa, bardziej ludzkiego. Papież często przypomina te tematy w swoich przemówieniach i dokumentach.
Wielu starało się wziąć udział w tym spotkaniu, ale musieli zostać na zewnątrz. Muszę przyznać, że wśród uczestników dało się wyczuć serdeczność i szczerą bycia na tym spotkaniu.
KAI: Czy spotkanie z papieżem było nowością dla uczestników dialogu ekumeniczno-międzyreligijnego?
– Jeden z dwóch opatów klasztoru buddyjskiego był w ub.r. w Rzymie u papieża razem z kard. Giorgio Marengo, gdy odbierał on insygnia kardynalskie. Miał zatem okazję spotkać się i rozmawiać z Franciszkiem. Także drugi opat klasztoru miał tam być, ale z różnych powodów nie mógł pojechać do Watykanu. Kościoły protestanckie oczywiście wiedzą, kim jest Franciszek, ale raczej nie słuchają jego przemówień ani nie śledzą jego działalności.
W całej grupie przedstawicieli różnych religii chyba tylko sintoista nie miał pojęcia, kim jest Franciszek, ale to oczywiście nie było żadnym problemem.
KAI: A właśnie Franciszkowi bardzo zależy na współpracy z innymi religiami. Podkreśla często, że prawdziwa religia nie może wspierać wojny.
– Słowa, które były kluczem dzisiejszego spotkania, to harmonia i pokój. Papież podkreślił znaczenie i obecność harmonii w człowieku, w rodzinie, w społeczeństwie. Wtedy jest pokój i możliwość rozwoju, który ma na uwadze ludzi. Wskazał, że religie niosą pokój ze względu na proponowaną treść i ich istotę. To jest jednak ważna kwestia, także dla nas w Mongolii. W podobnym tonie wypowiadali się mnisi buddyjscy. Tworzenie harmonii jest częścią ich duchowości. To istotne dla praktykujących buddyzm.
KAI: Po południu w Steppa Arena została odprawiona msza święta.
– Liturgii Słowa przewodniczył papież, modlitwę eucharystyczną prowadził kard. Marengo a zakończeniu mszy znów przewodniczył Ojciec Święty. Jutro chyba we wszystkich gazetach świata pojawi się scena z zakończenia mszy. Papież zaprosił do siebie dwóch kardynałów z Hongkongu: Johna Tong Hona i nominata Stephena Chow, po czym podniósł ich ręce do góry. Powiedział, że biskup Chow zostanie niedługo kardynałem i że to nowy biskup Hongkongu. Przesłał wiadomość do Chin, do całego narodu chińskiego: proszę was, bądźcie dobrymi chrześcijanami i dobrymi obywatelami. Do Chin skierował właśnie takie słowa. W jutrzejszych gazetach Mongolia pewnie zniknie a pojawią się Chiny.
KAI: W czasie mszy była obecna grupa katolików z Chin.
– Od osób, które zajmowały się organizacją ich przyjazdu, wiem, że było ich ok. 170. Przyjechali z okolic blisko obecnej granicy z Mongolią, z tzw. Mongolii Wewnętrznej.
Chciałbym opowiedzieć historię, która bardzo mnie wzruszyła. To się zdarzyło tuż przed przylotem Franciszka.
Na centralnym placu naszej stolicy, gdzie znajduje się gigantyczny pomnik Czyngis chana, nagrywałem wywiad dla jakiejś telewizji. Miałem koloratkę. Podchodzi do mnie jakaś osoba i woła po angielsku: „Ojcze, ojcze, proszę podejść!”. „Ale kim jesteście, o co chodzi?” – zapytałem. A oni dalej do mnie po angielsku: „Ojcze, podejdź, prosimy! Jesteśmy z Chin” – mówili łamaną angielszczyzną. Było ich około 40 osób. Pierwszą rzeczą, o jaką mnie poprosili było, abym ich pobłogosławił! Czy ktoś mógłby sobie coś takiego wyobrazić na centralnym placu miasta pośród tłumów ludzi, idących za swoim sprawami? Nie!
„Niech Ojciec nas pobłogosławi”. Prosili o to z taką emocją i spojrzeniem, że zacząłem na każdego z nich nakładać ręce, żeby odmówić modlitwę błogosławieństwa. Zrobiłem tak z każdą z 40 obecnych osób. Jestem księdzem od dawna, wiele widziałem, ale muszę uczciwie powiedzieć, że głośno rozpłakałem się ze wzruszenia. To wszystko wydarzyło się pośród tłumu ludzi przemierzających plac, zupełnie nami niezainteresowanych.
Nigdy bym sobie nie wyobraził, że spotkam tutaj grupę chrześcijan z Chin i będę mógł im posługiwać na ulicy. Na koniec wspólnie się pomodliliśmy, a przed pożegnaniem zrobiłem znak krzyża na czole każdego z nich. Ci Chińczycy byli bardzo prostymi ludźmi. Postanowili zorganizować pielgrzymkę na spotkanie z papieżem w Mongolii. Spotykają jakiegoś księdza na ulicy…
KAI: Może jeszcze coś pozytywnego wydarzy się w kwestii Kościoła w Chinach, może Mongolia będzie mogła pomóc?
– Mongolia nie jest szczególnie przyjaźnie nastawiona do Chin. Myślę, że papież pokazuje nam, że umie patrzeć daleko naprzód. Odpowiadając na pozdrowienie prezydenta, stwierdził: gdy się wychodzi z mongolskiej jurty, od razu pojawia się nieograniczony step, bezgraniczny. Musimy umieć patrzeć daleko poza linię horyzontu.
Pragnieniem wszystkich chrześcijan w Chinach jest normalizacja życia Kościoła i wspólnot, żeby w wolności mogli wyznawać swoją wiarę. W chwili obecnej nie jest to jeszcze możliwe. Pewnie będzie jeszcze trzeba czasu, żeby coś mogło się zmienić.
Ze środka Mongolii papież umiał spojrzeć dalej, aż do Chin. Zanim Franciszek przyleciał do nas, dziennikarze, zwłaszcza Włosi, spekulowali, że przylatuje on do Mongolii, żeby rozmawiać z Chinami. My odpowiadaliśmy im, że nie, że papież przyjeżdża odwiedzić Kościół mongolski. Widać, że w sercu Franciszka zrodziło się na kilkanaście sekund spojrzenie dużo dalej poza Ułan Bator, zawołał do siebie kardynałów z Hongkongu… prawie powiedział: nie lękajcie się! Także do chińskich władz. A do chrześcijan w Państwie Środka: nie traćcie odwagi, jestem blisko was.
KAI: Franciszek nazwał naród mongolski strażnikami pokoju…
– Zrobił tak ze względu na ich zaangażowanie, żeby kraj pozostał bez broni jądrowej. W Mongolii zniesiono karę śmierci. Kraj stara się trzymać z dala od jakiegokolwiek konfliktu. Musi tak robić, szukając równowagi w stosunkach z Rosją, która toczy wojnę. Niestety z różnych względów Mongolia jest zależna od Rosji i Chin, do których eksportuje wszystkie swoje wyroby.
Dodam jeszcze, że dzisiejsza msza z papieżem w Steppe Arena była pierwszą w historii Mongolii odprawianą w miejscu publicznym, to znaczy poza kościołem. Ten fakt też trzeba odnotować. To bardzo znaczące dla nas.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.