Drukuj Powrót do artykułu

„Wojna przeciwko Jezusowi”

15 maja 2012 | 14:58 | aw / rk Ⓒ Ⓟ

„Już od trzech stuleci toczy się systematyczna, krwawa wojna przeciwko Jezusowi” – pisze
znany włoski dziennikarz i publicysta Antonio Socci. Książka pod tym tytułem ukazała się na rynku księgarskim nakładem Wydawnictwa św. Stanisława BM.

„To wojna ideologiczna, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Aż trudno uwierzyć, że tak niewielu chrześcijan zwróciło na to uwagę, a jeszcze mniej próbowało bronić się przed tą brutalną agresją” – uważa autor. Dlatego napisał książkę, która jest historią tej wojny, ujawniającej się od pierwszych wieków istnienia chrześcijaństwa, ale szczególnie intensywnie w trzech ostatnich stuleciach. Socci wymienia długą listę wpływowych osób, których opinie prowadziły do zdyskredytowania Biblii i kryminalizacji Kościoła. Marks oskarżał chrześcijan o ludożerstwo, Hitler twierdził, że to wielki trup, odpowiedzialny z 20 wieków wojen, ideolog nazizmu Alfred Rosenberg twierdził, że Kościół rzymski jest najbardziej podstępnym wrogiem narodu niemieckiego.

Czarną legendę chrześcijaństwa tworzyli wcześniej oświeceniowi myśliciele – Wolter, David Hume, Immanuel Kant. Co znamienne – w swej wojnie przeciw Jezusowi uznali kłamstwo i oszczerstwo za uprawnioną metodę. „Trzeba kłamać jak diabeł, nie lękliwie, nie tylko od czasu do czasu, lecz bezczelnie i bez ustanku” – pisał Wolter w jednym z listów.
Autor analizuje, jak w miarę upływu czasu katolicy znaleźli się w grupie, uważaną za niższą na równi z Żydami i Murzynami.

W kolejnej części książki Socci przywołuje wojnę, toczoną na polu nauki. Wykazuje, że uczeni nieprzychylni Kościołowi robili wszystko żeby udowodnić, że Ewangelie zostały spisane nie przez bezpośrednich świadków wydarzeń, a znacznie później, pod koniec I wieku. Ze strony „ekspertów”, nieraz bardzo utytułowanych, nastąpił swoisty atak na boskość Jezusa, kwestionowano opisane w Ewangeliach cuda oraz fakt Zmartwychwstania. Podsumowując te wysiłki Albert Schweizer stwierdził, że „Możemy (…) spisać dzieje Jezusa, powodowani nienawiścią. (…) Była to nienawiść nie tyle w stosunku do osoby, ile w stosunku do aury nadprzyrodzoności, która tę osobę otaczała. Cytowani autorzy chcieli zaprezentować Jezusa jako prostego człowieka , odrzeć Go z wytwornych szat, jakie nosił i znów zarzucić Mu na ramiona łachmany, w których chodził drogami Galilei”.

Owi powodowani nienawiścią naukowcy nie kryją swych uczuć, co stawia pod znakiem zapytania ich rzetelność badaczy. Jeden z nich pisał: „To koniec. Mamy dość apokaliptycznych wizji. Mamy dość męczenników. Chrześcijaństwo przetrwało dwa tysiące lat. Ale na tym koniec”. Dlatego Socci, przytaczając teorię, że teksty Ewangelii nie wyszły spod pióra osób będących w bezpośrednim kontakcie z Jezusem, stwierdza sarkastycznie, że celem nowożytnej krytyki nie było sprawdzenie, czy Marek, Mateusz, Łukasz i Jan naprawdę są autorami tych tekstów, a o lansowanie z góry przyjętych założeń. „Taka postawa kładzie kres wszelkiej naukowej dyskusji” – podsumowuje.

Przytacza też wyniki badań filologów, papirologów oraz archeologów, które potwierdzają, że Nowy Testament został spisany przez bezpośrednich świadków, podających prawdziwe fakty i że dostrzeże to każdy, kto, jak powiedział jeden z naukowców „po prostu prowadzi badania, bez ideologicznych uprzedzeń”. I że „jest coś krzepiącego w stwierdzeniu, że wszystkie odkrycia i wszelkie naukowe analizy potwierdzają autentyczność Pisma oraz nasze przekonanie, że oto mamy w rękach zasadniczo nienaruszone, prawdziwe słowo Boże”.

Antonio Socci, Wojna przeciwko Jezusowi, Wydawnictwo św. Stanisława BP, Kraków 2012

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Drukuj Powrót do artykułu

Wojna przeciwko Jezusowi

04 kwietnia 2012 | 13:56 | Reklama Ⓒ Ⓟ

Kto i dlaczego rozpętał wojnę przeciwko Jezusowi, która toczy się od 2000 lat? Skąd bierze się nienawiść w stosunku do chrześcijaństwa, która przenika europejską kulturę od osiemnastego wieku do dziś? Czy cuda, których zakwestionowanie legło u podstaw racjonalistycznego ataku na Ewangelie i Jezusa, są możliwe?

Do prześladowań i rzezi, których ofiarą, za sprawą rozmaitych reżimów i ideologii, padają chrześcijanie, dołączają uprzedzenia oraz wrogość elit Zachodu. Chrześcijanie są dzisiaj najbardziej prześladowaną grupą na ziemi.

Czy jednak są powody ku temu, aby kwestionować ewangeliczne relacje i podstawy wiary w Jezusa z Nazaretu? Czy też najnowsze odkrycia historyczne, archeologiczne, filologiczne i naukowe – najczęściej pomijane milczeniem – przemawiają na korzyść „oskarżonego Jezusa”?

W swej nowej, polemicznej książce Socci demaskuje kłamstwa i bierność, rzuca światło na pobudki, które legły u podstaw antychrześcijaskiej ideologii i udowadnia, że odkrycia archeologiczne i badania historyczne ostatnich dziesięcioleci potwierdzają wiarygodność opisanych w Ewangelii zdarzeń, wszelkie szczegóły ziemskiego życia Jezusa, z cudami i Zmartwychwstaniem włącznie, a także rzetelność świadków.

Wojna przeciwko Jezusowi

Antonio Socci

Format 150 x 230 mm

Oprawa twarda

Stron 460

Cena 39,90 zł

Książkę można kupić na stronie Wydawnictwa »

 

Fragment książki:

Drugiego marca 2011 roku w Islamabadzie, stolicy Pakistanu, został zamordowany minister (pełniący tę funkcję od trzech lat) ds. mniejszości religijnych, czterdziestotrzyletni Shahbaz Bhatti, katolik (jedyny w całym rządzie). Bhatti walczył o poprawę dramatycznej sytuacji chrześcijan, będących jedną z mniejszości prześladowanych przez dominujących w Pakistanie muzułmanów. Stanął też w obronie Asi Bibi, młodej matki i katoliczki, skazanej na śmierć na mocy okrytego niesławą prawa przeciwko bluźnierstwu, przewidującego karę śmierci dla wszystkich, na których ciąży zarzut obrazy Mahometa. Jedyną winą Asi jest jej wiara chrześcijańska.

Jest rzeczą wiadomą, pisze ojciec Piero Gheddo, że odkąd weszło w życie to prawo, każdy chrześcijanin (czy hinduista), który okaże się niewygodny, może zostać skazany na śmierć. Wystarczy, że dwóch świadków potwierdzi jego mniemaną winę.

Oto dlaczego Bhatti walczył o zniesienie tego prawa (w styczniu tego samego roku został zamordowany również gubernator prowincji Pendżab, Salman Tasser, laicki muzułmanin, który stanął w obronie Asi Bibi. On również był przeciwnikiem wspomnianego prawa).

Siódmego marca roku 2011 watykanista Andrea Tornielli pisał: Papież wspomniał podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański poświęcenie pakistańskiego ministra Shahbaza Bhattiego, zamordowanego w zeszłą środę przez fundamentalistów islamskich. Benedykt XVI, który kilka miesięcy temu przyjął Bhattiego na prywatnej audiencji, wyraził nadzieję, że jego śmierć skłoni do podwojenia wysiłków mających na celu ochronę wolności wyznania [tłum. – A.G.].

Wszystko wskazuje na to, iż Shahbaz zdawał sobie doskonale sprawę, że swoje poczynania przypłaci życiem. Lektura „duchowego testamentu”, jaki po sobie pozostawił, jest wstrząsająca:

Nazywam się Shahbaz Bhatti. Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Mój ojciec, emerytowany nauczyciel, i moja matka, gospodyni domowa, wychowali mnie zgodnie z wartościami chrześcijańskimi i nauczaniem zawartym w Biblii, co miało wpływ na moje dzieciństwo. Od dziecka chodziłem do kościoła i znajdowałem wiele inspiracji w nauczaniu, w ofierze i w ukrzyżowaniu Jezusa. To miłość Jezusa poprowadziła mnie do ofiarowania pomocy Kościołowi. Straszne warunki, w jakich znajdowali się chrześcijanie w Pakistanie, wstrząsnęły mną.

Pamiętam Wielki Piątek, gdy miałem zaledwie trzynaście lat: słuchałem kazania o ofierze Jezusa dla naszego odkupienia i zbawienia świata. Postanowiłem odpowiedzieć na tę Jego miłość, ofiarując miłość naszym braciom i siostrom, służąc chrześcijanom, zwłaszcza ubogim, biednym i prześladowanym, którzy mieszkają w tym islamskim kraju.

Zażądano ode mnie, abym zaprzestał walki, ale ja zawsze odmawiałem, nawet z narażeniem własnego życia. Moja odpowiedź była zawsze taka sama: „Nie, chcę służyć Jezusowi jako przeciętny człowiek”.

Moja wiara czyni mnie szczęśliwym. Nie chcę popularności, nie chcę władzy. Pragnę tylko miejsca u stóp Jezusa. Chcę, aby moje życie, mój charakter, moje czyny przemawiały za mnie i mówiły, że idę w ślad za Jezusem Chrystusem. To pragnienie jest we mnie tak silne, że uważałbym się za uprzywilejowanego, gdyby, przez wzgląd na mój żarliwy wysiłek niesienia pomocy potrzebującym, ubogim i prześladowanym chrześcijanom w Pakistanie, Jezus zechciał przyjąć ofiarę z mego życia.

Chcę żyć dla Chrystusa i dla Niego umrzeć. Nie czuję strachu. Wiele razy ekstremiści chcieli mnie zabić, uwięzić, grozili mi, prześladowali i terroryzowali moją rodzinę. Chcę powiedzieć, że póki żyć będę, póki starczy tchu, będę służył Jezusowi i tej biednej, cierpiącej ludzkości, chrześcijanom, potrzebującym i ubogim.

Uważam, że chrześcijanie z całego świata, którzy podali rękę muzułmanom dotkniętym w 2005 roku tragicznym trzęsieniem ziemi, zbudowali mosty solidarności, miłości, zrozumienia, współpracy i tolerancji między dwiema religiami. Jeśli te wysiłki będą kontynuowane, jestem przekonany, że uda nam się przezwyciężyć serca i umysły ekstremistów. Spowoduje to pozytywną zmianę: ludzie nie będą się nienawidzić, nie będą zabijać w imię religii, będą kochać siebie nawzajem, wniosą harmonię, będą pielęgnować w tym regionie pokój i zrozumienie.

Czerpię inspirację z Biblii oraz życia Jezusa Chrystusa. Im dłużej czytam Nowy i Stary Testament, biblijne wersety i Słowo Boże, tym większe są moja siła i determinacja. Rozmyślając o całkowitym poświęceniu Jezusa Chrystusa, o tym, że Bóg zesłał własnego Syna dla naszego zbawienia, zadaję sobie pytanie, jak mam podążyć za Chrystusem w Jego męce. Nasz Pan powiedział: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, (…) niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” [Mk 8,34] Moje ukochane ustępy Biblii uczą: „(…) byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” [Mt 25,35-36]. Kiedy widzę ludzi biednych i w potrzebie, mówię sobie, że to Jezus wychodzi mi naprzeciw. Dlatego też zawsze, wraz z mymi współpracownikami, staram się nieść pomoc, troszczyć się o los potrzebujących, głodnych i spragnionych.

Uważam, że potrzebujący, ubodzy, sieroty, niezależnie od wyznawanej religii, powinni być traktowani przede wszystkim jako istoty ludzkie. Myślę, że te osoby są częścią mojego ciała w Chrystusie, że są prześladowaną i potrzebującą częścią ciała Chrystusa. Jeśli wypełnimy tę misję, zdobędziemy miejsce u stóp Jezusa, a ja będę mógł spojrzeć na Niego bez wstydu [tłum. – A.G.].

Bezsilny Shahbaz Bhatti, pozbawiony wszelkiej ochrony – nawet po tym, jak mu grożono, mimo nacisków ze strony ambasad państw zachodnich nie przydzielono mu obstawy [tłum. – A.G.] – został zamordowany trzydziestoma strzałami z pistoletu.

Shahbaz symbolizuje położenie współczesnych chrześcijan. Jego słowa wyrażają to, co kryje się w chrześcijańskich sercach: umiłowanie Jezusa Chrystusa i zgoda na męczeństwo w imię tej miłości, przynależność do wspólnoty Kościoła i służba Jemu oraz Jego prześladowanym synom, szacunek względem Pisma Świętego (w tym miejscu chciałbym podkreślić znaczenie, jakie Bhatti przypisuje mu w swym testamencie) i tradycji apostolskiej, poczucie wspólnoty z Papieżem, miłosierdzie wobec cierpiących, biednych i opuszczonych, niestrudzony dialog z wszystkimi ludźmi, z przedstawicielami innych kultur i religii, aby budować wzajemne zrozumienie, a także przysłużyć się wspólnemu dobru i pokojowi.

Taki właśnie jest chrześcijański męczennik: bezsilna ofiara, taka sama dzisiaj jak dwa tysiące lat temu. A jednak pewni laiccy intelektualiści ostatnich lat, uciekając się do mistyfikacji i myląc ofiary z oprawcami, zestawili pierwszych chrześcijańskich męczenników z terrorystami islamskimi, którzy zburzyli wieże World Trade Center w Nowym Jorku.

Antonio Socci

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.