Wspomnienie bł. Jadwigi Carboni, włoskiej mistyczki i stygmatyczki (książka)
01 maja 2024 | 08:00 | Piotr Słabek | Kraków Ⓒ Ⓟ
4 maja przypada wspomnienie bł. Jadwigi Carboni. O fenomenie tej nieznanej w Polsce stygmatyczki, jej mistycznych darach i zaskakująco skromnym życiu w rozmowie z KAI mówi Magdalena Dobosz, redaktorka jej biografii.
Magdalena Dobosz (Wydawnictwo M): Jadwiga Carboni urodziła się w 1880 roku w Pozzomaggiore na Sardynii. Była bardzo pobożnym dzieckiem, po szkole podstawowej chciała nawet wstąpić do zakonu. We wczesnej młodości pogłębiała swoje życie religijne, należała do różnych stowarzyszeń w parafii, uczyła katechizmu, w końcu wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. W 1911 roku na modlitwie Jadwiga po raz pierwszy miała wizję Jezusa Ukrzyżowanego i otrzymała dar stygmatów. W 1938 roku razem z siostrą Paoliną przeniosły się do Rzymu, gdzie na prośbę Pana Jadwiga przyjęła Jego krzyż, który nosiła na swoich barkach. Zmarła w Wiecznym Mieście w 1952 roku. Papież Franciszek beatyfikował ją w 2019 roku.
Co wyróżniało Jadwigę na tle innych?
– Ojciec Pio powiedział o niej, że stoi przed Bogiem wyżej niż on. Bardzo ją sobie cenił, ponieważ Jadwiga była niezwykle mądrą, skromną kobietą, a jednocześnie wiodła nieprawdopodobnie bogate życie wewnętrzne. Od urodzenia miała na piersi odciśnięty mały krzyżyk, który był widoczny aż do jej śmierci. Był on zapowiedzią, jak będzie wyglądało całe jej życie. Jako mała dziewczynka bawiła się z Dzieciątkiem Jezus, które Matka Boża podała jej z obrazu. Świadkowie zeznający w jej procesie beatyfikacyjnym potwierdzają, że widziano ją lewitującą i w ekstazie, jej stygmaty zostały sfotografowane, wiedziała też o sprawach, o których wiedzieć nie mogła, gdyby nie bilokacja i wizje. Ponadto rozmawiała z Matką Bożą, ze świętymi i duszami czyśćcowymi, widziała swojego Anioła Stróża, była też nękana przez diabła.
Taką ilością mistycznych darów można by obdzielić kilku świętych…
– To prawda. Życie Jadwigi Carboni obfituje w tak wiele nadprzyrodzonych zjawisk, że momentami aż trudno w to uwierzyć. Szczególną uwagę zwracają te związane z pasją Jezusa. W jednym objawień Pan powiedział do niej: „Chcę, byś była obrazem mojej męki”. I faktycznie tak się stało: oprócz daru stygmatów Jadwiga nosiła koronę cierniową i uczestniczyła w męce Pańskiej, w ostatnich latach swojego życia miała też przywilej noszenia krzyża Pana Jezusa. Stygmaty Błogosławionej były niewątpliwie jej najbardziej znanym i najboleśniejszym darem. Swoje cierpienia szczególnie ofiarowała jako zadośćuczynienie za grzechy ludzkości i w intencji nawrócenia Rosji, w której była w jednej ze swoich wizji. Widziała wówczas Stalina, o którego zbawienie również się modliła.
Te wszystkie zjawiska, które stały się udziałem Jadwigi, musiały wzbudzać niemałą sensację wśród ludzi.
– Zdecydowanie tak. Trzeba też powiedzieć, że Jadwiga była z tego powodu często obiektem drwin i niezdrowej ciekawości. Świadkowie w jej procesie beatyfikacyjnym zeznawali na przykład, że widywali ją w kościele tak bardzo zamyśloną i pochłoniętą modlitwą, że przypominała marmurowy posąg. Któregoś dnia pewna złośliwa kobieta postanowiła wytrącić ją z tego stanu, kłując ją bezlitośnie długą szpilką. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Jadwigi przestraszył ją tak bardzo, że uciekła do domu. Ponadto często widziano, jak Błogosławiona w czasie modlitwy unosi się nad klęcznikiem. Świadkiem takiej sceny była dziewczynka, która krzyczała wtedy: „Mamma mia, latająca kobieta!”. Koniecznie chciała też poczekać, aż Jadwiga wróci na klęcznik. Ogromną sensację wzbudzały także jej stygmaty.
Jadwiga była więc pewnego rodzaju fenomenem.
– Zgadza się, jednak klucz do zrozumienia tego fenomenu tkwi zupełnie gdzie indziej. To nie z uwagi na te wszystkie zjawiska została ona beatyfikowana.
Dlaczego więc Jadwiga Carboni jest dzisiaj czczona jako błogosławiona?
– Będąc tak obdarowaną, Jadwiga wiodła zaskakująco skromne i proste życie. Było ono wypełnione domowymi obowiązkami, haftowaniem, w którym była mistrzynią, odwiedzinami bliskich i potrzebujących, ale przede wszystkim modlitwą. Stroniła od wszelkiej sensacji, do kościoła chodziła bocznymi ulicami, żeby spotkać jak najmniej osób. Kiedy mieszkała z siostrą w Rzymie, do ich mieszkania często pukali obcy ludzie, którzy chcieli ją zobaczyć. Wtedy Paolina Carboni odprawiała ich ze słowami: „Żyjemy tu z pracy i poświęcenia. Nie z wizji i ekstaz”. Jadwiga z dużą rozwagą podchodziła do otrzymanych mistycznych darów. Często powtarzała, że to nie stygmaty czy inne charyzmaty dają świętość, ale cnoty, miłość, cierpienie, pełnienie woli Bożej. I to właśnie dlatego Jadwiga Carboni jest dzisiaj błogosławiona.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.