Zdobyłem się na zanotowanie paru zdań – ukazały się zapiski ks. Popiełuszki
28 kwietnia 2009 | 15:39 | aw / ju. Ⓒ Ⓟ
„Zdobyłem się na zanotowanie paru zdań, żeby wszystko z pamięci nie wyleciało” – napisał młody ksiądz Jerzy Popiełuszko w 1978 roku.
Zapiski, listy z wojska i kilka wywiadów, które ukazały się nakładem Oficyny Wydawniczo-Poligraficznej Adam” pokazują „od środka” duszpasterza „Solidarności” – jego przeżycia w czasie podróży do Jugosławii i Bułgarii, pobyt u rodziny w Stanach Zjednoczonych, a także miesiące poprzedzające jego męczeńską śmierć.
To był bardzo zwyczajny człowiek, takich jest miliony – można stwierdzić, czytając jego notatki. Swoje podróże zagraniczne opisuje niczym dziecko, zdziwione szerokim światem. Wypuszczony „za żelazną kurtynę” nie przestaje się dziwić tym wszystkim, co mogło robić wrażenie na przybyszu z siermiężnego, komunistycznego kraju – wygodne hotele, dobre jedzenie, życzliwość między ludźmi. Starannie odnotowuje ceny za jedzenie – kilka dolarów na początku lat 80. było ogromną sumą w PRL-u. Równocześnie podziwia piękno nadmorskiego pejzażu, cieszy się delfinami. To zwyczajne reakcje Polaka, oszołomionego bogactwem i wolnością Zachodu.
Jednak ten „zwykły człowiek” już miał za sobą przejścia zupełnie nietuzinkowe, o czym świadczą jego listy z lat 1967-1968, gdy był w specjalnej jednostce, utworzonej z kleryków w Bartoszycach. W zamierzeniu władz miał to być swoisty „obóz reedukacyjny”, w którym klerycy zrozumieliby swoje błędne decyzje życiowe i odeszli z seminarium, w rzeczywistości hartował młodych ludzi i wzmacniał ich motywacje. Wśród najbardziej niepokornych był kleryk Popiełuszko, który potrafił się przeciwstawić dowódcom, o czym pisze w listach do ojca duchowego Seminarium Warszawskiego, ks. Czesława Miętka. Opisuje też szykany, nawet swoiste tortury (godzinami musiał stać boso przed dowódcą). W liście do ks. Miętka zastanawia się, czy „rzeczywiście dobrze robi, stawiając czoło, cierpiąc za innych”, czy to nie jest jakaś lekkomyślność. I zupełnie naturalnie dodaje: „Okazałem się bardzo twardy, nie można mnie złamać groźbą ani torturami. Może to dobrze, że akurat jestem ja, bo może ktoś inny by się załamał, a jeszcze innych wkopał”.
Ta twardość i bezkompromisowość były bezcenne, gdy został duszpasterzem ludzi pracy, w sposób zwyczajny i spontaniczny, gdy zaproponował, że pójdzie odprawić Mszę św. dla pracowników Huty Warszawa. Miesiące po ogłoszeniu stanu wojennego (wznowił swe zapiski 11 miesięcy po 13 grudnia 1981) to narastanie jego determinacji i poczucia osaczenia. Jednak bardzo spokojnie opisuje fakty, wielogodzinne przesłuchania, szykany i prowokacje ubeków, napady na plebanię przy kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. A także radość z nawróceń ludzi, którzy dziesiątki lat byli daleko od wiary, z tłumów wiernych, przybywających na Msze za Ojczyznę, znaków solidarności i troski ze strony przyjaciół. Nie kreuje się przy tym na bohatera, pisze otwarcie o zmęczeniu, nieraz o osamotnieniu. W jednym z kilku wywiadów, jakie zdążył udzielić stwierdza, że jest gotów na wszystko – ks. Jerzy przewidywał, że za to, co robi, przyjdzie mu być może zapłacić najwyższą cenę.
Swój krzyż poniósł nie kreując się na bohatera, dzięki głębokiej wierze. Świadczy o tym fragment, w którym opisuje rzadki moment samotnej modlitwy na chórze kościoła św. Stanisława. Na złocony krzyż padają promienie światła, potem giną. Ksiądz Jerzy odczytuje ten obraz bardzo konkretnie: „Boże, jak bardzo podobne jest ludzkie życie, szare, trudne, czasami ponure i byłoby często nie do zniesienia, gdyby nie promyki radości, Twojej obecności, znaku, że jesteś z nami, ciągle taki sam, dobry i kochający”.
Zapiski. Listy i wywiady ks. Jerzego Popiełuszki 1967-1984. 25. rocznica męczeńskiej śmierci. Opracował o. Gabriel Bartoszewski OFMCap. Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „Adam”, Warszawa 2009.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.