Organizatorzy Białego Marszu: wieść o zamachu na Jana Pawła II była wstrząsem
13 maja 2021 | 15:23 | Łukasz Kaczyński | Kraków Ⓒ Ⓟ
13 maja mija 40 lat o zamachu Ali Agcy na Jana Pawła II. O wielkim lęku Polaków o życie papieża, jak i wyjątkowej jedności i solidarności uczestników Białego Marszu z Ojcem Świętym przebywającym w Poliklinice Gemelli, opowiadają w rozmowie z KAI jego współorganizatorzy – Andrzej Bac i Krzysztof Skwarnicki.
Łukasz Kaczyński (KAI): Co się działo w Krakowie, kiedy dowiedzieliście się o zamachu na życie papieża Polaka?
Andrzej Bac: Byliśmy jako studenci w trakcie przygotowywania juwenaliów, które miały się włączyć w nurt wolnościowy coraz bardziej widoczny w kraju, zwłaszcza po powstaniu niecały rok wcześniej „Solidarności”. Uzgadnialiśmy ostatnie szczegóły, a bardzo istotną częścią juwenaliów miał być Marsz Ludzi Wolnych, w którym każdy mógłby głosić hasła słuszne dla niego, pod warunkiem, że nie krzywdziłyby one innych. I nagle taki wstrząs – od razu podjęliśmy decyzję, że w tak ciężkiej sytuacji nie tylko dla Polski, ale i całego świata, nie możemy się po prostu bawić.
Krzysztof Skwarnicki: To były niezwykle dramatyczne dni i ta decyzja była bardzo słuszna. Widać było w Krakowie ogromny szok i wielkie poruszenie – że ktoś odważył się podnieść rękę na Ojca Świętego. To był cios dla całego świata, jednak Polacy odczuwali go szczególnie mocno, gdyż Jan Paweł II był wtedy dla nas symbolem zmian, których tak bardzo oczekiwaliśmy w niezwykle trudnym reżimie komunistycznych. Zaczęła się gorąca modlitwa o jego uratowanie. Nie da się ukryć, że obawialiśmy się najgorszego – że papieża Polaka może zabraknąć i to był główny temat rozmów tamtych dni.
KAI: Z zabawy studenci zrezygnowali, jednak pomysł marszu przetrwał.
Krzysztof Skwarnicki: Uznaliśmy, że będzie to najwłaściwsza forma protestu przeciwko przemocy i bólowi, które tak mocno objawiły się w zamachu na życie Jana Pawła II. Nie mieliśmy jednak za dużo czasu, więc ruszyliśmy do ciężkiej pracy organizacji marszu, ale już z inną intencją. Chcieliśmy przez niego, w dniu 17 maja, wyrazić naszą jedność i solidarność z papieżem Polakiem, który po zamachu przebywał w Poliklinice Gemelli.
Andrzej Bac: To był jedyny element zaplanowanych juwenaliów, który miał rację bytu w tej sytuacji i co więcej zapewniał, że będzie to wydarzenie ponad wszelkimi podziałami. Niemniej jednak wymagał ogromnego wysiłku, w tym pozyskania wielu zgód, jak i wsparcia ze strony służb porządkowych. Okazało się jednak, że w każdym miejscu, do którego się udawaliśmy, spotykaliśmy się z wielkim zrozumieniem i wsparciem. Ogromne poparcie dla marszu wyraził ówczesny metropolita krakowski, kard. Franciszek Macharski. Pragnęliśmy wysłać w stronę Rzymu mocne przesłanie solidaryzowania się z cierpiącym Janem Pawłem II. Jednocześnie w marszu chcieliśmy też wyrazić wsparcie dla prymasa Polski, Stefana Wyszyńskiego, który był wtedy w ciężkim stanie w Warszawie.
KAI: Jak wyglądały szczegóły Białego Marszu?
Krzysztof Skwarnicki: Zaplanowaliśmy przejście z Błoń na Rynek Główny w ciszy i będąc ubrani na biało czy też trzymając białe flagi i chusty. Moim zadaniem było uformowanie czoła tego pochodu, gdzie miał się znaleźć samochód z nagłośnieniem oraz poczty sztandarowe krakowskich uczelni. Wciąż mam w pamięci kartkę z numerami telefonów do sekretariatów rektorów, które po kolei skreślaliśmy, uzyskując odpowiednie zgody. Wybraliśmy także muzykę Chopina, która nam towarzyszyła – miała charakter bardzo patriotyczny i mocno skłaniała do refleksji i skupienia. Ludzie zaczęli się gromadzić od samego rana, jednak nie spodziewaliśmy się, że wydarzenie przybierze takie rozmiary. Że prosty pomysł na manifestację studencką stanie się potężnym głosem Polaków, wyrażającym obronę wartości najistotniejszych, którym odzwierciedleniem stał się papież Polak w sytuacji zagrażającej jego życiu.
Andrzej Bac: Według szacunków było nas około 500 tys. Uczestnicy Białego Marszu wypełnili całkowicie krakowski rynek i uliczki do niego dochodzące. W oknach i na dachach mijanych budynków także były tłumy ludzi. Cały czas było słychać terkot kamer telewizyjnych i trzask aparatów foto¬graficznych. Kiedy czoło pochodu wchodziło na Rynek Główny, to jego koniec był jeszcze na Błoniach.
KAI: Co było najbardziej poruszające w tym przemarszu?
Krzysztof Skwarnicki: Sądzę, że milczenie. Ten tłum szedł rzeczywiście w ciszy – nie było rozmów, śmiechów, dyskusji. Wszyscy zdawali sobie z powagi sytuacji i każda część Białego Marszu szła rzeczywiście w skupieniu. Widać było, że jego uczestnicy mocno wzięli sobie do serca przesłanie ze specjalnej rezolucji, która towarzyszyła marszowi i wskazywała, że wymowa ciszy ma być w nim wyraźna, dając świadectwo sprzeciwu przeciwko złu zalewającemu świat i chęci zwycięstwa cywilizacji miłości, pokoju i dobra.
Andrzej Bac: Tak, cisza była przejmująca i pokazywała mocno, dlaczego uczestniczyliśmy w tym przemarszu. Właśnie w taki sposób zaprotestowaliśmy przeciwko złu i chcieliśmy pokazać, że są pewne wartości stanowiące fundamenty prawidłowego rozwoju człowieka, których naruszać nie wolno pod żadnym pozorem.
KAI: Biały Marsz dał ludziom nadzieję?
Andrzej Bac: Myślę, że potrzebowaliśmy wtedy jedności i ona była bardzo mocno widoczna. Ta potrzeba była większa niż trud ogromnego upału, który trzeba było znieść podczas Mszy św. na Rynku Głównym pod przewodnictwem kard. Macharskiego, która wieńczyła Biały Marsz. Bardzo dużo znaczyły też dla nas słowa z jego homilii, w której metropolita zaznaczył, że to wydarzenie ma ogromną moc i jego znaczenie nas przerasta, a Polska jest matką obudzonych sumień. I jego płynące z serca wielkie podziękowania za tak liczną obecność.
Krzysztof Skwarnicki: Wielką ulgę przyniosły też słowa papieża Polaka, które zostały odtworzone w języku włoskim, a następnie odczytane po przetłumaczeniu na język polski. Po ludziach zgromadzonych na krakowskim rynku widać było wielkie zaskoczenie, kiedy usłyszeli głos Jana Pawła II, ale i wyraźne uspokojenie, że zło jednak nie zatriumfowało. Tym słowom Jana Pawła II towarzyszyła burza oklasków i ogromne wzruszenie, że Ojciec Święty czuje się już lepiej.
KAI: We wspomnianych słowach papieża Polaka z 17 maja 1981 r. padło stwierdzenie, że modli się on za tego, który go zranił i któremu już przebaczył. To chyba największe świadectwo, jakie Jan Paweł II dał ludzkości po zamachu?
Krzysztof Skwarnicki: Nie da się ukryć, że Ojciec Święty pokazał wtedy, że przebaczenie jest możliwe nawet w przypadku najgorszego przewinienia. To jednak tylko element jego wielkiej spuścizny nauczania, które nie było objawiane przez niego tylko teoretycznie, ale także praktycznie każdego dnia. Niestety coraz to młodsze pokolenia nie znają osoby św. Jana Pawła II. Staje się ona dla nich odległa, a nawet całkiem niezrozumiała i to smutne. Bo w obecnej zawierusze medialnej, jak i problemach w Kościele, często zdarzają się również i ataki na papieża Polaka, choć był on człowiekiem dialogu i kompromisu oraz Ewangelii, którą głosi się czynami. 13 maja 1981 r. baliśmy się, że stracimy człowieka, który wlewał w nas wielką nadzieję. Współcześnie nadal to czyni, choć trzeba sięgnąć do zapisków jego nauczania czy mieć chęć poznania jego życia. Przykre jest to, że dziś wielu Polaków już nie boi się stracić tak wielkiego autorytetu, który pokazał, że świętość to nie jest patetyczne słowo, ale wybór dobra każdego dnia.
Andrzej Bac: Idąc w Białym Marszu wyrażaliśmy solidarność z postrzelonym Ojcem Świętym, ale także głosiliśmy, że są pewne wartości w życiu, które są stałe i niezależne od zmian mody czy światopoglądu. Niestety obecnie to się zatraca. Przykład przebaczenia Ali Agcy to wyraz głębokiej wiary i niezwykłego zrozumienia istoty człowieczeństwa i zaufania Bogu przez Jana Pawła II. Sądzę, że wspomniane ataki na papieża Polaka mają swoje źródło w niewiedzy. Dlatego tak ważne powinno być zrozumienie jego nauczenia, w którym cały czas można znaleźć sensowne odpowiedzi na najbardziej nurtujące problemy i niezgody współczesnego świata.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.