Carl Anderson: Trzeba budować mosty na drodze Miłosierdzia i Jedności
28 października 2021 | 00:10 | Dawid Gospodarek | Warszawa Ⓒ Ⓟ
„Pracujemy dla sprawiedliwości i poświęcamy się sprawiedliwości, ponieważ kochamy swojego bliźniego. Robimy to, co jest dobre dla niego, ponieważ go kochamy. To zupełnie inny sposób myślenia niż ten, który znajdziemy w świeckim świecie” – mówi Carl Anderson. Były Najwyższy Rycerz Kolumba w rozmowie z KAI omawia m. in. problem sekularyzacji, kryzys małżeństwa i rodziny, opowiada o duszpasterstwie.
Dawid Gospodarek (KAI): Czy mógłby Pan na początku powiedzieć, kim dla Pana osobiście jest Jan Paweł II?
Carl Anderson: Jan Paweł II był dla mnie duchowym i intelektualnym ojcem. Poznałem go, kiedy miałem 29 lat. Dla mnie najważniejszym elementem jego przesłania było wskazanie, że wolność związana jest z pewnym dramatem człowieka, który musi nieustannie uczyć się, jak korzystać z tej wolności. Jan Paweł II pokazał też konkretnie i przystępnie, jak być katolikiem dzisiaj.
KAI: Czym Jan Paweł II może dziś inspirować Kościół i świat? Czego możemy się od niego nauczyć?
– Oczywiście wszyscy wiemy, że Jan Paweł II zmienił świat, zmienił Polskę. Dzisiaj więc stawiamy pytanie: jak on to zrobił? Przyglądając się dziełu Jana Pawła II i próbując myśleć razem z nim, możemy dostrzec, a następnie samemu ukazać pewien chrześcijański styl życia, który ma moc zmienić świat.
KAI: Jakich zmian świat potrzebuje dziś? Co można zrobić dzisiaj, inspirując się Janem Pawłem II?
– Pierwsza przychodzi mi na myśl chrześcijańska wizja człowieka. Jan Paweł II uczył, że człowiek jest stworzony z miłości i dla miłości i że wypełnia swoje życie właśnie poprzez miłość. Widzimy to, kiedy papież mówi, że cywilizacja miłości to jedyna cywilizacja godna każdej osoby ludzkiej. Pracujemy dla sprawiedliwości i poświęcamy się sprawiedliwości, ponieważ kochamy swojego bliźniego. Robimy to, co jest dobre dla niego, ponieważ go kochamy. To zupełnie inny sposób myślenia niż ten, który znajdziemy w świeckim świecie.
Gdy patrzy się na Jana Pawła II, widzimy, że przez całe swoje życie walczył z materialistyczną filozofią, która zaprzeczała istnieniu duchowego wymiaru człowieka. Pokazywał, jak bronić tej duchowej przestrzeni, w jaki sposób mówić o jej istnieniu. To była w dużej mierze jego misja. Język, który stworzył, żeby mówić o tym, jak należy patrzeć na człowieka, jest wciąż świetną lekcją dla nas.
Pamiętam, jak chodziłem na papieskie Msze święte podczas pielgrzymek w latach 80-90., a po ich zakończeniu Jan Paweł II podchodził do chorych, niepełnosprawnych, do dzieci. Z każdym spędził 10-15 sekund, przytulał ich, dotykał ich twarzy. Nie robił tego w świetle jupiterów, to było dla niego naturalne. To był przykład takiej osobistej, personalnej, chrześcijańskiej drogi, sposobu podejścia do człowieka.
KAI: Jan Paweł II jest nazywany patronem rodziny. Czym on i jego nauczanie może inspirować rodziny, o których mówi się, że są dziś w poważnym w kryzysie?
– Jan Paweł II jeszcze zanim został papieżem – jako zwykły ksiądz – pisał, że ludzie rozumieją nauczanie Kościoła na temat małżeństwa i rodziny jako „nie”, jako zakazy. Musimy pamiętać, że przesłanie papieża i Kościoła na temat małżeństwa i rodziny brzmi: „tak”. Jest pozytywne. Bardzo pozytywne. Więc cała teologia Jana Pawła II mówiąca o małżeństwie oraz rodzinie jest właśnie na „tak” – to pokazanie człowieka, który jest stworzony z miłości i dla miłości. Rodzina jest obrazem Trójcy Świętej, więc mamy tu obraz miłości Ojca do Syna. Ta miłość jest pewnym modelem tego, jak powinna wyglądać miłość w rodzinie. Właśnie dzięki kontemplacji takiej miłości możemy zrozumieć, co to znaczy być mężem, ojcem, ale też co to znaczy być księdzem. Cała więc teologia małżeństwa i rodziny jest pewnym pozytywnym przesłaniem papieża – w jaki sposób ludzie mogą żyć, gdy w centrum jest Chrystus. A jeżeli tak wyglądają relacje między ludźmi, to pokazuje, jak ogromny jest potencjał tych relacji.
Musimy też odejść od tej postawy „szukania wyjątków”, która dochodzi do głosu, kiedy próbujemy zrobić coś minimalnie, tylko po to, by wypełnić jakieś zasady. Powinniśmy raczej przejść do postawy, w której chcemy żyć w pełni nauczaniem Kościoła i czynić więcej, niż to, co jest nakazane przez Kościół. Teologia i duchowość małżeństwa i rodziny jest u Jana Pawła II czymś więcej, a często nawet jest czymś innym, niż ludzie myślą. Bo nierzadko wydaje im się, że chodzi tylko o sztywne wypełnienie jakichś starych zasad.
KAI: Dzisiaj w Polsce doświadczamy mocnej sekularyzacji – jeśli chodzi o młodych, to największej w Europie. Co by Pan doradzał polskim zaangażowanym katolikom, duchownym i świeckim, żeby zareagować na to zjawisko pozytywnie i ewangelizacyjnie?
– Zacząłbym od tych klasycznych już i bardzo ważnych encyklik: „Redemptor Hominis” i „Redemptoris Missio”.
Ewangelizacja ma się koncentrować na zrozumieniu, kim jest Jezus Chrystus, na osobistym życiu. Nie chodzi o jakieś myślenie instytucjonalne, ale o to, w jaki sposób to może dotyczyć mnie osobiście. To właśnie jest przesłanie na otwarcie pontyfikatu polskiego papieża: otwórzcie drzwi szeroko dla Chrystusa, a On ma odpowiedź na Wasze pytania. To nie abstrakcja, ale konkretny przykład tego, jak ludzie mogą żyć. Jan Paweł II był świadkiem, jak to robić. Pamiętamy, że wybaczył osobie, która chciała go zabić. Konfrontował się z generałem Jaruzelskim w pokojowy sposób. A kiedy cierpiał i ludzie przychodzili, by zachęcić go do rezygnacji, zadawał pytanie: „Czy Chrystus zszedł z krzyża, kiedy cierpiał?”.
Ludzie widzieli w nim po prostu autentycznego świadka. To jest to, o czym należy pamiętać. Kiedy myślimy o Światowych Dniach Młodzieży, gdzie rok po roku na tych wielkich wydarzeniach młodzi widzieli w papieżu autentycznego świadka, widzimy, że to był też początek tzw. „Pokolenia Jana Pawła II”.
Problemem nie są zasady, problemem nie jest katechizm i jego nauka. Wyzwaniem i zadaniem jest osobiste świadectwo.
I to jest czyste nauczanie „Ecclesia in Europa”, tak samo zresztą jak „Evangelii Gaudium” papieża Franciszka. Papież Benedykt również pytał, czy kiedy ludzie widzą katolika, to czy dostrzegają różnicę, czy mogą zauważyć, że on żyje inaczej. Jeśli nie, to oznacza, że jego wiara jest anonimowa, bezobjawowa. I nie chodzi o to, żeby głośniej krzyczeć: „Tu jest katolik!”, ale by ludzie widzieli, że inaczej traktujesz bliźniego, rodzinę, pracowników…
KAI: Jednym z powodów, dla którego ludzie dzisiaj w Polsce odwracają się od Kościoła, jest brak zaufania do instytucji kościelnej, co spowodowane jest przez różne, często skandaliczne wydarzenia. Jak można odbudować to zaufanie?
– Duża część odpowiedzialności za odbudowanie zaufania spoczywa na proboszczach, ponieważ to parafia jest tym miejscem, w którym gromadzą się ludzie. Założyciel Rycerzy Kolumba ksiądz McGivney też był kapłanem posługującym w parafii. Stawiał problem bardzo jasno, pytając: „W jaki sposób mogę chronić swoich parafian?”. Stworzył bratnią wspólnotę, stowarzyszenie mężczyzn oparte o Zasady Miłosierdzia i Jedności po to, żeby wesprzeć rodzinę.
Jego świadectwo, a także współczucie i miłość, które żywił do swoich parafian i ich rodzin było czymś, co dzisiaj też księża powinni pokazać, również w Polsce – że ksiądz potrafi tak kochać. To będzie droga do odbudowy tego zaufania.
Kiedy ksiądz McGivney został przeniesiony do kolejnej parafii, już po założeniu Rycerzy Kolumba, nazajutrz gazety opublikowały reportaż z pożegnalnej mszy św., opisując, że parafianie płakali z powodu tego, że ich pasterz mówi swoją ostatnią homilię do nich. A zatem parafia to jest taka przestrzeń, gdzie ksiądz ma ogromną szansę na to, żeby ewangelizować ludzi, docierać do nich. To jest do zrealizowania właśnie na lokalnym poziomie.
KAI: Rok temu miała miejsce beatyfikacja założyciela Rycerzy Kolumba. Kardynał Tobin mówił w homilii o nim jako budowniczym mostów i stroniącym od murów. Jest to zresztą bardzo spójne z nauczaniem papieża Franciszka. Co dzisiaj konkretnego może inspirować z postawy ks. McGivneya, z jego działania dla budowania takiej jedności w świecie i w Kościele?
– Trzeba budować mosty na drodze Miłosierdzia i Jedności. Główne wyzwanie, z którym mierzył się ksiądz McGivney, było takie, że katolicy, którzy przybywali do USA z różnych krajów, ostatecznie docierali do miejsca, w którym nie było łatwo być imigrantem-katolikiem. W przestrzeni publicznej było bardzo dużo uprzedzeń wobec katolików. I co katolicy powinni robić w takiej sytuacji? Czy mają pozostać odizolowani czy też powinni wyjść do świata i społeczeństwa, żeby przemieniać świat, w którym żyją? Taka właśnie była idea Rycerzy Kolumba – że nie będą zamknięci w swojej grupce, tylko będą wychodzili na zewnątrz i wniosą coś dobrego w życie społeczeństwa. I to jest różnica między budowaniem murów, a budowaniem mostów. A drogą do tego, by to czynić, jest właśnie droga Miłosierdzia i Jedności.
KAI: W Polsce w ciągu ostatniego roku do Rycerzy Kolumba przystąpiło prawie 700 osób, a na świecie kilkanaście tysięcy. Co sprawia, że idea Rycerzy jest tak uniwersalna, że w różnych miejscach świata mężczyźni odnajdują się w tym, co zaplanował ks. McGivney?
– Po pierwsze, Rycerze Kolumba dają przestrzeń dla świeckich, żeby wypełnili swoje powołanie właśnie jako osoby świeckie – byli lepszymi ojcami, mężami, wspierali swoją parafię i lokalną społeczność. Po drugie, ta organizacja tworzy przestrzeń, w której Twoi przyjaciele stają się Twoimi Braćmi. Tu rodzi się możliwość budowania takich egzystencjalnych wymiarów głębokich relacji, w których można podnieść ową relację między przyjaciółmi do jeszcze wyższego poziomu, dzięki któremu możemy się wspólnie modlić, przyjmować Eucharystię, odmawiać różaniec.
Istnieją zgromadzenia zakonne: franciszkanie, dominikanie, a ich członkowie są braćmi zakonnymi. A czy jest coś dla świeckich? Rycerze Kolumba oferują może nie to samo – nie tradycyjny zakon – ale coś bardzo podobnego: bratnią wspólnotę właśnie dla świeckich mężczyzn.
KAI: Czy mógłby Pan powiedzieć o formacji Rycerzy Kolumba? Na czym ona polega? Co z niej może inspirować?
– Jeśli chodzi o formację, jest kilka oczywistych rzeczy – Eucharystia, pobożność maryjna, dzieła miłosierdzia oraz świadomość tego, że jest się częścią parafii. W porównaniu z innymi ruchami, które istnieją w Kościele, my nie mamy silnie sprecyzowanego programu formacyjnego, który jest niejako „w pakiecie” wspólnoty i za którym trzeba podążać.
Zachęcamy każdego księdza proboszcza, żeby stworzył grupę Rycerzy Kolumba u siebie w parafii i żeby sam został Rycerzem. Zapraszamy księży nie po to, żeby porzucili swój plan pracy duszpasterskiej w parafii, ale by to, co robią, mogli jeszcze skuteczniej kontynuować.
Tym, do czego zachęcamy Rycerzy, jest właśnie życie w oparciu o Zasady Miłosierdzia i Jedności, gdzie koncentrujemy się na Eucharystii, na pobożności maryjnej.
W pewnym sensie bierzemy tu przykład ze św. Jana Pawła II. Polski papież miał bardzo bogatą wiedzę filozoficzno-teologiczną, dużo się modlił, prowadził bogate życie duchowe. Można by pomyśleć, że stworzył jakiś nowy sposób przeżywania życia duchowego. Ale gdy się rozmawia z ludźmi, którzy go znali, można usłyszeć, że prowadził bardzo tradycyjne życie modlitewne – odmawiał różaniec, koronkę, Anioł Pański, litanie… więc nie wymyślał niczego nowego. Tak samo chcą żyć Rycerze Kolumba – chcą być po prostu zaangażowani w życie modlitewne i sakramentalne parafii.
***
Carl A. Anderson pełnił funkcję Najwyższego Rycerza Kolumba od 2000 do 2021 roku. Zainicjował wiele nowych form działalności charytatywnej oraz wsparcia lokalnych społeczności i Kościoła. Pod przewodnictwem Andersona liczba członków Zakonu osiągnęła niemal 2 miliony Rycerzy.
Przed przyjęciem funkcji przewodzenia Rycerzom Kolumba Carl A. Anderson prowadził karierę jako urzędnik państwowy i wychowawca. Przez wiele lat pracował na różnych stanowiskach państwowych, m.in. w gabinecie Prezydenta Stanów Zjednoczonych jako Dyrektor Białego Domu ds. Komunikacji Społecznej. Był także członkiem Amerykańskiej Komisji ds. Praw Obywatelskich. Wykładał prawo rodzinne w Papieskim Instytucie Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie. Był również jednym z założycieli, zastępcą przewodniczącego i pierwszym dziekanem Wyższej Szkoły Teologicznej w Waszyngtonie, będącej dziś jednym z wydziałów Katolickiego Uniwersytetu Ameryki.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.