Mija 20. lat od śmierci prof. Stefana Swieżawskiego
18 maja 2024 | 00:30 | tk | Warszawa Ⓒ Ⓟ
W sobotę 18 maja, przypada 20. rocznica śmierci prof. Stefana Swieżawskiego – wybitnego historyka filozofii, znawcy św. Tomasza z Akwinu, cenionego wykładowcy. Był jedynym zza żelaznej kurtyny świeckim audytorem na Soborze Watykańskim II. Przez dziesięciolecia łączyła go przyjaźń z Karolem Wojtyłą – księdzem, kardynałem, papieżem – z którym korespondował do końca swojego życia.
Stefan Swieżawski był światowej sławy historykiem filozofii średniowiecznej i promotorem odnowy Kościoła. Oddany Kościołowi katolickiemu, pozostawał wielkim orędownikiem ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego. Profesor, w którego żyłach płynęła krew polska, rusko-litewska i ormiańska, miał wielu przyjaciół nie tylko wśród prawosławnych i protestantów – cieszył się także szacunkiem wyznawców innych religii.
Miłość do średniowiecza
Urodził się 10 lutego 1907 r. w Hołubiu koło Hrubieszowa w rodzinie ziemiańskiej. Odziedziczył ogromny majątek, ale wybrał drogę naukową. Jeszcze w czasach gimnazjalnych we Lwowie angażował się w odnowę Kościoła, był liderem lwowskiego „Odrodzenia”.
Już podczas studiów na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie zetknął się ze sławami polskiej filozofii: Twardowskim, Ajdukiewiczem, Ingardenem.
Weigel: Polacy muszą przestać patrzeć na Jana Pawła II „wstecz” i zacząć patrzeć jego oczami w przyszłość
Pasją jego życia była filozofia średniowieczna. Do jej badań zainspirował go światowej sławy mediewista Etienne Gilson. W latach PRL-u, gdy na uczelniach królował marksizm, filozoficzne i religijne zainteresowania profesora nie były mile widziane. Spotykały go mniejsze i większe szykany, ale nie zawrócił z obranej drogi.
Najcenniejszym owocem jego prac filozoficznych są ośmiotomowe „Dzieje filozofii europejskiej w XV w.” oraz „Dzieje europejskiej filozofii klasycznej” – będące spisaną wersją wykładów prowadzonych w ciągu 30 lat. Prowadzone na KUL, UJ, UMK i UW wykłady profesora cieszyły się wielkim zainteresowaniem, zaś on sam zaskarbił sobie podziw i szacunek kilku generacji studentów.
Święty Tomasz
Starał się na nowo przekazać myśl św. Tomasza z Akwinu, którego Uważał go nie tylko za wielkiego teologa ale też jednego z największych metafizyków, filozofów człowieka i filozofów bytu. „Zainteresowanie św. Tomaszem wiązało się u mnie z zainteresowaniem średniowieczem w ogóle, z poszukiwaniem zrozumienia wiary. Pytania teologiczne coraz bardziej przekształcały się w filozoficzne” – wspominał po latach.
Tłumaczył, że to właśnie Akwinata pozostaje mistrzem filozofii, jako szkoły kontemplacji i mądrości, choć jako dominikanin odbierany był w swoich czasach jako ktoś w rodzaju „chrześcijańskiego hippisa”. Zakony żebracze, jak franciszkanie i dominikanie były wtedy bowiem straszliwym zgorszeniem. Aż takim, że większość europejskich biskupów opowiadała się za ich likwidacją.
Św. Tomasz, pochodzący z wielkiej możnowładczej rodziny miał zostać opatem i oddano go do benedyktynów. On tymczasem uciekł ze wspaniałego klasztoru i poszedł do owych zakonników – żebraków. Profesor podkreślał z przekonaniem, że życie św. Tomasza czy św. Franciszka było życiem hippisów i stanowiło zgorszenie dla wszystkich instytucji kościelnych.
Sobór
Powołany przez kard. Wyszyńskiego na świeckiego eksperta II Soboru Watykańskiego, uczestniczył w dwóch ostatnich sesjach tego zgromadzenia. Był jedynym świeckim audytorem soborowym z krajów komunistycznych. Uczestniczył w przygotowaniu konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes”. Na zakończenie Vaticanum II wraz z Etienne Gilsonem i Jacquesem Maritainem odebrał z rąk Pawła VI orędzie do intelektualistów.
Profesor uważał II Sobór Watykański za najważniejsze wydarzenie XX wieku. Powtarzał, że Sobór ukazał czym jest Kościół i określił „priorytety”, którymi winien kierować się w kolejnych stuleciach. Przekonywał, że Kościół powinien być wspólnotowy, służebny, otwarty. „Tylko ten Kościół jest Kościołem budującym świat przyszłości: świat chrześcijański i duchowy świat całej ludzkości” – mówił prof. Swieżawski.
Przez lata też pozostawał niestrudzonym „apostołem” tej idei i orędownikiem ducha soboru, który uważał za najważniejsze wydarzenie XX wieku. Tłumaczył, że autentyczna wspólnotowość oznacza Kościół, który nie jest Kościołem klerykalnym, kastowym i odrzucającym świeckich kosztem duchowieństwa lub odwrotnie. Chodzi o głęboką wspólnotę zakorzenioną przede wszystkim we wspólnocie eucharystycznej. Kościół ma być służebny, co – po okresie jego „fałszywej ambicji teokratyzmu”, tzn. chęci bezpośredniej władzy w porządku doczesnym – oznacza wyrzeczenie się pragnienia władczości.
Wspominał, iż podczas soboru niejednokrotnie słyszał z ust Pawła VI: „Kościół chce się wyrzec wszelkich śladów władczości”. Powtarzał, że sprawa ta jest aktualna i na innych „szczeblach”; chodzi tu także o władanie proboszcza w parafii, przeora w zakonie. Natomiast „Kościół otwarty, to znaczy naprawdę realnie szukający porozumień, a nie różnic”.
Zdaniem profesora w Polsce postanowienia Vaticanum II realizowano niedostatecznie, co było dramatem prymasa Wyszyńskiego. Musiał on przecież liczyć się z niesprzyjającymi warunkami historycznymi do wprowadzenia soborowych przemian, co oznaczałoby np. rugowanie paternalizmu czy triumfalizmu. Od tych terminów uciekano, były tematem tabu, ale problem pozostał: „Wiemy doskonale, ile tego paternalizmu i triumfalizmu w Kościele polskim było i jest” – ubolewał w jednym z wywiadów.
Po zakończeniu soboru był członkiem utworzonej wówczas Papieskiej Komisji „Iustitia et Pax”. Działał w Komisji Apostolstwa Świeckich Episkopatu Polski, kierowanej przez abp. Wojtyłę.
Przyjaźń z Wojtyłą
Od lat. 50 ub. wieku łączyła go przyjaźń z ks. Wojtyłą. W roku 1954 był jednym z recenzentów jego pracy habilitacyjnej na Uniwersytecie Jagiellońskim – ostatniej jaką obroniono na Wydziale Teologicznym, nim zamknęli go komuniści.
Profesor bardzo wcześnie „poznał się” na młodym kapłanie. Zrobił na nim wrażenie, bo wybijał się spośród pozostałych swoją postawą i zachowaniem. „To był człowiek, który swoje niezwykle skromne dochody rozdawał potrzebującym na prawo i lewo. Właściwie nic nie miał. Widziałem, że był człowiekiem wielkiej, niesłychanej pracy” – wspominał profesor.
W roku 1974, profesor i kard. Wojtyła spotkali się na kongresie tomistycznym we włoskim Fossa Nuova. Po Mszy z homilią metropolity krakowskiego, przyjaciel filozof podszedł do niego i, gdy byli sam na sam, oznajmił: „Będziesz papieżem…”. „Była to rzecz o tyle dziwna, że ja nie posiadam zdolności proroczych. Natomiast w tym wypadku czułem, iż nie mogłem tego nie powiedzieć” – wspominał Swieżawski.
Tuż po tym, gdy „przepowiednia” się spełniła, profesor wysłał list do papieża, przypominając włoski epizod. „Tak jest, drogi Stefanie, przypominam sobie Twoje słowa wypowiedziane w Fossa Nuova – pisał Jan Paweł II w odręcznym liście pisanym na dzień przed uroczystą inauguracją pontyfikatu. – Dziękuję Ci za stałą życzliwość, która towarzyszy mi od lat. Czeka mnie z pewnością egzamin większy od wszystkich dotychczasowych, ale bez reszty powierzam się Chrystusowi i bezgranicznie ufam Jego Matce. Totus Tuus”. W kolejnych latach kontakty przybrały postać obfitej korespondencji, która trwała dziesięciolecia, aż do śmierci Profesora.
70 lat w małżeństwie
Przy całej swej wielkości był człowiekiem skromnym, pełnym poczucia humoru i otwartym na ludzi. Gdy zakończył czynną działalność naukową, przez jego mieszkanie w warszawskim domu sióstr urszulanek szarych przewijały się każdego tygodnia dziesiątki ludzi, goście z kraju i zagranicy: studenci, duchowni, dziennikarze.
Maria i Stefan Swieżawscy przeżyli w małżeństwie ponad 70 lat. Po jubileuszowej Mszy, 1 lipca 2003 r. Profesor powiedział do zgromadzonych: „Szczytem miłości jest przyjaźń. Ja największej przyjaźni doświadczyłem 70 lat temu, kiedy spotkałem się z moją żoną”.
Gdy w 2003 r., kilka miesięcy po 70. rocznicy ślubu, zmarła ukochana żona Profesora, Maria, Papież zatelefonował do ewangelickiego domu opieki „Tabita” w Konstancinie pod Warszawą, gdzie oboje mieszkali przez ostatnie lata, by pocieszyć przyjaciela.
Prof. Stefan Swieżawski zmarł 18 maja 2004 r. w wieku 97 lat. Pochowany został na cmentarzu w Laskach, gdzie spoczął obok żony.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.