Abp Szewczuk: Ukraina pragnie lepszego państwa, rządu, relacji społecznych, prawdziwej demokracji
17 września 2024 | 16:00 | Dawid Gospodarek, Władysław Jacenko, Krzysztof Tomasik | Warszawa Ⓒ Ⓟ
„Ukraińcy, patrząc w przyszłość, podkreślają, że ich kraj po wojnie nie będzie taki sam, jak przed jej wybuchem. Pragniemy lepszego państwa, rządu, relacji społecznych, prawdziwej demokracji i standardów życia. Chcemy, aby Ukraina po wojnie naprawdę była państwem, które stanie się centrum transformacji i nowego życia w całej Unii Europejskiej” – podkreśla arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.
Zwracając się do Kościoła i Polaków abp Szewczuk powiedział: „Przede wszystkim chciałbym podziękować Polakom za ich gościnność i otwartość wobec Ukrainy. Chciałbym prosić, aby się nie denerwowali i nie obrażali z powodu niekiedy „nietypowego” zachowania Ukraińców, ponieważ nie jesteśmy aniołami. Jesteśmy w większości zwykłymi i prostymi ludźmi. Przyjaźń i solidarność, których doświadczyliśmy w poprzednich latach, niech będzie nową kartą w historii stosunków ukraińsko-polskich”.
KAI: Obok prezentacji książki „Orędzia pokoju”, rozmów z przedstawicielami Kościoła i władz państwowych w Warszawie, spotkał się Ksiądz Arcybiskup z Ukraińcami. Co najbardziej leży im na sercu?
Abp Światosław Szewczuk: Oczywiście najważniejszym tematem wszystkich rozmów była wojna w Ukrainie, która jest naprawdę wielkim problemem i traumą dla wszystkich. Z jednej strony powoduje ona ogromne zniszczenia na samej Ukrainie, a Ukraińcy będący w Polsce, kiedy o tym czytają w mediach, prawdopodobnie bardziej przeżywają tragedię wojny niż ludzie, którzy żyją na miejscu. Ponieważ kiedy media przekazują to w sposób oczywisty, ludzka wyobraźnia dodaje wiele od siebie. Jest to naprawdę bardzo trudne.
Ponadto wiele osób ma krewnych i przyjaciół, którzy są na froncie. Gdziekolwiek się spotykam, ludzie przychodzą do mnie i podają mi nazwiska swoich krewnych, którzy albo zaginęli, albo są w rosyjskiej niewoli. Nawet jeden z ojców bazylianów w warszawskiej parafii powiedział, że jego bliski krewny został wzięty do niewoli rosyjskiej. Otrzymałem od niego wszystkie dane i informacje, aby wysłać je do Watykanu, żebyśmy mogli go szukać, a także innych osób znajdujących się w niewoli. Tysiące nazwisk przeszło przez moje ręce, ale tylko kilkaset osób udało się uwolnić. Wiele osób mówi o swoich problemach w Polsce, ponieważ nikt nie jest szczęśliwy, będąc poza swoją ojczyzną. Ludzie doświadczają bardzo silnej nostalgii, tęsknią za swoją ojczyzną. Wiele osób ma wyrzuty sumienia. Zadają sobie pytania: dlaczego tu jestem? Co powinienem robić? Często te wyrzuty sumienia są bardzo poważnym osobistym problemem duchowym. Dlatego ludzie muszą nadać nowy sens swojemu życiu, gdziekolwiek są i zaangażować się na rzecz inicjatyw wspierających Ukrainę.
Duchowe i psychiczne cierpienia mogą być przezwyciężone dzięki konkretnym działaniom. Dlatego ludzie angażują się w wolontariat. Bardzo ofiarni ludzie zbierają datki na Ukrainę, aby zamienić wyrzuty sumienia w jakiś dobry uczynek. Ponadto wiele osób mówi o potrzebie znalezienia dobrej pracy i integracji ze społeczeństwem, w którym żyją. Również Ukraińcy w Niemczech mówili mi to samo.
Pokazuje to, że Ukraińcy to ludzie autentycznej kultury i pracy. Kiedy ktoś jest niezdolny do pracy i nie może utrzymać siebie lub swojej rodziny własną pracą, czuje, że narusza to jego godność. Możliwość utrzymania się i zarabiania na życie jest częścią poczucia ludzkiej godności. Dlatego Ukraińcy starają się sami utrzymywać, pracować i coś wnosić na rzecz kraju, w którym żyją. Wiemy, jak Ukraińcy w Polsce aktywnie rozwijają swoje małe i średnie przedsiębiorstwa, mają firmy płacące podatki. Tym samym pomagają też polskiej gospodarce się rozwijać. Jest to jednak trudne i wymagające wyzwanie. Jest to jeden z tematów naszych rozmów duszpasterskich.
Oczywiście wszyscy pytają, kiedy wojna się skończy? Wszyscy chcą zobaczyć światełko w tunelu. Wszyscy oczekujemy, że Pan Bóg, nasza armia, nasi politycy i społeczność międzynarodowa doprowadzą do sprawiedliwego pokoju. Oczekujemy konkretnych efektów, ale jeszcze ich nie mamy.
KAI: Na ile zmienili się Ukraińcy w ciągu prawie trzech lat od rosyjskiej inwazji? Ich życie całkowicie wywróciło się do góry nogami.
– Wielu z tych, którzy badają społeczeństwo po rosyjskiej inwazji na pełną skalę, twierdzi, że wszyscy stali się inni. Kiedy wybuchła wojna, nastąpił wielki szok, który zresetował wszystkie relacje. Oznacza to, że cały świat stał się dla nas inny. Jest to coś podobnego do zresetowanego komputera. Innymi słowy, coś zgasło i pojawiło się na nowo. Wyzerowanie międzyludzkich relacji pociąga za sobą ich przywrócenie i odnowę.
Na nowo stawiamy sobie pytanie: kim jestem, co muszę robić, jaka jest moja rola i odpowiedzialność w sytuacji działań militarnych? Nigdy w pełni nie zrozumiemy, czym jest wojna. Współczesne działania wojenne całkowicie różnią się od tego, co zwykliśmy wcześniej oglądać w telewizji. Wielu młodych ludzi, szczególnie w Europie, kiedy słyszy słowo „wojna”, myśli o grach komputerowych, i to niestety jest strasznym nieszczęściem, wręcz tragedią.
Podobnie jest z relacjami rodzinnymi. Jak powinienem komunikować się z moją rodziną, z moimi dziećmi? Jaka jest moja odpowiedzialność za ich życie, zdrowie i przyszłość? Podobnie z relacjami społecznymi, z państwem. W stanie wojny wiemy, że znajdujemy się w sytuacji powszechnej mobilizacji i obowiązku obrony ojczyzny. Pojawia się kolejne pytanie: jak wywiązać się z tego obowiązku? Oznacza to, że wszyscy staliśmy się inni. Podkreślam, że Ukraina, która istniała przed 24 lutego 2022 roku, po prostu już nie istnieje. Nie mówię o terytoriach, lecz o ludziach i społeczeństwie. Kiedy ktoś mi mówi: „Znam Ukrainę, bo byłem tam w 2021 roku”. Odpowiadam: „Takiej Ukrainy już nie ma. Niestety nie wiecie, jak ona teraz wygląda”. Mamy wielu pseudo-ekspertów, którzy mówią o Ukrainie lub Rosji, ale zazwyczaj odnosi się to czasów przed wybuchem wojny. W rzeczywistości są oni wielkimi szkodnikami, ponieważ żyją w iluzji, w wyobrażeniu o rzeczywistości, której już dawno nie ma.
Ukraińcy, patrząc w przyszłość, podkreślają, że ich kraj po wojnie nie będzie taki sam, jak przed jej wybuchem. Pragniemy lepszego państwa, rządu, relacji społecznych, prawdziwej demokracji i standardów życia. Chcemy, aby Ukraina po wojnie naprawdę była państwem, które stanie się centrum transformacji i nowego życia w całej Unii Europejskiej.
KAI: Kwestie te są ważne teraz i szczególnie ważne będą po wojnie. Widzimy wyraźnie podziały w ukraińskim społeczeństwie, miliony żyją za granicą, jedni walczą na froncie, inni nie…. Są to problemy znajdujące odbicie zarówno w codziennych rozmowach i w życiu, Internecie… Księże Arcybiskupie, jak Ukraińcy powinni radzić sobie z tymi problemami? Jak widzi Ekscelencja przyszłość Ukrainy?
– Jak już powiedziałem, ukraińskie społeczeństwo się zmieniło i staramy się zrozumieć, w jakiej jest aktualnie kondycji. Obecna sytuacja ma mocne i słabe strony. Zawsze powtarzam sobie słowa Jego Świątobliwości kard. Lubomyra Huzara, który powiedział kiedyś, że Ukraina nie jest podzielona na rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodu kraju i ukraińskojęzycznych Galicjan, ale na tych, którzy kochają Ukrainę i tych, którzy jej nie kochają. Stało się to bardzo widoczne teraz, podczas wojny. Rzeczywiście, nasi chłopcy, którzy oddali życie za Ukrainę, zmieniają Ukrainę nawet po swojej śmierci. W rzeczywistości przypominamy sobie, że cmentarze bojowników o wolność Ukrainy istniały kiedyś tylko na zachodniej Ukrainie. Była to pamięć narodowa i to tylko pewnej części społeczeństwa ukraińskiego. Dziś nasi chłopcy zasiewają swoją krwią i ciałami regiony Sum, Czernihowa, Charkowa, Odessy i wielu innych miejsc. Oznacza to, że cała Ukraina walczy dziś z rosyjskim agresorem. Katolicy i prawosławni, rosyjskojęzyczni, ukraińskojęzyczni obywatele, Żydzi i muzułmanie stanęli razem w obronie swojej ojczyzny. Dlatego stare linie podziału, które gdzieś istniały z powodu zróżnicowanej historii różnych regionów Ukrainy, są czymś, co już minęło, ale pojawiły się nowe linie podziału.
Wielu ekspertów, którzy badają ukraińskie społeczeństwo, mówi, że linie podziału wynikają z tego, że ciężar wojny spadł na barki ludzi nierównomiernie. Ktoś wziął na siebie znacznie więcej nieszczęścia i bólu, a ktoś w mniejszym stopniu. Poczucie sprawiedliwości lub niesprawiedliwości w odniesieniu do ciężaru wojny i wszystkich jej konsekwencji może być nową linią napięć w ukraińskim społeczeństwie.
Podam kilka przykładów. Na początku wojny Kijów był częściowo otoczony. Czuliśmy, że świat nas nie rozumie, ponieważ zanim informacje z Kijowa dotrą do Lwowa, Warszawy czy Berlina, w Kijowie znów wiele się zmieni. Innymi słowy, świat nie nadążał za intensywnością wydarzeń i tragedii, które nas spotykały. Kiedy rozmawiałem z moimi bliskimi, którzy byli we Lwowie, i oni pytali, co będę robić w przyszłym tygodniu w Kijowie, to mnie to bardzo bolało. Boże! Ja przecież nie wiedziałem, czy w ogóle jutro będę żył.
Kolejny przykład. Żołnierz, który walczył na froncie i został ranny. Wrócił do swojej rodziny, a żona nie rozumie jego postawy i zachowania. Ksiądz, który był kapelanem na froncie, wraca do swojej parafii i ludzie mówią, że już go nie rozumieją. Stał się zupełnie innym człowiekiem. Następnie jesteśmy na terytorium, które było okupowane, a potem wyzwolone. Niektórzy pozostali, a inni się ewakuowali i później wrócili. Ci, którzy pozostali, nie rozumieją tych, którzy wyjechali. Sąsiad mówi z dozą pretensji do sąsiada: „Uciekłeś, wyjechałeś, a ja pozostałem tutaj”.
Mamy wiele przykładów różnych doświadczeń wojennych, które mogą powodować nieporozumienia. Musimy z tym sobie radzić. Na przykład w ramach naszego programu leczenia wojennych ran mamy specjalne wytyczne, jak postępować w czasie odwiedzin rannych żołnierzy. Jeden z punktów brzmi: jeśli idziesz do rannego, który stracił rękę czy nogę, nie mów mu tylko, że go rozumiesz i mu współczujesz.
Mamy więc ludzi, którzy chcą być mentalnie daleko od wojny lub żyć tak, jakby jej nie było oraz takich, którzy żyją w prawdzie rzeczywistości wojennej. Mówi się, że łatwo jest iść na wojnę, ale bardzo trudno z niej wrócić. Myślę, że nasz Kościół ma kluczowe zadanie, aby być centrum łącznikowym, które leczy wojenne rany, które łączy różne doświadczenia wojenne i przekształci je w doświadczenie szlachetności i samopoświęcenia w nową uzdrowioną rzeczywistość. Wiele osób mówi też: „Poczekajcie, aż nasi ludzie wrócą z frontu i zobaczą was, skorumpowanych urzędników na waszych stołkach, to wyrzucą was z tych ciepłych posadek”. Sytuacje te pokazują, że wojenna trauma musi być w pozytywny sposób przepracowana. Myślę, że tego nikt inny nie może zrobić, to zadanie Kościoła. Dlatego duszpasterska troska o uzdrowienie wojennych ran będzie kluczowym zagadnieniem w zwycięskiej i wolnej rzeczywistości Ukrainy, przezwyciężającej wszystkie wewnętrzne napięcia. Dzięki naszej pracy będziemy niwelować różnice między Ukraińcami, którzy opuścili Ukrainę, a tymi, którzy pozostali, między Ukraińcami w diasporze i Ukraińcami, którzy na co dzień doświadczali skutków wojny. Nasz Kościół zawsze to robił, ponieważ jest środowiskiem, w którym globalna społeczność ukraińska jednoczyła się i wymieniała darami i doświadczeniem, aby być razem, odnosić sukcesy, być silnym i zwycięskim społeczeństwem.
KAI: Wiele osób straciło nadzieję. Jest wielu zdesperowanych ludzi. Podam przykład ojca, który walczy na froncie na Pokrowskim. Od długiego czasu mówi, że jego życie się skończyło, że już przeżył to co miał przeżyć, teraz nie widzi nic jasnego, żadnej optymistycznej przyszłości. Co powiedziałby Ksiądz Arcybiskup ludziom znajdującym się w takiej sytuacji? Gdzie znaleźć Boga i nadzieję?
– Jest takie ważne stwierdzenie, że zwycięstwo Ukrainy zaczyna się od każdego osobiście. Kiedy rozpaczam, tracę nadzieję i poddaję się, oznacza to, że wróg wygrał. Do tego dochodzi sytuacja określana przez chińskiego mędrca Konfucjusza słowami: „Jeśli nienawidzisz swojego wroga, on już wygrał w twoim sercu”. Dlatego czasami może pojawić się zmęczenie, które znajduje wyraz w jakiejś formie rozpaczy. Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale słowo „wiara”, oznacza otwartość na źródło mocy. Dla chrześcijan wiara w Boga oznacza zjednoczenie ze źródłem energii i siły, które inspiruje mnie i pozwala mi przetrwać oraz pokonać wszystkie przeciwności. Ewangelia mówi, że nic nie jest niemożliwe dla tego, kto wierzy. Oczywiście jest czymś naturalnym, że ktoś, kto walczy długo na froncie, nie widzi sukcesów, i to czasami jest przyczyną apatii. Bardzo trudno jest doradzać komuś, kto jest w okopach pod Pokrowskim, a mnie tam nie ma. Jest jednak kilka bardzo ważnych i uniwersalnych prawd. Czasami nie możemy zmienić okoliczności, w których żyjemy, ale możemy zmienić nasze podejście do nich. To bardzo ważna zasada. Jeśli poddam się apatycznym nastrojom, to one mnie zdominują. Nie możemy im ulegać.
Druga rzecz. Jako chrześcijanie, jesteśmy wezwani do dostrzegania Boga obecnego we wszystkich okolicznościach naszego życia. Czasami myślimy, że w trudnych, dramatycznych okolicznościach, a nawet śmierci, Boga nie ma, ale On jest. On z nami jest zawsze. Przede wszystkim jest obecny we mnie. Odkryjmy zatem obecność Boga przede wszystkim modląc się, zwłaszcza w okopie na froncie. Bóg jest źródłem nadziei, więc zachęcam do szukania obecności Boga. Być może z pomocą kapelana wojskowego, z którym powinno się rozmawiać. Podzielić się z nim swoimi wątpliwościami i zniechęceniem, ponieważ kiedy dzielę się nimi, to fakt samego dzielenia się z kimś już bardzo pomaga.
Trzecia rada to: róbmy dobro. Ponieważ kiedy robimy coś dobrego, nasza negatywna energia przekształca się w pozytywną. Nawet gdy jesteśmy zmartwieni, zatroszczmy się o naszego brata, ponieważ dobrze go rozumiemy, ponieważ sami jesteśmy pogrążeni w zmartwieniu, sprawdźmy, czy ktoś nie potrzebuje od nas pomocy. Miłość do bliźniego ocala serce. Takie pozytywne postawy spotykamy bardzo często wśród ludności cywilnej w najbardziej dotkniętych wojną miastach i wioskach Ukrainy. Jedna z dziewcząt z Charkowa opowiedziała mi, dlaczego jest aktywną wolontariuszką w naszej parafii. Stwierdziła krótko: „Siedząc w przeciwbombowym schronie po wielu godzinach nic nierobienia, mogłabym po prostu zwariować. Kiedy jednak zamieniam energię generowaną przez strach w pomoc innej osobie, to takie działanie mnie uzdrawia”. Jest to zatem kilka prostych zasad, których naprawdę nauczyliśmy się z naszego trudnego i strasznego doświadczenia wojny.
KAI: Powiedział Ksiądz Arcybiskup, cytując Konfucjusza, że jeśli nienawidzimy wroga, to już przegraliśmy. Jak wytłumaczyć, dlaczego Ukraińcy pomagają mieszkańcom obwodu kurskiego? Wywołało to zaskoczenie i kontrowersje. Wiele osób pyta, czy można być w Rosji i traktować w pozytywny sposób ludzi, którzy mogli na przykład głosować na Putina.
– Rzeczywiście, jest to bardzo znamienny fakt. Sam byłem poruszony świadectwem Rosjan, którzy znaleźli się w regionie kurskim pod ukraińską władzą. Jedna starsza pani powiedziała, że Rosjanie odmówili jej ewakuacji. Rosyjscy żołnierze wstrzymali ewakuację i powiedzieli: „Idźcie do Ukraińców, oni was nie skrzywdzą”. Oznacza to, że nie jesteśmy podobni do Rosjan, którzy mordują i najeżdżają, aby niszczyć, kraść, poniżać, gwałcić i zabijać. Będąc w Rosji zachowujemy człowieczeństwo, traktujemy wrogów po ludzku. Dotyczy to sytuacji na zdobytych terytoriach, których Ukraińcy nie chcą, gdyż nie są ich. Pragną natomiast, aby oddano im ziemie, należące do ich suwerennego państwa.
Pamiętam wydarzenie z początku wojny. Kiedy podczas obrony Kijowa oraz obwodów kijowskiego i czernihowskiego, na tych terenach były setki ciał zabitych Rosjan. Spontanicznie powstała organizacja społeczna, która chciała w cywilizowany sposób ciała okupantów wysłać do ich rodzin w Rosji. Jaki był szok, gdy rosyjskie władze nie zgodziły się na to… To pokazuje, że rosyjskie władze i społeczeństwo, mają nie tylko odczłowieczony personel wojskowy, ale także cywilów. Ukraińcy przezwyciężyli swój ból oraz nienawiść i zaproponowali godny pochówek zbrodniarzy. Na tym przykładzie możemy zobaczyć, jak bardzo różnią się między sobą te dwa narody.
KAI: Jak wyjaśnić rozpoczęty właśnie proces regulacji działalności Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego w Ukrainie?
– Przede wszystkim trzeba z mocą podkreślić, że nie chodzi o delegalizację działalności Kościoła. Jest to wrzutka moskiewskiej propagandy, którą z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu podchwyciły ukraińskie media. Byłem wręcz zszokowany, gdy niektórzy ukraińscy dziennikarze oraz politycy, powielali bezmyślnie stereotypową moskiewską propagandę o delegalizacji podlegającego Patriarchatowi Moskwy Kościoła. Wszystkim wiadomo, że Ukraina ma jedno z najbardziej liberalnych ustawodawstw na świecie dotyczące Kościołów i organizacji religijnych. Dziś w Ukrainie nikt nie potrzebuje pozwolenia na to, by gromadzić się na modlitwie. Mamy dziesiątki różnych organizacji religijnych, które działają bez zgody ze strony państwa, a nawet nie starają się o jakąkolwiek prawną rejestrację. Państwo nie ma żadnych narzędzi, aby zabronić komuś zgromadzeń modlitewnych. To przykre, że także niektórzy kościelni zwierzchnicy powtarzają frazesy rosyjskiej propagandy, o tym że w Ukrainie zabrania się prawa do modlitwy.
Należy zwrócić uwagę, że obecnie całe ukraińskie środowisko religijne stało się celem bardzo cynicznego ataku ze strony Rosji. Kiedy hierarchowie Patriarchatu Moskiewskiego wypowiedzieli świętą wojnę przeciwko Ukrainie, wielu wyznawców rosyjskiego Kościoła przyjęło to jako wezwanie do działania. To, co kiedyś było nazywane instrumentalizacją religii, w obecnym wydaniu Rosyjskim stało się jej militaryzacją. Anglikański Synod Biskupów w odniesieniu do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego jako pierwszy użył sformułowania o jego militaryzacji.
Podjęte przez władze ukraińskie prawne kroki nie mają charakteru zakazującego działalność, lecz są zabiegiem zapobiegawczym przed militaryzacją ze strony państwa-agresora Kościoła Moskiewskiego Patriarchatu, który stał się rzecznikiem ideologii „rosyjskiego świata”. Rosja z premedytacja wykorzystuje każdą organizację religijną do własnych politycznych celów a prawosławie w Ukrainie jako pierwsze padło ofiarą manipulacji ze strony państwa-agresora. Widać to wyraźnie, jak na przykład muzułmanie i inne organizacje religijne w Rosji są całkowicie kontrolowane przez autorytarne rosyjskie władze.
Ustawodawcy ukraińskiemu nie chodziło zatem o zakazywanie, ale o ochronę Kościoła Patriarchatu Moskiewskiego w Ukrainie przed wpływami ze strony kraju agresora. Czas pokaże, jak te uchwały zostaną wdrożone, gdyż jest wiele przepisów, które zostały przyjęte na poziomie deklaratywnym i intencjonalnym ale w życie nigdy nie weszły.
KAI: Jak Ksiądz Arcybiskup postrzega w ogóle Rosyjski Kościół Prawosławny (RKP). Czy jest to jeszcze Kościół, czy może już tylko organ rosyjskich służb specjalnych?
– Jestem bardzo ostrożny w opiniach o rosyjskim prawosławiu. Nie chcę pryncypialnie osądzać, ponieważ Kościół ma dwa wymiary: Kościół jako wspólnota wiernych i Kościół jako instytucja. Jeśli chodzi o Rosyjski Kościół Prawosławny jako instytucję, powszechnie wiadomo, że jego nazwa została mu nadana przez Stalina. Przypomnijmy, że pod rządami carskimi Kościół ten był nazywany Prawosławnym Grecko-Rosyjskim Kościołem. Nazwa RKP została nadana przez Stalina i stał się on narzędziem manipulacji wiernych prawosławnych przez władze komunistyczne. Przypomnijmy, że został wykorzystany instrumentalnie jako narzędzie represji wobec Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i tak jest do dziś. Dlatego, jeśli chodzi o instytucjonalny kształt RKP, tak twierdzi wielu ekspertów, jest on częścią rosyjskiego mechanizmu państwowego, zarówno propagandowego, jak i represyjnego, a niektórzy twierdzą, że nawet wojskowego. Obok tego nadal chcę wierzyć, że jest wielu dobrych, prostych wierzących prawosławnych, którzy mogą czuć się zmanipulowani, ale oni milczą, nie widzimy ich i nie słyszymy. W rzeczywistości ideologia putinizmu obecnie głęboko przeniknęła do świadomości milionów Rosjan, tak jak ideologia nazizmu w czasach Hitlera w Niemczech. Jest to bardzo skomplikowane zjawisko i mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy wszystkie jego aspekty zostaną ujawnione.
KAI: Po wizycie Berlinie teraz była Warszawa, gdzie Ksiądz Arcybiskup zaprezentował swoją książkę „Orędzia pokoju” będącą zbiorem jego codziennych przesłań do Ukraińców i całego świata w pierwszym roku wojny. Był to kolejny etap szeroko zakrojonej misji UKGK jako rzecznika walczącej Ukrainy na forum Europy i świata.
– Po Berlinie i Warszawie była Rumunia, teraz Estonia, Rzym i Francja. Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim, którzy są częścią misji naszego Kościoła jako rzecznika walczącej Ukrainy. Na przykład biskup Hryhorij Komar, wziął udział w Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Quito w Ekwadorze. Miałem zaproszenie, aby tam pojechać, ale nie mam niestety daru bilokacji, więc wysyłam swoich przedstawicieli na różne wydarzenia, aby opowiedzieli biskupom Ameryki Łacińskiej, prawdę o Ukrainie. Ponieważ widzimy, jak świat ulega manipulacjom rosyjskiej propagandy.
Przyjechałem do Warszawy ze stolicy Niemiec, gdzie miałem okazję przemawiać zarówno do przedstawicieli Kościoła katolickiego, innych Kościołów i religii w Niemczech, jak i do najwyższych władz państwowych, z kanclerzem Olafem Scholzem na czele. Według ekspertów, Niemcy są najbardziej podatnym na propagandę Moskwy krajem Unii Europejskiej. Niemcy wkraczają teraz w okres kampanii przedwyborczej do parlamentu. Będzie to zatem rok dużych turbulencji. Rosja na pewno skieruje teraz całą siłę swoich medialnych rakiet i bomb, aby propagandowo wpływać na Niemcy. Dlatego tak ważne było, aby przemówić do umysłów i serc polityków, osób życia publicznego i religijnego, aby ostrzec ich przed niebezpieczeństwem zarażenia się moskiewską propagandą. Wiemy też, jak wielu Niemców z byłego Związku Radzieckiego przeniosło się do Niemiec. Wielu z nich żyje iluzjami przeszłości i nadal są w niewoli sowieckiej propagandy o pokoju na świecie, tak jak to było za sowieckich czasów. Dlatego głos naszego Kościoła jest bardzo ważny, ponieważ wyraża on w głos ukraińskiego narodu i państwa. Mówi się często, że państwo rosyjskie ma własną propagandę, a państwo ukraińskie ma własną propagandę, ale my jako Kościół nie pasujemy do tych kategorii. Przełamujemy je, ponieważ Kościół jest głosem nie państwa, nie polityków, ale zwykłych ludzi siedzących w okopach na linii frontu, pod bombami w naszych miastach i wioskach, pracujących na rzecz zwycięstwa Ukrainy. Dlatego głos Kościoła jest niezwykle ważny.
Miałem wyjątkową okazję przemówić także do polskiego społeczeństwa przy okazji prezentacji polskiego wydania książki „Orędzia pokoju”. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy przyczynili się do wydania książki i wzięli udział w spotkaniu. Mam nadzieję, że książka wydana po polsku będzie miała swoją historię i zacznie żyć własnym życiem. Każdy, kto chce dowiedzieć się prawdy o Ukrainie, w szczególności o tym, jak przetrwaliśmy pierwszy rok wojny, będzie miał dobre źródło, z którego będzie mógł czerpać. Poszerzy swoją wiedzę nie opierając się tylko na mediach, ale także na podstawie świadectwa naszego Kościoła. Z Warszawy pojechałem do Rumunii, gdzie spotkałem się ukraińskimi grekokatolikami. Potem wybieram się do Estonii, gdzie spotkam się m. in. z władzami państwowymi na najwyższym szczeblu, z przywódcami estońskiego Kościoła oraz z ukraińską społecznością. Z Estonii jadę do Rzymu na drugą sesję Synodu Biskupów na temat synodalności, a z Rzymu do Francji, gdzie odbędą się również spotkania na wysokim szczeblu z władzami państwowymi. W Lourdes wygłoszę przemówienie do biskupów Francji. Po tym maratonie powrócę na Ukrainę. Cały czas mam nadzieję i przekonanie, że robię coś dobrego dla Ukrainy.
KAI: Po prawie trzech latach wojny, co chciałby Ksiądz Arcybiskup przekazać Kościołowi w Polsce i Polakom?
– Przede wszystkim chciałbym podziękować Polakom za ich gościnność i otwartość wobec Ukrainy. Chciałbym prosić, aby się nie denerwowali i nie obrażali z powodu niekiedy „nietypowego” zachowania Ukraińców, ponieważ nie jesteśmy aniołami. Jesteśmy w większości zwykłymi i prostymi ludźmi. Przyjaźń i solidarność, których doświadczyliśmy w poprzednich latach, niech będzie nową kartą w historii stosunków ukraińsko-polskich.
Drugą rzeczą, o którą chcę prosić Polaków, jest to, aby nie dali się zwieść rosyjskiej propagandzie, ponieważ Rosja naprawdę chce wykorzystać także Polskę jako narzędzie w swojej geopolityce. Historia pokazuje, że kiedy Ukraińcy i Polacy byli ze sobą w stanie wojny, kiedy dochodziło do napięć, beneficjentem zawsze była Rosja. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim ludziom nauki i kultury w Polsce, którzy zawsze powtarzają, że wojna w Ukrainie jest „za naszą i waszą wolność”.
Po trzecie. Nie wierzmy w idee tak zwanej polityki historycznej. Ponieważ słyszymy, że niektóre partie polityczne pasożytują na historycznych ciemnych kartach, wzajemnych pretensjach i niezabliźnionych ranach w stosunkach ukraińsko-polskich. Wiemy też, że samo wyrażenie „polityka historyczna” jest sprzecznością samą w sobie. Kiedy ktoś tworzy politykę opartą na historii i rzutuje ją na dzień dzisiejszy oraz przyszłość, myli się i działa destrukcyjnie. Jest jak ktoś, kto idzie do przodu, ale ma głowę odwróconą do tyłu. Budujmy więc naszą przyszłość na pozytywnych przykładach z przeszłości i skarbie naszych relacji, które dotychczas zbudowaliśmy.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.