Drukuj Powrót do artykułu

Bakterie, szczury, zima i ekonomia. Czterej jeźdźcy popowodziowych zagrożeń

25 października 2024 | 09:48 | Fundacja Polska z Natury | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Jacek Halicki/CC BY-SA 4.0

Odbudowa po powodzi trwa. W wielu miejscach większość czasu poświęcono na usuwanie zniszczeń i przywracanie budynków do użytku oraz usprawnienie przejezdności dróg. Niestety los nie oszczędza powodzian. Sprzątanie po wielkiej wodzie zajmie miesiące, jeśli nie lata. Dodatkowo na ofiary powodzi czyhają mniej oczywiste zagrożenia, o których mówią eksperci.

Południowo-zachodnią Polskę w połowie września nawiedziła największa powódź od 1997 r. Miasta tj. Kłodzko, Lądek-Zdrój, Głuchołazy, Stronie Śląskie zostały w dużej mierze zniszczone przez wodę. Woda uszkodziła ponad 11,5 tys. budynków mieszkalnych i gospodarczych, setki dróg i mostów, 426 budynków użyteczności publicznej, takich jak szkoły, ośrodki kultury czy budynki lokalnych OSP. Pod wodą znalazło się 68 tys. ha użytków rolnych, poszkodowanych jest łącznie około 57 tys. osób. To liczby, ale nie sposób zmierzyć skali ludzkich tragedii, utraty dorobku życia czy sąsiedztwa. Oficjalne dane podają, że w wyniku powodzi zginęło 9 osób.

Brutalny niż

Powódź została wywołana przez niż genueński – cykliczne zjawisko atmosferyczne, które w tym roku funkcjonowało „na sterydach”. „Dwa czynniki sprawiły, że jest on aż tak brutalny. Oba związane ze zmianami klimatu” – mówił w rozmowie z Fundacją Polska z Natury dr Michał Marosz z IMGW. „Po pierwsze obserwujemy od lat wzrost temperatury powietrza, ale też temperatury powierzchni wody. Im powietrze jest cieplejsze, tym więcej wilgoci może pomieścić. Tegoroczne lato na południu Europy było ekstremalne jeśli chodzi o temperatury, które często przekraczały 40 st. C. Organizatorzy podróży odwoływali rezerwacje we Włoszech, Hiszpanii czy Chorwacji, bo gospodarze nie byli w stanie zapewnić gościom dostępu do wody. Temperatury Morza Śródziemnego również były bardzo wysokie, więc parowanie wody intensywniejsze. Ten niż genueński posuwał się nad Polską znacznie wolniej, obserwując go miałem wrażenie, że miejscami się zatrzymywał – był blokowany przez układy wysokiego ciśnienia” – tłumaczył naukowiec.

Woda dopiero co opadła

Jakie kroki podjęły władze państwowe? Rząd przyjął specustawę powodziową, a także powołał pełnomocnika ds. odbudowy, którym został były szef MSW Marcin Kierwiński. Teraz trzeba liczyć na to, żeby te działania przyniosą pożądany efekt. Dominik Mikołajczyk, redaktor naczelny portalu InfoSecurity24.pl wskazuje, że woda w wielu miejscach opadła całkiem niedawno, a to utrudnia rozpoczęcie naprawy szkód. „Odbudowa terenów popowodziowych dopiero co ruszyła, a w wielu miejscach przez większość czasu trwało usuwanie zniszczeń i przywracanie budynków do użytku oraz usprawnienie przejezdności dróg” – wyjaśnia ekspert.

Teraz nastąpił etap uruchomienia pomocy finansowej dla osób, które w wyniku powodzi straciły swoje mienie. „Wiemy, że proces ten ma być uproszczony. Pozostaje liczyć na to, żeby środki te jak najszybciej trafią do osób poszkodowanych” – podkreśla Dominik Mikołajczyk. Niestety obecne warunki ekonomiczne na południu Polski i w skali całego kraju nie napawają optymizmem.

Biznes, turystyka i warunki ekonomiczne

Odbudowa terenów popowodziowych nie będzie łatwa, a na pewno nie będzie sprzyjać temu sytuacja gospodarcza w kraju. Dr Artur Bartoszewicz, ekonomista i ekspert w zakresie polityki publicznej Szkoły Głównej Handlowej (SGH) zwraca uwagę, że gospodarka Polski złapała zadyszkę, a to utrudni odtworzenie zniszczonych miejsc pracy, zwłaszcza na południu kraju.

„Jeżeli ktoś w tym okresie stracił swój biznes lub różnego rodzaju maszyny i urządzenia produkcyjne, a zakład pracy w ciągu od 1 do 2 miesięcy nie zostanie odbudowany, to przedsiębiorcy będą zmuszeni do zawieszania działalności lub nawet redukcji zatrudnienia” – mówi dr Artur Bartoszewicz.

Przywracanie zniszczonych miejsc pracy potrwa długo, zwłaszcza w sektorze usług, hotelarstwie i turystyce, które okazują się być jedną z najbardziej dotkniętych branż przez kataklizm. „Skala zniszczeń i strach zmniejszyły napływ turystów na południu Polski, więc zanim turystyka ponownie stanie na nogi, minie sporo czasu” – podkreśla Artur Bartoszewicz. Jednak na tym zmartwienia powodzian się nie kończą, a kolejnym problem są rosnące ceny.

Odbudowa domów i mieszkań na terenach popowodziowych wiążę się z większym popytem na materiały budowlane, co automatycznie generuje wzrost ich cen. Artur Bartoszewicz dodaje, że należy spodziewać się także wyższych cen usług budowlanych. „Liczba domów i mieszkań do odbudowy jest ogromna, a specjalistów jest za mało, zatem ceny ich usług pójdą do góry” – wyjaśnia ekonomista.

To już się dzieje. W sierpniu  wzrosły ceny w takich kategoriach, jak płyty OSB i drewno (wzrost o 10 proc. r/r), cement i wapno (4 proc.), stolarka, ściany oraz kominy (3 proc.), farby, lakiery i artykuły do otoczenia domu (1 proc.) – wynika z analizy Grupy PSB Handel.

Polski rząd obiecał pomoc poszkodowanym w wyniku powodzi, jednak bezzwrotna pomoc państwa polskiego w wysokości 100 tys. zł na mieszkania i 200 tys. zł na dom z całą pewnością nie wystarczy przy tak ogromnej skali zniszczeń. „Oczywiście to dobrze, że rząd przeznacza środki na odbudowę, ale łączna ilość pieniędzy jest nieadekwatna do rzeczywistych potrzeb” – zaznacza Artur Bartoszewicz. Niestety to nie koniec złych informacji dla mieszkańców południowej Polski. Oprócz zniszczeń tysięcy domów i mieszkań woda stwarza realne zagrożenia dla zdrowia. Problemy się nawarstwiają.

Bakterie i szczury

Wiele osób mieszka w warunkach, gdzie panują niskie temperatury często bez dostaw prądu i wody. Dr Michał Sutkowski, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej wskazuje, że woda przyniosła ze sobą ogromną ilość odpadków organicznych, co stwarza bardzo dobre warunki dla szczurów szukających pożywienia. Z kolei błoto i gruz stanowią dla nich potencjalne miejsce do ich rozmnażania.

„Najgroźniejsze są ugryzienia szczurów, co doprowadza do zakażeń, a to wywołuje zmiany ropne i niegojące się rany” – ostrzega lekarz. Jak dodaje, to wymaga od lokalnych mieszkańców regularnego sprawdzania kalendarza szczepień i pamiętania o szczepieniu przeciwko tężcowi. W przypadku ugryzienia przez szczura często wymagane jest stosowanie antybiotyku. Dr Michał Sutkowski zwraca uwagę, że największy problem ze szczurami występuje na pierwszych zalanych terenach np. w Kotlinie Kłodzkiej. Jednak na chwilę obecną służby sanitarne nie odnotowały duży liczby chorób przenoszonych przez szczury.

Obecnie nie ma jeszcze możliwości, aby z zalanych miast pozbyć się odpadów biologicznych, który stanowi idealne siedlisko do namnażania się różnych bakterii. Ponadto już rozpoczął się sezon infekcyjny. Dr Michał Sutkowski podkreśla, że powodzianie żyją w permanentnym stresie, co osłabia ich organizm i naraża ich na kolejne infekcje.

Ponadto po powodzi przy trudnych warunkach sanitarnych łatwo także o liczne zatrucia. „Woda naniosła ze sobą ogromne ilości materiału biologicznego, który w kontakcie z żywnością o dłuższym terminie ważności może wywołać mogą liczne zatrucia pokarmowe” – wyjaśnia dr Michał Sutkowski. Jak dodaje, najlepszą metodą zadbania zdrowie powinna być zutylizowana żywności z uwagi na możliwość wystąpienia bakterii escherichia coli, salmonella lub shigella, co może wywołać biegunkę, wymioty, gorączkę, bóle brzucha lub odwodnienie.

Co więcej, w warunkach nie sanitarnych gromadzi się wilgoć i pleśń, a to wilgoć tworzy warunki do namnażania się grzybów pleśniowych jak Aspergillus. „To jest szczególnie niebezpieczne dla osób z astmą, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP), małych dzieci, starszych osób, z otyłością lub tych po przeszczepach, ponieważ mają oni osłabioną odporność” – ostrzega lekarz.

Powódź doprowadziła do zniszczenia dobytków wielu osób. Jednak to nie koniec wyzwań. „W niedalekiej przyszłości możemy się spodziewać wielu zakażeń i nasilenia chorób przewlekłych” – prognozuje dr Michał Sutkowski. Dodaje, że na terenach popowodziowych wiele aptek zostało zniszczonych, co utrudnia zdobycie leków, a to może pogorszyć stan zdrowia wielu lokalnych mieszkańców.

Długi powrót do normalności

Mieszkańcy południowej Polski nie będą mieli lekko. Obecne warunki ekonomiczne, wzrost cen materiałów i usług budowlanych oraz zagrożenie różnymi bakteriami sprawiają, że powodzianie jeszcze długo nie zaznają spokoju i normalności. Nie zapominajmy, że zbliża się zima, co utrudni odbudowę budynków i infrastruktury. Tak naprawdę wielu mieszkańców robi co może, aby doprowadzić swoje domy i mieszkania do stanu używalności przed nadejściem niskich temperatur. „Jest ustawa o szczególnych zasadach odbudowy, remontów i rozbiórek obiektów budowlanych zniszczonych lub uszkodzonych w wyniku żywiołu, która pozwala MSWiA wydać takie rozporządzenie” – mówił pod koniec września minister rozwoju Krzysztof Paszyk.

Ważne będzie także przygotowanie się do przyszłość – nie jesteśmy w stanie przewidzieć kiedy region dotknie kolejna powódź. Agnieszka Hobot, hydrolog i redaktor naczelna portalu „Wodne Sprawy” podkreślała w rozmowie z Fundacją Polska z Natury, że w wielu miejscach dużo skuteczniejsza będzie naturalna retencja w postaci odsunięcia wałów od rzeki i przywrócenia jej naturalnych terenów zalewowych. Przekonuje, że nadszedł czas, abyśmy przedefiniowali nasze podejście do polityki rzecznej.

Obszary gęsto zaludnione wzdłuż cieków nadal będą potrzebowały kolejnych zbiorników przeciwpowodziowych, ale powinniśmy pozwolić naturze działać po swojemu. „Myślę, że w wielu miejscach wały przeciwpowodziowe nadal będą potrzebne, jednak tegoroczna powódź pokazała, że nie wszędzie spełniają one swoją rolę” – wyjaśnia Agnieszka Hobot. Jak dodaje, należy pozwolić terenom przyrzecznym tj. łąki i lasy na przyjęcie wody powodziowej. Ekspertka podkreśla, że powinniśmy pozwolić rzekom swobodnie meandrować i wylewać. Tym podejściem można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. „To jest remedium nie tylko na powódź, ale także efektywny sposób na przeciwdziałanie skutkom suszy. Pozwalając rzekom na powrót do ich naturalnych procesów, możemy jednocześnie zmniejszać ryzyko powodzi oraz zwiększać retencję wody” – przekonuje Agnieszka Hobot. Naturalne rozwiązania pozwalają na stabilne gospodarowanie wodą.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.