Chcemy być trzecią siłą polityczną w Polsce
13 czerwca 2010 | 16:13 | Alina Petrowa-Wasilewicz / maz Ⓒ Ⓟ
Podczas wyborów 20 czerwca zdecydujemy, kto będzie trzecią siłą w Polsce – z jakim poparciem poszczególne siły będą prowadzić polską politykę – podkreśla w rozmowie z KAI Marek Jurek, kandydat na prezydenta RP.
Przewodniczący Prawicy Rzeczpospolitej mówi też o swoim stanowisku wobec in vitro, określa jakie będą jego priorytety w przypadku wygrania wyborów i tłumaczy co różni go w poglądach od Jarosława Kaczyńskiego.
Publikujemy pełną treść wywiadu:
KAI: Jakie propozycje ustawodawcze chroniące życie wniesie Pan Marszałek jako prezydent RP?
Marek Jurek: Najważniejsze jest potwierdzenie prawa do życia jako pierwszego z praw człowieka. Będę wspierał każdą inicjatywę chroniącą życie, wspierając parlamentarzystów pragnących pracować na rzecz cywilizacji życia na forum krajowym i europejskim. Chcę też być oparciem dla środowisk społecznych podejmujących tę sprawę.
KAI: Z tego, co Pan mówi wynika, że ustawa o dopuszczalności przerywania ciąży musiałaby być znowelizowana.
Powinna, ale jeszcze ważniejsze od zmian w ustawodawstwie zwykłym jest konstytucyjne potwierdzenie, że prawo do życia jest podstawowym prawem człowieka. Bo każdą ustawę zwykłą można zmienić inną ustawą zwykłą, tym bardziej, że widzimy, jak bardzo stale obniżany jest poziom ochrony życia przez wojnę podjazdową. Na przykład przez zmianę rozumienia kategorii ciąży w wyniku przestępstwa – jeszcze dwa lata temu to był tylko gwałt, dziś – po sprawie Agaty – za powód wystarczający do zabicia dziecka uznaje się szkolny związek gimnazjalistów, którzy rozpoczęli współżycie. Natomiast gdybyśmy cztery lata temu przyjęli wspierane przeze mnie zmiany konstytucyjne (które zaproponowała jedna trzecie Izby, a poparła jej 60 % większość) prawdopodobnie nie byłoby sprawy Agaty, a debata na temat in vitro wyglądałaby inaczej, szczególnie w odniesieniu do dramatu niszczenia życia w fazie embrionalnej, co dziś jest faktem.
Również decyzje rządu w delegowaniu sędziów do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka musiałyby wyglądać inaczej, bo nie byłoby możliwe wysyłania tam prawników kwestionujących porządek konstytucyjny. Dzisiaj niestety podejście do prawa do życia jest bardzo rozmyte.
KAI: Pierwszym krokiem nowego prezydenta byłaby więc zmiany w konstytucji.
Inicjatywa w tym zakresie należy do Parlamentu – bo Prezydent nie powinien traktować swej inicjatywy ustawodawczej jako demonstracji. Ale powinien wspierać każdą dobrą inicjatywę polityczną i społeczną. Tak działałem kierując Sejmem. Do wierności cywilizacji życia zobowiązuje nas dziedzictwo Jana Pawła II i błogosławionego Księdza Jerzego. Wierzę, że jeśli pozostaniemy im wierni – mamy przed sobą przyszłość i wykorzystamy potencjał moralny, z którym zaczęliśmy budować niepodległość. Jeżeli nie – to go roztrwonimy.
KAI: Obecnie w Sejmie złożonych jest 5 ustaw dotyczących in vitro dwie PO, jedna PiS, SLD oraz projekt społeczny Contra in vitro. Która jest najbliższa Pańskim przekonaniom?
Jestem przeciwny metodzie in vitro jako prowadzącej w istocie do selekcji urodzeń, więc podzielam intencje projektu Contra in vitro. Jednak wszystkie te projekty podejmują tezę zwolenników in vitro o zgodności towarzyszących jej działań z prawem, zamiast po prostu bronić faktu, że w polskim ustawodawstwie za początek życia uznaje się poczęcie i choć w wielu wypadkach życie potem nie jest karnie chronione, akurat art. 157a chroni każde dziecko poczęte, zarówno naturalnie, jak i pozaustrojowo. Potwierdził to polski Sejm przyjętą ogromną większością głosów uchwałą cztery lata temu. Głosowali za tym obecny premier Donald Tusk i obecna minister zdrowia Ewa Kopacz.
Poczęcie jako moment początku życia ludzkiego wskazuje kilka ustaw – Kodeks Karny, Kodeks Cywilny i Opiekuńczy, Kodeks Rodzinny, Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka. W tej ostatniej w art. 2 powiedziane jest wyraźnie, że dzieckiem jest każda ludzka istota od momentu poczęcia. Projekty ustaw wszczynają więc abstrakcyjny spór moralny nie widząc konieczności interwencji prawnej wobec niszczenia życia konkretnych dzieci, które już zostały poczęte. Traktują prawo jak deklarację przekonań, a nie normy, które trzeba wykonywać chroniąc ludzi.
Rozmawiałem z trzema ministrami sprawiedliwości, gdy wykonywali jeszcze funkcje prokuratorów generalnych – Krzysztofem Kwiatkowskim, Andrzejem Czumą i Zbigniewem Ćwiąkalskim – o konieczności działań w tej sprawie. Chorobą polskiej polityki jest to, że politycy lubią od czasu do czasu się pokłócić – dzięki czemu odbywa się tzw. „pozycjonowanie”, podział ról, zbieranie głosów z różnych stron podzielonej opinii publicznej – zamiast budować konsekwentnie państwo, które chroni ludzi.
KAI: Jak ocenia Pan stan naszej polityki?
Z faktu, że nie przeprowadzono w 1989 r. dekomunizacji i że nie udało się w wolnej Polsce przeprowadzić koniecznych zmian społecznych, zrodził się program IV Rzeczpospolitej, który w 2005 r. został poparty przez 80 proc. społeczeństwa. Za ideą naprawy życia publicznego opowiadały się i PiS, i PO, i LPR. W tej chwili wszystkie dominujące partie się z tego wycofują, twierdząc, że właściwie możemy uznać, że tak jak na początku lat 90. potrzebna jest jedynie techniczna modernizacja, a mówienie o sprawiedliwości, pozycji Polski w Europie, prawach rodziny nie jest istotne. A przecież wiemy z doświadczenia, że lekceważenie zasad w życiu publicznym wcale nie świadczy o pragmatyzmie i skuteczności w sferze materialnej – w gospodarce, rozwoju, infrastrukturze. Przeciwnie – sprawy te domagają się właśnie myślenia w kategoriach przyszłości, uczciwości, odporności na presję grup interesu, po prostu – zasad. Dla mnie zmiany, które zrealizują nadzieję, którą poparliśmy pięć lat temu, są nadal aktualne i konieczne.
KAI: Jakie zmiany ma Pan przede wszystkim na myśli?
Umieszczenie praw rodziny jako zasadniczego kryterium życia ekonomicznego, w centrum polityki państwa. Aktywna polityka na forum europejskim, w tym budowanie opinii chrześcijańskiej w Europie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego rząd premiera Tuska nie przyłączył się do państw wspierających Włochy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w sprawie krzyży w klasach szkolnych, ale jeszcze bardziej nie rozumiem dlaczego opozycja nie domagała się tego od rządu. Po stronie Włoch stanęły prawosławne kraje z południa Unii Europejskiej – Grecja, Bułgaria, Rumunia, małe kraje katolickie – Litwa i Malta. W Polsce nie ma sprawy – ani dla rządu, ani dla opozycji, a przecież chodzi o miejsce chrześcijaństwa w życiu społecznym i o szansę na budowanie opinii chrześcijańskiej w Europie.
Jeszcze bardziej aktualny jest program przywrócenia znaczenia zasad, przekonań i odpowiedzialności w polityce. Po nadziei, że polityka polska będzie skoncentrowana wokół dobra publicznego, od pięciu lat widzimy coraz większą kontrolę partyjnych central w stosunku do opinii publicznej i poszczególnych polityków. Za tym idzie wzrost konformizmu w polityce. Zagrożone są nowe instytucje, które powstały w nowym państwie, takie jak Instytut Pamięci Narodowej czy Centralne Biuro Antykorupcyjne. Partie wydzierają sobie te instytucje, podczas gdy miały służyć dobru publicznemu.
Program uzdrowienia życia publicznego jest wciąż aktualny – jest potrzebny Polsce, a wyborcy, którzy się za nim opowiedzieli, mają prawo do lojalności ze strony polityków, którzy powinni ten program zrealizować.
Projekt Czwartej Rzeczypospolitej został wyszydzony przez przeciwników i zdeformowany przez wykonawców. Uważam, że należy podjąć na nowo jego pierwotne intencje i zrealizować.
KAI: Ale czy znajdzie się dostateczne poparcie społeczne dla tego projektu i dostateczna liczba osób, które zaangażowałyby się w jego funkcjonowanie?
Chcę przebudzić, zwłaszcza wśród młodej inteligencji o poglądach chrześcijańskich, wiarę we własne siły, wiarę, że możemy wpływać na politykę państwa nie tylko popierając konkretne partie, ale zbudować własną reprezentację i wpływać na kierunek spraw kraju. Chcę przełamać wielkie poczucie niemożności, przez co jesteśmy tylko kibicami polityki, a przecież Polska to nie stadion, a życie publiczne to nie mecz.
KAI: Ktoś powiedział, że obecnie Polacy chcą mieć święty spokój i warunki do grillowania. Można taką postawę zrozumieć, ale idzie to bardzo daleko – jest to odwrót od polityki i myślenia w kategoriach dobra wspólnego.
Klasyczna filozofia społeczna uczy, że po latach tyranii narody łatwo popadają we władzę oligarchii – zmieniają władzę, której nienawidzą, na władzę, której biernie się poddają. Słabość instytucji obywatelskich pokazały tzw. prawybory w PO. Okazało się, że w partii rządzącej, która ma rekordowe sondaże, do prawyborów, które miały wyłonić kandydata na prezydenta (a liderzy PO wręcz głosili, że wybierają prezydenta), poszło zaledwie 27 tys. ludzi. Dlatego zadaniem Prezydenta jest odbudowa przestrzeni obywatelskiej. Prezydent nie powinien być człowiekiem jednej partii, tylko gwarantem realizacji polskiej racji stanu.
Mój program to prezydentura aktywna, wpływająca na politykę rządu i na proces ustawodawczy poprzez kompetencje, które Prezydentowi przyznaje Konstytucja. Jednocześnie Prezydent powinien być arbitrem i rzecznikiem solidarności, powinien zachęcać rząd i opozycję do dialogu i włączać w ten dialog społeczeństwo obywatelskie, autorytety społeczne, stowarzyszenia.
KAI: Hasło Pańskiej kampanii wyborczej brzmi: „Najważniejsza jest wiarygodność”.
Prof. Elzenberg pisał, że odwaga nie tylko jest cnotą, ale warunkiem wszystkich cnót. Tak samo wiarygodność: ona jest warunkiem realizacji wszelkich deklaracji i zobowiązań. Tymczasem plagą polskiej polityki są zobowiązania równie łatwo składane, jak potem zapominane, a nawet odwoływane. Dziś tak jest z programem Czwartej Rzeczypospolitej.
Politycy zawsze będą mieli pokusę lekkomyślnego deklarowania intencji, ale jeżeli społeczeństwo jest silne, opinia publiczna potrafi zarówno oceniać zobowiązania, jak i wymuszać ich realizację. Choć dziś przeszkadza w tym złe prawo wyborcze, które daje partyjnym centralom gwarancję nieprzerwanej obecności politycznej, zmienia tylko zakres ich władzy. Natomiast tam, gdzie wybory przeprowadzane są większościowo, w jednomandatowych okręgach wyborczych, nawet wybitni politycy ponoszą odpowiedzialność za politykę swojego rządu. Tam nie ratują ich żadne pierwsze miejsca na listach. W takim systemie polityk musi się liczyć ze stanowiskiem swojej partii, ale również z tym, że za nieodpowiedzialny konformizm będzie odpowiadał przed wyborcami. Musi się liczyć z indywidualną odpowiedzialnością, przed którą nie chroni gwarantowane miejsce na centralnie ustalanej liście.
KAI: Co jest najważniejsze dla partii chrześcijańsko-konserwatywnej?
Prawa rodziny – to rzecz najważniejsza zawsze, ale zwłaszcza dzisiaj, bo od przełamania kryzysu demograficznego zależy przyszłość Polski – ekonomiczna, społeczna, siła naszego państwa. Kryzys demograficzny odczuwamy już dzisiaj, kiedy powstają pomysły wydłużenia czasu pracy ludzi starszych. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, bo nie ma już prostej zastępowalności pokoleń.
Nie przełamiemy tego za pomocą działań administracyjnych, ale dzięki solidarności, gdy państwo stanie po stronie rodzin, zmniejszając podatki dla rodzin wychowujących dzieci, wydłużając urlopy macierzyńskie, zaliczając do czasu pracy przy naliczaniu emerytury lata przepracowane przy wychowaniu dzieci jako staż pracy.
Kolejną bardzo ważnym celem jest aktywna polityka w Europie. Chodzi o to, abyśmy Europę kształtowali, a nie tylko w niej protestowali czy potakiwali. Zasadniczą sprawą jest też naprawa systemu politycznego. Likwidacja obecnego systemu finansowania partii politycznych, wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Rzeczą szczególnie pilną jest decyzja o zachowanie waluty narodowej. Mam wrażenie, że nawet premier Tusk się wycofał z szybkiego wprowadzenia euro, w kampanii unikał tego tematu. Przykład Grecji studzi entuzjazm. Musimy wybrać prezydenta, który nie tylko będzie mówił, że musimy odsunąć ten projekt, ale powie jasno, czy w ciągu swej kadencji będzie bronił walutę narodową czy nie. Ja twierdzę zdecydowanie, że w perspektywie najbliższej dekady, więc co najmniej dwóch kadencji prezydenckich, powinniśmy zachować złotego jako instrument konkurencyjności naszej gospodarki.
KAI: Obniżenie podatków przemawia do wszystkich.
Powinno, ale naszą polityką rządzą emocje, wciąganie opinii społecznej w emocjonalny spór partyjny, często im mniej rzeczowy – tym bardziej ekscytujący. Nawet tak ważne decyzje ekonomiczne, jak zrealizowane z inicjatywy Prawicy Rzeczpospolitej obniżenie podatku PIT dla rodzin wychowujących dzieci – schodzą wtedy na drugi plan, mimo, że odbieramy znacznie wyższe nadpłaty podatkowe niż 4-5 lat temu. Stale o tym przypominam.
KAI: Partia, której Pan przewodzi, ma kilkuprocentowe poparcie, porównywalnym z PSL. Stawia Pan na cierpliwe budowanie, jest Pan dłogodystansowcem?
Sprawy Polski to nie kwestia jednej kadencji Prezydenta, rządu czy Sejmu. Ale dobra polityka od razu też niesie dobre skutki. Obecne wybory mogą być bardzo owocne, bo nawet jeśli – jak wynika z sondaży – w drugiej turze wystąpią premier Kaczyński i marszałek Komorowski, to tym bardziej w pierwszej powinniśmy decydować o tym co w niej istotne. A otwarte jest wskazanie trzeciej siły w Polsce. To będzie konkluzja głosowania 20 czerwca, Prezydenta wybierzemy 4 lipca. Walcząc o pozycję trzeciej siły dla radykalnej lewicy SLD bardzo ostrą kampanię prowadzi pan Grzegorz Napieralski. Jego lewica jest znacznie bardziej radykalna niż nawet za rządów Leszka Millera. Dlatego przekonuję prawicowych wyborców: nie mylmy pierwszej tury z drugą. Teraz rozstrzyga się, kto będzie trzecią siłą, tą, o którą PO i PiS będą musiały zabiegać i która w znacznym stopniu będzie określać charakter życia publicznego. I dziś moja kampania to walka o to, aby tą trzecią siłą nie była radykalna lewica.
Ostatni sondaż CBOS pokazuje, że dla 7 % wyborców, a więc ponad miliona Polaków, moja kandydatura jest drugim wyborem. Wśród nich jest bardzo wielu, którzy myślą o innym głosowaniu tylko z błędnie rozumianych racji pragmatycznych. Tymczasem jeśli zmobilizuję solidarność wyborców o poglądach chrześcijańskich i konserwatywnych – możemy być już dziś trzecią i rozstrzygającą siłą w życiu publicznym. Tylko po prostu nie powinniśmy rezygnować z solidarności.
W ubiegłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego zdobyliśmy status piątej partii w Polsce. Bardzo wielu ludzi mówiło mi potem, że żałują, że nie poparli Prawicy Rzeczypospolitej ulegając propagandzie „nie mają szans”. Było ich bardzo wielu. Przypominam więc: Prezydenta wybieramy w drugiej turze. 20 czerwca natomiast zdecydujemy, kto będzie trzecią siłą w Polsce – z jakim poparciem poszczególne siły będą prowadzić polską politykę. A więc również z kim będzie pracował wybrany w drugiej turze Prezydent. Zachęcam więc do wiary w siłę naszych głosów, dzięki czemu możemy wygrać obie tury. W pierwszej zagwarantować prawicy chrześcijańsko-konserwatywnej pozycję trzeciej siły w Polsce. W drugiej – wybrać Prezydenta i zbudować dla niego szeroką większość na na prawo od centrum.
KAI: Pan, Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski, jesteście odbierani jako reprezentanci prawej strony sceny politycznej. Co Pana różni od pozostałych prawicowych konkurentów?
Marszałek Komorowski jest kandydatem liberalnym. Ja jestem kandydatem Prawicy. Premier Kaczyński zabiega o poparcie prawicowych wyborców, ale w bardzo wielu sprawach (przeciwdziałanie zmianom konstytucyjnym, potwierdzającym prawo do życia – słynne „poprawki prezydenckie”, przyjęcie Traktatu Lizbońskiego, dwuznaczne stanowisko w sprawie euro, minimalizm w polityce prorodzinnej, bierność w budowaniu opinii chrześcijańskiej na forum europejskim) – prowadził politykę sprzeczną z zasadami konserwatywnymi. Ale sam fakt, że Jarosław Kaczyński zwraca się do opinii prawicowej czyni go ważnym partnerem w realizacji tych zobowiązań.
Chrześcijańsko-konserwatywna prawica musi mieć samodzielną reprezentację w życiu publicznym również po to, żeby z takimi politykami jak Jarosław Kaczyński budować szeroką większość na prawo od centrum. Ale musi mieć samodzielną inicjatywę i własny, silny mandat.
KAI: Pawła Kukiza już Pan przekonał, odda na Pana swój głos. A kiedyś śpiewał piosenkę „ZChN zbliża się”, więc zatoczył chyba szerokie koło w swych poszukiwaniach?
Bardzo go cenię jako człowieka, nie mówiąc o tym, że to człowiek również bardzo sympatyczny. Jego poparcie było dla mnie bardzo cenne i zwyczajnie po ludzku mnie ucieszyło, tak jak Wojciecha Cejrowskiego w poprzedniej kampanii. Politykę uprawia się dla dobra publicznego, dla ochrony ludzi, żeby wyrazić ich poglądy. Momenty, gdy ludzie potwierdzają, że mówimy i działamy w ich imieniu, należą do najprzyjemniejszych w działalności publicznej.
Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.