Coraz trudniejsza sytuacja chrześcijan w Demokratycznej Republice Konga
06 marca 2018 | 11:37 | RV, pb (KAI/Fides/radiookapi.net/rfi.fr) / Kinszasa Ⓒ Ⓟ
W Demokratycznej Republice Konga nie ustają ataki na katolickie kościoły, szpitale i szkoły. Księża i personel duszpasterski są coraz częściej zastraszani. Stanowi to element polityki prezydenta Josepha Kabili, który nie chce oddać władzy mimo niekonstytucyjnego przedłużenia swego mandatu.
Ponieważ ustąpienia prezydenta głośno domaga się także kongijski episkopat, siły proprezydenckie czynią wszystko, by zdyskredytować wiarygodność Kościoła. Sytuacja z każdym tygodniem staje się w tym afrykańskim kraju coraz bardziej napięta.
W regionie Kasai, gdzie sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli i gdzie dochodzi do coraz bardziej otwartych ataków na ludzi Kościoła modlono się wczoraj o pokój. W tę międzyreligijną inicjatywę włączyli się chrześcijanie wszystkich wyznań, stanowiący 90 proc. mieszkańców tego regionu, a także miejscowa wspólnota muzułmańska.
Czytaj także: Władze Konga krwawo rozgromiły antyprezydenckie marsze katolików
Przypomniano rządzącym, że tylko przywrócenie sprawiedliwości i pokoju może zagwarantować krajowi rozwój oraz przywróć Kongijczykom nadzieję na spokojne życie.
Tajemnicza śmierć
W tajemniczych okolicznościach poniósł śmierć ks. Florent Mbulunthie Tulantshiedi ze zgromadzenia józefitów w Demokratycznej Republice Konga. Jego ciało znaleziono 2 marca nad rzeką Kasai w pobliżu wsi Biyenge w środkowej części kraju.
Pracujący w parafii Chrystusa Zbawiciela w Ilebo 46-letni duchowny, który zajmował się także formacją kandydatów do życia zakonnego, wyjechał z domu 27 lutego wieczorem i nie wrócił. Jego nieobecność odkryto nazajutrz i fakt ten został zgłoszony na policję.
Czytaj także: Kongo miejscem największego kryzysu uchodźczego dzieci
Miejscowe media informują, że 1 marca ks. Tulantshiedi był widziany w barze w pobliżu rzeki w towarzystwie innych duchownych i miejscowej nauczycielki, z którą miało dojść do sprzeczki. Ks. Florent przenocował w wiosce Binyenga, po czym ślad po nim zaginął.
Jego przełożony zakonny ks. Georges Minga potwierdził, że zmasakrowana twarz ks. Tulantshiediegho była nie do rozpoznania i zidentyfikowano go po ubraniu, różańcu i zegarku. Inne doniesienia mówią, że kapłan miał rany szyi wskazujące na poderżnięcie gardła.
Niekończące się wojny w tym afrykański kraju spowodowały już więcej ofiar niż II wojna światowa.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.