Homilia abp. Sławoja Leszka Głódzia
Rok: 2015
Autor: Abp Sławoj Leszek Głódź
Homilia abp. Sławoja Leszka Głódzia:
Ekscelencje Księża Biskupi!
Salezjańska Wspólnoto Zakonna Parafii Świętego Jana Bosko z ks. Mirosławem Dukiewiczem, Proboszczem Parafii!
Bracia Kapłani!
Siostry Zakonne!
Czcigodni Weterani walk o Niepodległą, szczególnie Wy, Żołnierze Wyklęci!
Szanowni Przedstawiciele Władz Samorządowych!
Parlamentarzyści!
Przyjaciele z Solidarności!
Poczty sztandarowe!
Młodzi Gdańszczanie!
Rodacy w kraju i na świecie, którzy dzięki Telewizji Polonia modlicie się z nami!
Umiłowani!
Zgromadził nas Dzień Pański. Dzień Zmartwychwstania Chrystusa. We wspólnocie wiary zebraliśmy się dla słuchania Słowa Bożego i uczestniczenia w Eucharystii.
Czytania dzisiejszego dnia podejmują wątek prawa Bożego w różnorodnych aspektach, na różnych planach. Księga Mądrości mówi nam, że to wierność Bożym nakazom warunkuje stałość Przymierza zawartego między Bogiem w narodem wybranym. „Nic nie dodajcie do tego, co ja wam nakazuję, i nic z tego nie odejmujcie” (Pwt 4,2). Bowiem Prawo Boże jest jedno. Stanowi zwartą całość. Nie można elementów tego prawa niewygodnych dla naszego życia obejść, zepchnąć na bok, z premedytacją wyminąć. Nie wystarczy też – o czym przypomina w drugim czytaniu św. Jakub Apostoł – poprzestawać tylko na otwieraniu się na Boże słowo, przyjmować je w „duchu łagodności” (Jk 1, 21b). To Boże słowo ma być wprowadzone w czyn, ma generować nasze uczynki w służbie innym, stanowić swoiste paliwo naszej aktywności. A rękojmią naszej skuteczności w służbie prawom Bożym ma być serce czyste. Bowiem to z pustyni serca człowieczego, mówi nam Jezus, wychodzą złe myśli i uczynki. To wszystko co pomniejsza człowieka, oddala go do Boga, przekreśla prawdę, miłość, sprawiedliwość.
Na tle tych Bożych prawd i ewangelicznych wskazań, jakie przynoszą czytania dzisiejszego dnia, pragniemy dziś, podczas tej uroczystości, ukazać wątki naszej narodowej wspólnoty, jej historii. Myślą, pamięcią, modlitwą powrócić do ludzi, którym Polska, ta dzisiejsza, wolna i niepodległa, winna jest część i pamięć. Powrócić także do czasu martyrologium naszego narodu. To nieustanny obowiązek nas, chrześcijan, dzieci polskiej ojczyzny.
I. Tylko Bóg zna ich imiona
O tej powinności przypominał przed laty św. Jan Paweł II. Mówił: „Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać”. Ukazać naszym czasom tych naszych braci i sióstr, często „nieznanych żołnierzy wielkiej sprawy Bożej”, którzy w czasach zniewolenia przez totalitarne systemy: nazistowski i komunistyczny „cierpieli i oddawali życie”.
Św. Jan Paweł II mówił o tym 7 czerwca 1999 roku w Bydgoszczy. Kilka dni przed wyniesieniem do chwały błogosławionych 108 ofiar misterium iniquitatis – męczenników II wojny światowej. Pamiętamy, że znaleźli się pośród nich także trzej kapłani związani swą posługą z polską, katolicką wspólnotą ówczesnego Wolnego Miasta Gdańska. Księża: Marian Górecki, Bronisław Komorowski, Franciszek Rogaczewski. Krzewiciele prawd Bożych i narodowego ducha. Dziś orędują u Boga za Gdańskiem, za Pomorzem.
Wezwanie św. Jana Pawła II ma nie tylko eklezjalny wymiar. Jego adresatami są nie tylko świadkowie Chrystusa, którzy dla Jego Imienia oddali życie. Są nimi także ci, którzy stanęli w obronie ojczystych praw, ludzkiej godności i honoru. Tylko Bóg zna imiona ich wszystkich.
Pośród nich szczególna grupa. Żołnierze Polski Niepodległej. Obrońcy domowych progów i Bożych ołtarzy.
„Na ilu to miejscach ziemi ojczystej padał ten żołnierz. Na ilu to miejscach Europy i świata przemawia swoją śmiercią, że nie może być Europy sprawiedliwej bez Polski niepodległej na jej mapie?” Często przypominamy te słowa pamiętnej homilii świętego Jana Pawła II wygłoszonej na warszawskim placu Zwycięstwa w 1979 roku.
Przywołuję je także dziś. W sierpniu. Miesiącu, kiedy w szczególny sposób wracamy do ważnych wątków naszych dziejów. Odcisnęły się głęboko w świadomości polskich pokoleń. Także naszego. Wciąż budzą emocje. Generują pytania. Także te o ojczyznę? Co dla nas znaczy? Ile gotowi jesteśmy dla jej spraw ofiarować przestrzeni naszych serc? Jakie miejsce zajmuje w nich patriotyzm, który przecież jest gwarantem właściwego rozwoju narodu i państwa?
Pierwszy z nich to Bitwa Warszawska 1920 roku. Ocaliła niepodległość naszej ojczyzny odzyskaną po latach niewoli. Zgasiła żagiew, którą bezbożna bolszewicka horda chciała podpalić Europę, wzniecić pożar wszechświatowej rewolucji.
Drugi to Powstanie Warszawskie. Samotny bój Stolicy Rzeczypospolitej zostawionej samej sobie przez sojuszników. Podjęty w imię prawa polskiego narodu do stanowienia o własnym losie.
A także ten wątek najnowszej historii, który dotknął niejednego z nas. Wicher Solidarności, który przed trzydziestu pięciu laty ogarnął Polskę. Zachęcił do odzyskiwania tłumionej przez komunistyczny system podmiotowości. Ukazał godność pracy ludzkiej i wpisaną w jej naturę międzyludzką Solidarność. Ujawnił siłę i piękno narodowej wspólnoty. Otworzył serca i umysły na ożywcze działanie Ducha Świętego odnawiającego oblicze polskiej ziemi.
II. My chcemy Polski – polskiej
Umiłowani!
Dziś zgromadzeni przed salezjańską świątynią pw. świętego Jana Bosko w bezkrwawą ofiarę Chrystusa włączamy naszą modlitwę za tych, których określa się mianem Żołnierzy Wyklętych. I za jedną z nich, Danutę Siedzikównę „Inkę”, której pomnik poświeciłem i pobłogosławiłem.
Przyszło im dokonywać życiowych wyborów w nadzwyczaj trudnym okresie. Kiedy zachwiał się gmach ojczyzny. Kiedy wspólnota naszego narodu stanęła wobec zaskakujących wydarzeń. Bowiem u schyłku II wojny światowej Polska, najwierniejszy sojusznik antyhitlerowskiej koalicji, decyzją zwycięskich mocarstw została podporządkowana Związkowi Sowieckiemu. Utraciła wolność, niepodległość, a także ponad połowę swego terytorium. Rozpoczął się exodus tysięcy mieszkańców wschodnich województw Rzeczypospolitej. Trzeba było zostawić miejsca w których biegło życie pokoleń, rodzinne domy, świątynie, cmentarze. Szukać nowego miejsc osiedlenia na włączonych do Polski ziemiach zachodnich i północnych, także tu, w zniszczonym niemal doszczętnie Gdańsku.
Ale przecież nowym komunistycznym, narzuconym Polsce władzom nie udało się złamać stosu pacierzowego tysiącletniego, chrześcijańskiego narodu. Rzucić polskiej wspólnoty na kolana. Wymusić zgodę na nową sytuacje. Zainfekować ideologią obcą duchowi naszej ziemi.
Różne były formy społecznego oporu przed agresją nowego systemu. Dziś wspominamy rozpoczętą wtedy epopeję podziemia niepodległościowego. Epopeję Żołnierzy Wyklętych. Stawili zbrojny opór sowietyzacji ojczyzny. Podjęli walkę o jej suwerenność i niepodległość. Uczynili to z potrzeby serca. Z oczekiwania na zmianę sytuacji politycznej, jaką miały przynieść oczekiwane i zapowiadane wolne wybory. Nade wszystko w imię nadziei, także tej wywiedzionej z wiary świętej, ze słów Apostoła Pawła: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli” (Ga 5,1).
To wtedy w wielu miejscach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, także za nowym kordonem granicznym, na Wileńszczyźnie, w Ziemi Nowogródzkiej i Grodzieńskiej, poczęło się rozlegać wołanie: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Wołanie Żołnierzy Wyklętych – Żołnierzy Niezłomnych.
Nie chcieli Polski spod znaku sierpa i młota. Opanowanej przez system polityczny i ideologiczny głoszący fałszywe ideały sprawiedliwości, równości, braterstwa, wolności.
Chcieli tej, którą znali, która ich kształtowała, której drogą szły pokolenia. Polski spod znaku orła w koronie. Spod znaku Maryi – Bogurodzicy Dziewicy. Wielu leśnych żołnierzy przytwierdzało do swych mundurów ryngrafy z Jej wizerunkiem. Na ulotkach pisali: „(…) nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wsi polskich. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały naród (…) my chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej”.
Epopeja Żołnierzy Wyklętych. Przez lata wyszydzana, zakłamywana, zohydzana. Bandyci, zdrajcy, zaplute karły reakcji – tak Ich nazywano. Pozbawieni praw, tropieni, więzieni, mordowani. Ci, którzy wyszli z więzień byli szykanowani, inwigilowani, spychani na margines życia. Obywatele drugiej kategorii.
Ale przecież mówił Jezus: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw” (Mk 4, 22). Przyszedł wreszcie ten czas, że prawda o drodze Żołnierzy Wyklętych, ich drodze, walce, cierpieniu poczęła być przywracana narodowej pamięci, rozpoznawana, dokumentowana, opisywana. Dzieje się to wysiłkiem wielu, przede wszystkim Instytutu Pamięci Narodowej.
W 1945 roku, w okresie największej aktywności niepodległościowego podziemia, ponad pół miliona ludzi tworzyło społeczność Żołnierzy Wyklętych. Dwadzieścia tysięcy walczyło w leśnych oddziałach, kolejnych kilkaset tysięcy w różnorodny sposób leśnych ludzi wspomagało: aprowizacją, schronieniem, łącznością, wywiadem. Dziś nie ma wątpliwości, że był to wielki powstańczy zryw.
Liczebność leśnych żołnierzy z biegiem lat malała. W efekcie akcji podejmowanych przez wojska NKWD, jednostki UB, KBW, MO. Także wydarzeń zewnętrznych: braku reakcji mocarstw zachodnich na sfałszowane wybory do Sejmu Ustawodawczego, ogłoszenia amnestii. Niezłomni trwali. Wierni – do końca. Ostatni z Żołnierzy Wyklętych, Józef Franczak „Lalek”, poległ w październiku 1963 roku.
A wymiar ich ofiary rzuconej na stos polskiej wolności? Z rąk polskich i sowieckich komunistów zginęło ich ok. 8 600. 5 tysięcy skazano na karę śmierci. Ponad połowę tych kar wykonano. W obozach i więzieniach ponad 20 tysięcy poniosło śmierć. To wciąż niepełne dane.
„Gdzie są ich groby, Polsko! Gdzie ich nie ma! Ty wiesz najlepiej – i Bóg wie na niebie” – słowami poety Artura Oppmana pytał przed laty św. Jan Paweł II, patrząc na warszawski grób Nieznanego Żołnierza.
A gdzie wasze groby Żołnierze Wyklęci? W kloacznych dołach, więziennych piwnicach, w zamaskowanych leśnych jamach, w zakątkach komunalnych cmentarzy. Bywa, że przykryte innymi grobami, niekiedy waszych oprawców, jak to ma miejsce na warszawskich Powązkach, na tzw. Łączce. Także te wciąż niezlokalizowane. Gdzie szukać grobów ofiar obławy augustowskiej w lipcu 1945 roku? Największej liczbowo zbrodni dokonanej na naszych rodakach po II wojnie światowej. Około sześciuset aresztowanych, przepadłych bez śladu. Zginęli, bo byli Polakami. Tak ujmuje ich los napis na symbolicznej mogile w Gibach u wrót Puszczy Augustowskiej.
Ale przecież nie zatrzasnęła się na głucho polska ziemia. Trwają poszukiwania. W wielu miejscach odnajdywane są doczesne szczątki naszych braci, wrzuconych do bezimiennych mogił. W Warszawie, Wrocławiu, Białymstoku, innych miastach.
Także u nas, w Gdańsku, na Cmentarzu Garnizonowym, gdzie chowano więźniów z aresztu przy ul. Kurkowej. Prowadził tam prace zespół Pana profesora Krzysztofa Szwagrzyka. To tam pochowano „Inkę”, Z badan archiwalnych wynika, że w Gdańsku wykonano 25 egzekucji na Żołnierzach Wyklętych. Chylimy głowy przed trudem archeologów, którzy z pietyzmem wydobywają szczątki bohaterów, przed profesjonalizmem antropologów i genetyków, którzy podejmują trud ich identyfikacji.
Długo czekali na swe pogrzeby. Godne ich ofiary. W ich intencji płynie i płynąć będzie do Pana Wieków nasza modlitwa o światłość wiekuistą dla nich, o „niewiędnący wieniec chwały” (1 P 5,4). To dla nich w narodowe rocznice będą brzmieć wojskowe werble. Dla żołnierzy polskiej wolności poległych na polu chwały.
III. Żywot piękny duchem i czynami
Umiłowani!
Dziś spośród tysięcy tych, którzy poszli na wezwania Polski Niepodległej, przeciwstawili się zniewoleniu ojczyzny, zapłacili za to swym życiem, wydobywamy jedną postać, jeden młody żywot – piękny duchem i czynami.
Danuta Siedzikówna, pseudonim „Inka”. Przyszła na świat w 1928 roku. Jej rodzinny dom to leśniczówka w Olchówce koło Narewki. W podlaskiej, leśnej krainie, w pobliżu ostępów Puszczy Białowieskiej. W czasach jej dzieciństwa nie umilkły jeszcze echa leśne powstania styczniowego. W tamtej podlaskiej okolicy wciąż żywa była legenda ostatniego powstańczego generała, księdza Stanisława Brzóski straconego w 1865 roku na rynku w Sokołowie Podlaskim.
Wzrastała w polskim, katolickim domu. Ojciec Danuty, Wacław, leśniczy, niegdyś student w Petersburgu, zesłany w 1913 roku na Syberię za udział w konspiracji niepodległościowej, wrócił stamtąd dopiero po 13 latach. Matka, Eugenia z Tymińskich, była spokrewniona z rodziną Piotra Orzeszki, męża pisarki Elizy Orzeszkowej.
Wojna zburzyła ład życia. Ojciec Danusi został wywieziony przez NKWD pod Krasnojarsk. Po umowie Sikorski-Majski żołnierz Armii gen. Andersa. Zmarł na jej szlaku w Iranie. Matka w czasie okupacji niemieckiej wstąpiła do AK. Aresztowana i stracona w 1943 roku w lesie pod Białymstokiem. To, co zostało Danusi to dwie siostry, babcia i Polska. Jakiś czas uczyła się w salezjańskiej szkole w Różanymstoku, sławnym na Podlasiu sanktuarium Maryjnym. Wzorem matki także wstąpiła do AK.
Tuż po wojnie aresztowana przez UB, szczęśliwym trafem została odbita przez partol akowski. Rozpoczęła służbę sanitariuszki w niezłomnej 5. Wileńskiej Brygadzie majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Wiosną 1946 roku, wraz z oddziałem znalazła się w północnej Polsce. Uczestniczyła w walkach z grupami operacyjnymi UB, MO i KBW. Nie posiadała broni. Podczas akcji bojowych udzielała pomocy zarówno rannym partyzantom, jak i milicjantom. W lipcu 1946 roku został wysłana do Gdańska, m.in. po lekarstwa i medykamenty. Rankiem 20 lipca na skutek zdrady została aresztowana, osadzona w więzieniu przy ul. Kurkowej.
Przeszła okrutne śledztwo. Nikogo nie wydała. Niczego nie ujawniła. W wyniku fałszywych zeznań została oskarżona m.in. o to, że wydała polecenie zastrzelenie dwóch funkcjonariuszy UB podczas akcji w Tulicach pod Sztumem.
3 sierpnia 1946 roku została skazana na śmierć. Wyrok na niej i na Feliksie Selmanowiczu, „Zagończyku”, żołnierzu Łupaszki został wykonany 28 sierpnia. Przed egzekucja była spokojna, pogodzona ze swym losem. Takie świadectwo zostawił spowiednik skazańców ks. Marian Prusak, pełniący wtedy posługę w kościele garnizonowym pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Oboje nie pozwolili sobie zawiązać oczy. Ucałowali krzyż. Padł rozkaz: „Po zdrajcach narodu polskiego, ognia”. Danusia zdążyła krzyknąć: „Niech żyje Polska”. Za sześć dni skończyłaby 18 lat.
Umiłowani!
Dziś kierujemy nasze myśli ku tej młodej Polce. Myślimy o jej życiu. O tamtej godzinie, kiedy musiała podejmować decyzje, które zaważyły na przystąpieniu do konspiracji, podjęciu służby w zaciekle tropionej, osaczanej brygadzie Łupaszki. O jej postawie w czasie śledztwa.
I chyba mamy prawo powiedzieć, że te decyzje podejmowała „z sercem prawym, z wiara pełną” (Hbr 10,21).
Danusia Siedzikówna „Inka”. Pszeniczny kłos polskiego życia, który ledwie zaczął dojrzewać, ścięty w godzinie egzekucji. Trzeba było lat, aby ziarno tego przerwanego gwałtownie życia zaowocowało. Przedarło się przez złoża kłamstwa, potwarzy, cynizmu. Przez czyny, słowa, ludzi o zbrukanym, nieczystym sercu. Ukazało swoje duchowe piękno, godność, swoją – nie waham się użyć tego słowa – wielkość.
Droga „Inki” w służbie Niepodległej, jej niezłomna postawa, dramat jej życia w ostatnich latach urosły do rangi symbolu – przejrzystego, przejmującego, trafiającego do serc, szczególnie młodego polskiego pokolenia.
IV. Chwała bohaterom
To te dobre emocje, empatia, zataczające coraz szersze kręgi zainteresowanie drogą „Inki” tworzyło duchowy grunt dla inicjatywy wzniesienia tego pomnika. Stanął w sąsiedztwie świątyni oddanej w pieczę księżom Salezjanom, którzy od dziś staną się tego pomnika opiekunami i promotorami pamięci o „Ince”. To ich konfratrzy, duchowi synowie św. Jana Bosko, wielkiego wychowawcy młodzieży, ukazywali Danusi Siedzikównej w podlaskim Różanymstoku piękno i sens wiary świętej i wartość ojczyzny.
Trzeba dziś dziękować tym wszystkim, którzy się do powstania tego pomnika przyczynili. I panu Andrzejowi Renesowi, jego projektantowi, warszawskiemu rzeźbiarzowi, autorowi m.in. pomnika Prymasa Tysiąclecia przy Krakowskim Przedmieściu i pomnika bohatera wojny 1920 roku, księdza Ignacego Skorupki, przed katedrą diecezji warszawsko-praskiej. Pan Andrzej kilka dzieł swego talentu ofiarował w ostatnich latach Gdańskowi. Dziękujemy wykonawcom Pomnika. Tym, którzy wydali stosowne zezwolenia związane z jego lokalizacją. Także Pani Alicji Węgorzewskiej, za artystyczny hołd Danusi Siedzikównej – śpiew Hymnu Inki, który rozpoczął dzisiejszą uroczystość.
To kolejny pomnik w Trójmieście, kolejne upamiętnienie naszych Rodaków, którzy swym życiem, czynami, modlitwą zostawili głęboki ślad w historii narodu i dziejach Pomorza. Ludzi czystego serca. Przewodników na polskich drogach ku wolności, prawdzie, sprawiedliwości, dobru. Wartościom, które tworzą sens ludzkiego życia, są „nakazami Pana, Boga waszego” (Pwp 4,4).
To Święty Jan Paweł II, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, ks. Hilary Jastak, ks. Henryk Jankowski, prezydent Lech Kaczyński, ofiary tragedii Smoleńskiej, Anna Walentynowicz. Teraz do tego pomorskiego panteonu chwały, pamięci, wdzięczności, dołącza Danusia Siedzikówna „Inka”, najmłodsza spośród nich.
Niech ten pomnik pobłogosławiony znakiem Chrystusowego krzyża i poświęcony wodą chrzcielną, utwierdza i zakorzenia pamięć o niej w najżyźniejszej glebie – w ludzkich sercach.
Umiłowani!
Od pięciu lat obchodzimy Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych, ustanowiony z inicjatywy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dzień pamięci, czci, hołdu oddawanego im, „bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego (…) z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”.
Czy warto było? Czy trzeba było podnosić oręż sprzeciwu przeciwko Goliatowi tamtych czasów? Przeciwko systemowi, który ujarzmił tak wiele ludów i narodów i wtedy, za przyzwoleniem sojuszniczych mocarstw, wyciągnął dłonie po kolejną zdobycz– Najjaśniejszą Rzeczpospolitą?
To nie my powinniśmy stawiać takie pytanie. To nie my powinniśmy być recenzentami tamtych decyzji. To oni, Żołnierze Wyklęci, takie pytania sobie stawiali. Byli świadomi ceny, jaką przyjdzie im zapłacić za tamto odważne, uparte, jednoznaczne „tak” powiedziane wtedy temu wszystkiemu, co Polskę stanowi. Jednak podjęli wyzwanie. To także z ich trudu, cierpienia, krwi, wzgardy, niepamięci, jakiej im nie szczędzili ludzie o twardych, przewrotnych sercach, zrodziła się polska wolność. Rezultat drogi i ofiary pokoleń, a nie tylko efekt tzw. transformacji ustrojowej.
Ku wam, Czcigodni Weterani Podziemia Niepodległościowego, którzy swą obecnością uświetniacie naszą uroczystość, kieruje te dwa słowa, świadectwo szacunku, uznania, wdzięczności: Chwała bohaterom!
Chwała wam. Chwała waszym Towarzyszom broni, tym, którzy polegli, zostali straceni, zamęczeni, zmarli.
Umiłowani!
Otwórzmy jeszcze szerzej nasze serca na to wiano służby, ofiary, miłości ojczyzny. Wiano pokolenia Żołnierzy Wyklętych.
Przyjmijmy je na nasze duchowe umocnienie. Na zrozumienie jak wielka była cena naszej odzyskanej wolności. Jak bardzo trzeba ją cenić, umacniać i utwierdzać w zgodzie z naszą wiarą, tradycją, kulturą, tożsamością. Wystrzegać się tego, co może ją skrzywdzić, spłaszczyć, zranić, może nawet zdradzić i zniweczyć. Chronić przed niebezpieczeństwami i zagrożeniami. Szczególnie tymi, które płyną z serc nieczystych. Przewrotnych i podstępnych. Gotowych Polskę skrzywdzić dla prywaty, egoizmu, grupowych interesów, partyjnego sukcesu wywalczonego nie siłą dobrych dokonań, tylko słowną żonglerką i piarowym uwodzicielstwem. Przypominam o tym także dziś, w ten ważny dla Gdańska dzień, kiedy odsłaniamy i poświęcamy pomnik Inki.
„Jest mi smutno, że muszę umierać, powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” – to jej słowa wypowiedziany przed egzekucją. Zachowałaś się jak trzeba, sanitariuszko Inko. Wtedy, w ostatnich dniach i godzinach swego młodego życia. I także wtedy, gdy ze swego leśnego zaścianka wyruszyłaś na tragicznie przerwany szlak ku Niepodległej, ze swoją młodością, czystością serca, dziewczęcymi pragnieniami i marzeniami, aby Polska była domem wolności, prawdy, wierność, Bożego pokoju.
„Prawy zamieszka w domu Twoim, Panie „(Ps 15).
Niech tam w niebieskiej ojczyźnie, Bóg da ci pić ze źródła wody życia.
Trwaj w pamięci Polski, trwaj w pamięci Gdańska.
Chwała bohaterom!
Amen.