Homilia z Mszy św. żałobnej za abp. Józefa Życińskiego
Rok: 2011
Autor: Abp Wiktor Skworc
„Pasterz powrócił do niebieskiego Jeruzalem. Amen. Alleluja!”
Drodzy bracia biskupi, prezbiterzy i diakoni!
Umiłowani w Chrystusie bracia i siostry!
Uczestniczymy we Mszy św. żałobnej, modląc się za śp. arcybiskupa Józefa Życińskiego, który ujrzał nowe niebo i ziemię nową. Ten wieczernik i Eucharystia przywołują wydarzenia sprzed laty, jego biskupie święcenia w pamiętnym dniu 4 listopada 1990 r. i ingres do tarnowskiej katedry, pierwszej z biskupich katedr.
Drogi Bracie w biskupim posługiwaniu, arcybiskupie Józefie! Z tej racji nie mogło nie być tego „wstąpienia” do tarnowskiej katedry, bo to przecież po drodze z Rzymu do Lublina jest Tarnów. Choć planowaliśmy inne tu wstąpienie z racji jubileuszu diecezji, to przyjmujemy i to nieoczekiwane, jak dar Bożej reżyserii dramatu ludzkiego życia, na który odpowiadamy z wiarą: Amen; Alleluja!
Przeczytany przed chwilą fragment z Księgi Apokalipsy, będącej księgą pociechy i nadziei, nawiązuje do żydowskiego Święta Namiotów. Tymi objawionymi słowami rozpoczynamy medytację nad misterium życia i śmierci śp. Józefa, pasterza Kościoła, którego namiot życia, doczesnej egzystencji, (por. 2 P 1, 13-14) został tak nagle zwinięty. Święto Namiotów to święto odnowienia Przymierza. Apokalipsa rozważa je poza granicami czasu i przedstawia naszej nadziei nie jako sen czy mit, złudnie uwalniający od ziemskiego cierpienia, lecz jako rzeczywistość eschatologiczną. A liturgia antycypuje to święto w niebieskim Jeruzalem, dlatego jest jego znakiem i budzi do niego tęsknotę (por. D. Mollat. Apokalipsa dzisiaj. Kraków 1992 s. 183). Liturgia w swej głębi żyje nadprzyrodzoną, radosną nadzieją – także ta dzisiejsza liturgia żałobna, tak mocno naznaczona bólem i smutkiem, bo przecież brat nasz umarł.
Drodzy moi!
Ojciec Tomasz Merton, często przywoływany przez arcypasterza Józefa, podkreślał: „Gdy przychodzi śmierć, przychodzi także i Chrystus przynosząc nam życie wieczne, które kupił dla nas swoją śmiercią” (Nikt nie jest samotną wyspą. Kraków 1983. s. 310). Mimo woli nasuwa się jednak pytanie: czy aby nie za wcześnie przyszła ta śmierć? Arcybiskup tyle mógłby jeszcze dokonać dobrych, Bożych dzieł; tyle ważnych i mądrych tekstów napisać; tyle światłych, trafnych sądów wypowiedzieć; tylu ludzi pokrzepić ciepłem swej pasterskiej obecności. Dlaczego akurat w ten sposób, nagle, Pan przeciął nić jego życia? (por. Iz 38,9n). Dlaczego On sam nie pozwolił sobie pomóc? Metafizyczny poeta Rainer Maria Rilke modlił się wierszem:
Każdemu daj śmierć jego własną, Panie
Daj umieranie, co wynika z życia
Gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie.
Nagła śmierć arcybiskupa Józefa, jakże bardzo wynikała z jego życia. On był nieustannie w pośpiesznej drodze, przynaglany pragnieniem służby Bogu i ludziom w Kościele, i poprzez Kościół. I tak też umarł – można by rzec – na sercu Kościoła-Matki, w progach Stolicy Apostolskiej; złożywszy siebie na ołtarzu apostolskiej posługi, bo śmierć zjawiła się podczas plenarnej sesji Kongregacji Edukacji Katolickiej, w której uczestniczył jako relator projektu nt. kwestii internetu w formacji w seminariach duchownych.
Skłaniając pokornie głowę przed niezbadaną tajemnicą i mądrością Bożych wyroków; wypowiadając raz jeszcze Amen i Alleluja, trudno nie stawiać pytań; trudno nie boleć nad kruchością ludzkiego życia. W poczuciu nagłej, a niepowetowanej straty, możemy westchnąć za naszym narodowym wieszczem Norwidem:
„…jakże bogatym jest dramatem życie tego lichego zlepka, który doczesny jest co chwilę, a wieczny zawsze” (Bransoletka). I dalej: ona – śmierć – życia nie targa, lecz je uwydatnia.
Kim więc był pasterz Józef? Słyszymy o nim wiele słów. Ewangeliczny myśliciel, liryk ambony, Cogito w sutannie, światowej sławy intelektualista, a przy tym przyjaciel, mistrz i wrażliwy orędownik ludzi prostych oraz aktywny obywatel wielkich i małych ojczyzn. Jedną z nich była diecezja tarnowska. Tutaj początki jego biskupiej posługi; tutaj posiał błogosławione ziarna owocujące do dziś. Dość wspomnieć oficynę wydawniczą Biblos, radio Dobra Nowina, dziś RDN, diecezjalną edycję „Gościa Niedzielnego”, elementarz informatyki w tarnowskim Seminarium Duchownym, powołanie Towarzystwa Przyjaciół WSD czy zainicjowanie budowy Domu Alumna. Jesteśmy wdzięczni arcybiskupowi Józefowi za wszystkie te dzieła, dziś oczywiste, kiedy powoływane, niekoniecznie; które się rozwijają i umacniają. Jesteśmy wdzięczni także za to, iż po bliższych i dalszych szlakach pasterskiej posługi stale nosił w swym sercu tarnowską diecezję jak ewangeliczny skarb, oprawiony w ramy najczulszych wspomnień. Jego książkę „Na zachód od domu niewoli” (Poznań. 1997) otwiera wymowna dedykacja:
„Kapłanom, siostrom zakonnym i wiernym świeckim z diecezji tarnowskiej jako wspomnienie wspólnych poszukiwań Bożego światła”.
Jeden z esejów zamieszczonych w tym tomie Autor poprzedza cytatem z przemówienia Jana Pawła II do pracowników naukowych: „Nauka i wiara poruszają się po dwóch odrębnych i autonomicznych trajektoriach, lecz sama ich natura wyklucza wszelką kolizję między nimi” (tamże s. 159).
W tej papieskiej myśli, jak w zwierciadle, zdaje się odbijać duchowa tożsamość śp. arcybiskupa Józefa. Słowem i życiem ukazywał i propagował integralną łączność wiary i rozumu, przekonany, że prawda może być tylko jedna, a fundamentalną prawdą jest Chrystus Pan (por. J 14,6). Pasterz Józef był nade wszystko sługą Jezusa Chrystusa, pragnącym zawsze naśladować styl Mistrza. W dzisiejszej Ewangelii Jezus uczy: „Kto by chciał mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa” (J 12, 26). Nasuwa się pytanie: gdzie, dokąd sługa może i powinien iść za Panem? Innymi słowy: gdzie, komu i jak, można i należy współcześnie głosić i objawiać Boga? Chyba najlepiej wiedzą to prorocy a w pewnym sensie także poeci, którym Duch Święty nie szczędzi swych natchnień. Arcybiskup Józef, jako filozof mocno stąpał po ziemi, ale bliska mu była poetycka percepcja rzeczywistości.
W Słowie z okazji swej konsekracji i ingresu napisał: „ Gorąco pragnę, aby okres mej służby w diecezji tarnowskiej umożliwiał odkrywanie Piękna Chrystusowej nauki w religijnym życiu tej diecezji…”.
Biskup Józef, rozpoczął swą pasterską posługę, gdy Polska wychodziła z domu czerwonej niewoli, tłumaczył rzeczywistość z iście prorocką misją i pasją. Czy był prorokiem? Wiemy, iż często, zwłaszcza w swych tarnowskich czasach, przedstawiał się słowami nabrzmiałymi bogactwem biblijnych konotacji: „ jestem Józef, brat wasz” (por. Rdz 45,4).
Zgodnie ze swym biskupim hasłem „W Duchu i Prawdzie” ewangelizował kulturę, świadom tego, co tak wyraźnie wypowiedział Jan Paweł II w Krakowie podczas pielgrzymki w 1997r.: „Wiara poszukuje zrozumienia, wiara potrzebuje kultury i kulturę tworzy, żyje w przestrzeni kultury” (Pielgrzymki do Ojczyzny. Kraków 2006 s. 971). Biskup Józef był przekonany, iż do każdej przestrzeni współczesności – łącznie ze światem mediów elektronicznych – trzeba wychodzić z orędziem Ewangelii. Podobnie jak Jan Paweł Wielki, który spotykał się wyznawcami innych religii, ateistami, z dyktatorami – Arcybiskup również wchodził w dialog ze światem bogatym w różnorodność – rozmawiał z lewicą i prawicą, z przedstawicielami judaizmu, z wątpiącymi, zagubionym i niewierzącymi. Czuł się posłany przez Chrystusa – jak uczniowie – wszędzie tam, dokąd Chrystus sam przyjść zamierzał. A Boże zamierzenia są uniwersalne; takie też było myślenie śp. arcybiskupa Józefa. Może więc powtórzyć za św. Pawłem: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, by ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii” (por. 1 Kor 9,22-23).
Był zawsze po stronie człowieka prostego, wykluczonego potrzebującego i krzywdzonego. W obronie ludzkiej godności i nienaruszalnych wartości, zagrożonych relatywizmem, nie wahał się wchodzić w polemikę. Szedł z Chrystusem po niepopularnych szlakach, określanych nieraz jako kontrowersyjne, o ile kontrowersyjny może być ewangeliczny radykalizm. Widział głębiej i dalej, umiał rozpoznawać znaki czasu. Jak prorok. I doświadczał losu proroka, którego udziałem bywa nieraz gorzki chleb odrzucenia i twardy kamień oskarżeń, ale i kwiaty.
W książce „Bruderszaft z Kainem” (Poznań. 1999; tytuł nawiązuje do słynnego bruderszaftu A. Michnika i gen. W. Jaruzelskiego, którego moralny wydźwięk ostro oprotestował abp J. Życiński), w rozdziale pt. „Kamieniem w proroka” jakby notował o sobie: „Przypuszczam, że w naszych groteskowych pojedynkach prorocy mimo wszystko okażą się twardsi od kamieni. Ostatecznie każdy z proroków winien wliczyć cenę cierpienia i bólu w koszty własne dawanego świadectwa. Do świadectwa jesteśmy wezwani jednak także my wszyscy, którzy przyzwyczajamy się stopniowo do świstu rzucanych beztrosko kamieni” (s. 195-196).
Bracia i Siostry!
Dziękujemy Bogu za bezkompromisowe świadectwo wiary i życia śp. arcybiskupa Józefa. Ziarno jego życia obumarło, ale – jak poucza dzisiejsza Ewangelia – wydaje kłos, owocuje; przymnaża ziaren na nowy siew. Myślę, że także Kościół tarnowski w Roku Jubileuszowym skorzysta na tym zasiewie, tym bardziej, iż zyskał w niebie nowego orędownika w osobie swego dawnego pasterza. Mimo, że w innej czasoprzestrzeni, przecież, przez tajemnicę świętych obcowania, arcybiskup Józef jest z nami. Jakby nowego sensu nabierają jego słowa napisane we wstępie cytowanej już publikacji, dedykowanej Kościołowi tarnowskiemu:
„Wspominając z sentymentem okres siedmiu lat duchowej wspólnoty, dedykuję ten tom wszystkim kapłanom i wiernym świeckim z diecezji tarnowskiej, z którymi w okresie wielkich przemian staraliśmy się wspólnie umacniać nadzieję poprzez wspólne zapatrzenie oczyma wiary w krzew gorejący i poprzez wspólną wędrówkę prowadzącą poza teren politycznej niewoli. Niechaj Boże światło prowadzi nas wszystkich w stronę nowych zadań na horyzoncie nadziei i sensu naznaczonym bliskością Tego, który jest” (Na zachód… s. 12).
Umiłowani!
Wiemy, że życie ludzkie zmienia się, ale się nie kończy. Śmierć jest paschą – przejściem – z doczesności do wieczności, do Boga, który, jak uświadamia dzisiejsze I czytanie, TAM będzie jeszcze bardziej „Bogiem z nami”; i otrze z naszych oczu wszelką łzę i ostatecznie i wiecznie usynowi; unicestwi śmierć (por. Ap 21, 3-4).
Tak właściwie z perspektywy chrześcijańskiej, śmierci nie ma. Jest moment przejścia. Prawda ta żyje w ostatnim wierszu ks. Jana Twardowskiego, należącego do ulubionych poetów śp. arcybiskupa Józefa. Jestem pewien, że z paschalnym przesłaniem poetyckiej modlitwy „nasz brat Józef” by się utożsamił. Tym bardziej, że nawiązuje ono do Różańca a więc i do Maryi. A Matkę Bożą śp. Arcybiskup kochał z synowskim oddaniem, o czym mogłyby zaświadczyć Madonny tarnowskiej diecezji, które chętnie nawiedzał i to nie tylko podczas oficjalnych uroczystości kościelnych.
Możemy więc przypuszczać, że arcybiskup Józef Życiński, człowiek, kapłan, biskup wiary, skromności, serdeczny i pogodny duchem, wszedł do niebieskiego Jeruzalem, w progi domu Ojca z dziecięcą ufnością wyrażoną w wierszu ks. Twardowskiego, który sam cytował na jego pogrzebie:
Zamiast śmierci,
Racz z uśmiechem przyjąć, Panie
Pod Twe stopy
Życie moje, jak Różaniec.
Zamiast śmierci, racz z uśmiechem przyjąć Panie życie naszego pasterza i brata Józefa, jak Różaniec! Amen. Alleluja.