Kard. Ouédraogo: Kościół w Afryce musi uczestniczyć w ewangelizacji świata
25 października 2021 | 19:17 | Paweł Bieliński (KAI) | Wagadugu Ⓒ Ⓟ
Europejczycy przynieśli nam Ewangelię, a teraz daje ją Afryka. Kościół w Afryce też musi uczestniczyć w ewangelizacji świata – przekonuje w rozmowie z KAI kard. Philippe Ouédraogo, arcybiskup Wagadugu w Burkina Faso.
Przewodniczący Sympozjum Konferencji Episkopatów Afryki i Madagaskaru (SCEAM) podkreśla, że choć państwa afrykańskie uzyskały niepodległość, to jest to niepodległość formalna. – Wciąż podlegamy dominacji. To musi się skończyć – zaznacza 76-letni hierarcha.
Przypomina, że mieszkańcy zachodniej części tego kontynentu stawiają czoła dżihadyzmowi. – Terroryści zabijają niewinnych ludzi. Ale kto ich finansuje? Kto ich organizuje? Kto ich uzbraja? To nie w Afryce produkuje się kałasznikowy. Tu nie ma fabryk uzbrojenia. Skąd więc przybywa broń? Z Europy – podkreśla afrykański purpurat.
*
KAI: Czego Afryka oczekuje od Europy? Czego Kościół w Afryce oczekuje od Kościoła w Europie?
Kard. Philippe Ouédraogo: Dodałbym: czego Europa oczekuje od Afryki? Bo mam nadzieję, że także Europa czegoś od Afryki oczekuje.
Afryka została skolonizowana przez Europę. Stworzyło to między nimi rodzaj relacji nie zawsze łatwych i nie zawsze zdrowych, zarówno na płaszczyźnie społeczno-politycznej, jak i kościelnej. Na płaszczyźnie społecznej Afryka chce najpierw szacunku dla jej ludów. Mówi się o prawach człowieka. Afryka również ma te prawa. Ludy Afryki mają prawa, które należy respektować. Oczywiście, państwa afrykańskie uzyskały niepodległość. Ale jest to niepodległość formalna. Wciąż podlegamy dominacji. To musi się skończyć. Jest nam potrzebna prawdziwa niepodległość.
Poza tym Afryka jest skandalicznie uboga. Tymczasem ma wiele bogactw naturalnych. Nie sądzę, aby inne kontynenty były pod ziemią bogatsze niż Afryka. Skąd więc to ubóstwo? Ono ma charakter strukturalny. W Burkina Faso mamy 17 kopalń złota, ale żadna z nich nie należy ani do państwa, ani do krajowego przedsiębiorstwa. Wszystkie są własnością koncernów międzynarodowych. W kraju zostaje tylko dziesięć procent wydobycia, reszta trafia zagranicę. Trzeba to zmienić, bo właśnie z tego bierze się strukturalne ubóstwo. Potrzebny jest nowy porządek.
Ponadto w Afryce jest obecnie wiele przemocy. W Nigerii mamy Boko Haram. W Mali, Nigrze, Burkina Faso i w całej Afryce Zachodniej stawiamy czoła dżihadyzmowi. Terroryści zabijają niewinnych ludzi. Ale kto ich finansuje? Kto ich organizuje? Kto ich uzbraja? To nie w Afryce produkuje się kałasznikowy. Tu nie ma fabryk uzbrojenia. Skąd więc przybywa broń? Z Europy. Dlaczego istnieje ten przemyt broni do Afryki, który umożliwia zabijanie niewinnych ludzi?
Z powodu tych problemów ludzie są zmuszeni do wyjazdu i emigrują do Europy. Wyjeżdżają, bo sytuacja materialna nie zachęca ich do pozostania u siebie. W niektórych krajach Afryki dochodzi do tego wojna, brak bezpieczeństwa, bezrobocie. Wielu młodych ludzi po drodze umiera na pustyni i w Morzu Śródziemnym. Myślą, że jadąc do Europy, trafią do raju na ziemi. Ale to jest iluzją. Musimy pracować nad tym, żeby rozwijać się na miejscu, dawać pracę młodym na miejscu, aby tu zostali, bo państwa afrykańskie i Kościół w Afryce potrzebują rąk swojej młodzieży do rozwoju.
KAI: A na płaszczyźnie kościelnej?
– Ewangelizowali nas misjonarze przyjeżdżający z Europy razem z kolonizatorami. Już na początku była więc w tym pewna dwuznaczność. Mimo to misjonarze dali nam to, co mieli najcenniejszego: Jezusa i Jego Ewangelię. To naprawdę najpiękniejszy prezent, jaki misjonarze dali Afryce. Jako biskup jestem z tego powodu szczęśliwy i dzięki składam Bogu za ten dar w postaci Jezusa, jedynego Zbawiciela świata.
A czego oczekujemy dziś od Europy? Stoimy przed wieloma wyzwaniami. Na Specjalnym Zgromadzeniu Synodu Biskupów dla Afryki w 1994 roku uznaliśmy budowanie Kościoła – rodziny Bożej za podstawową opcję duszpasterską, którą wspierał papież Jan Paweł II. Kościół jest rodziną Bożą poprzez małe chrześcijańskie wspólnoty podstawowe. We wszystkich państwach Afryki chcemy wprowadzać w życie tę opcję, pomimo różnych trudności.
Priorytetem priorytetów jest ewangelizacja. Wiąże się z nią problem inkulturacji: co zrobić, żeby Kościół nie był postrzegany jako ciało obce? Dialog międzyreligijny, środki komunikacji społecznej, sprawiedliwość i pokój – to kolejne wyzwania, wobec których stoimy.
Europa może nam pomóc, bo Kościół w Afryce potrzebuje nie tylko personelu, ale i środków finansowych. Wyzwaniem dla nas jest samoutrzymanie się. W posynodalnej adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Africa” Jan Paweł II nalegał, by europejskie Kościoły-matki, Kościoły bardziej zamożne robiły wszystko, by wspierać inicjatywy zmierzające do tego, aby Kościół – rodzina Boża w Afryce naprawdę mógł osiągnąć samofinansowanie, aby wziął we własne ręce swój los i swą ewangelizację.
KAI: Wspomniał Ksiądz Kardynał o brakach kadrowych. Czy to znaczy, że wciąż potrzebni są zagraniczni misjonarze?
– Europa obecnie nie może nam ich dać zbyt wielu. Sami musimy ich formować. W archidiecezji Wagadugu mam 220 kleryków w wyższym seminarium duchownym, a w niższym seminarium około 250. Ich formacja wymaga środków materialnych. Wracamy tu do konieczności samowystarczalności finansowej, by samemu utrzymać struktury i instytucje Kościoła.
KAI: Ale istnieje też zjawisko migracji afrykańskich księży do Europy, gdzie pracują w parafiach. Afrykanie ewangelizują dziś Europę!
– Europejczycy przynieśli nam Ewangelię, a teraz daje ją Afryka. Misje mają podwójny wymiar: ad intra (wewnątrz kraju, diecezji…) i ad extra („Idźcie na cały świat i czyńcie uczniami wszystkie narody…”). Kościół w Afryce też musi uczestniczyć w ewangelizacji świata. Ale musi się to dziać w pewnym porządku, w porozumieniu między biskupami Kościoła pochodzenia i Kościoła przyjmującego kapłana. Nie może on być awanturnikiem, który wyjeżdża nawet wbrew woli swojego biskupa albo jedzie na zagraniczne studia i nie chce wrócić do swojej ojczyzny.
KAI: Czy takie postawy są częste?
– Zdarzają się takie przypadki. W mojej archidiecezji nie było takiej sytuacji, w całej Burkina Faso niewiele, ale w innych krajach Afryki wielu księży studentów nie wraca.
KAI: Czy w Burkina Faso są również misjonarze z Polski?
– Mamy kilku polskich misjonarzy. W mojej archidiecezji przyjęliśmy księży pallotynów. Chcieliśmy rozwinąć, podążając śladem Jana Pawła II, duchowość miłosierdzia Bożego. A pallotyni mają charyzmat prowadzenia sanktuariów Bożego miłosierdzia. Tuż przed pandemią COVID-19 odbył się w Wagadugu IV Afrykański Kongres Miłosierdzia Bożego. Gospodarzem poprzedniego kongresu, na który zostałem zaproszony, by wygłosić konferencję, była Rwanda. Odkryłem tam księży pallotynów. Zaprosiłem ich do Burkina Faso. Później odwiedziłem w Rzymie ich dom generalny i, dzięki Bogu, odpowiedzieli pozytywnie na moje zaproszenie. Mamy więc wspólnotę trzech pallotynów: dwóch Polaków i jednego Afrykanina. Jest też parafia powierzona redemptorystom, której proboszczem jest Polak.
KAI: Mówił Ksiądz Kardynał o dialogu z islamem, a jednocześnie o atakach dżihadystów. Jak prowadzić dialog z ludźmi, którzy czasem wcale nie chcą rozmawiać?
– Dialog, do którego zachęcał Sobów Watykański II, stanowi ważne ogniwo naszego duszpasterstwa. W Burkina Faso mieszka 20 milionów ludzi. Większość, 60 procent, stanowią muzułmanie, 20 proc. – katolicy, 15 proc. – wyznawcy religii tradycyjnych afrykańskich, a 5 proc. – protestanci różnych denominacji. Społeczeństwo składa się z ponad 60 grup etnicznych. Tak więc dialog międzyreligijny i kulturowy ma wielkie znaczenie duszpasterskie.
Oczywiście, niektórzy zarzucają nam, że w tym dialogu nie ma wzajemności. Zawsze katolicy czynią pierwszy krok i nie widać tego samego podejścia ze strony muzułmanów. Odpowiadam wtedy, że miłość jest bezinteresowna. Nawet jeśli nie ma wzajemności. Jak mówił Martin Luther King w kontekście apartheidu w USA, „możecie nas wsadzić do więzienia, możecie nas nienawidzić, możecie nas zabijać, ale nie możecie nas powstrzymać przed tym, że będziemy was kochać”. Nawet jeśli muzułmanie tej postawy nie odwzajemniają, my katolicy mamy powody, by iść do naszych braci muzułmanów. Chcemy żyć razem bardziej po bratersku, w pokoju, we współpracy międzyetnicznej i międzyreligijnej, dla wspólnego dobra.
Ale zasadniczo ten dialog przebiega dosyć dobrze. W czasie ramadanu, w święto Tabaski [Id al-Adha, czyli Święto Ofiarowania – KAI] chodzę na modlitwę do muzułmanów i często proszą mnie, żebym zabrał głos. Media przekazują moje przesłanie. A w tym roku Islamskie Stowarzyszenie na rzecz Pokoju w Burkina Faso poprosiło o możliwość spożycia w kurii arcybiskupiej wieczornego posiłku, w czasie którego następuje przełamanie postu. Mogłem się jedynie zgodzić i ich przyjąć! Przygotowaliśmy wspólnie to, co było potrzebne do tego posiłku i razem z nimi go zjadłem. A inicjatywa wyszła od muzułmanów.
KAI: Tylko czy takie inicjatywy wystarczą do obrony przed atakami dżihadystów?
– Ataki terrorystyczne dżihadystów to sprawa bardzo złożona, bo oni mordują nawet muzułmanów. Niedawno przyszli w nocy i zabili niemal 300 osób. W jednej z wiosek poderżnęli gardło muzułmańskiemu przywódcy, jego synowi i jednemu z jego braci. Mieszkańcy zareagowali i doszło do starć. A dlaczego zabijają muzułmanów? Czy wyłącznie z powodów religijnych?
Sąsiednie Mali jest faktycznie podzielone na dwie części. Malijskie wojsko nie może wejść do regionu Kidal, bo tam rządzą dżihadyści. A jednocześnie w Mali jest wojsko francuskie [które pomaga władzom w zwalczaniu rebelii islamistów – KAI].
My pracujemy na rzecz pokoju. Zawsze powtarzam, że pokój jest darem Boga, a jednocześnie owocem wysiłków ludzi. Naszym kałasznikowem, którym odpowiadamy na ataki, jest modlitwa. Dlatego często się modlimy, także z protestantami i muzułmanami. A co robią dla pokoju władze społeczno-polityczne? Wojsko jest zdezorientowane, więc terrorystom udaje się mu przeciwstawić. To nie jest normalne. Kościół zwraca się więc do władz i do sił porządkowych, bo wspólna jest nasza odpowiedzialność w tej sprawie. Nikogo nie oskarżamy. Chcemy tylko szczerej współpracy we wprowadzaniu pokoju. Kieruję wołanie prosto z serca: błagam, aby ci, którzy wspierają dżihadyzm złożyli broń, przestali go wspierać, zabijać swoich braci i siostry.
A co możemy zrobić dla tych, którzy z powodu ubóstwa przyłączają się do dżihadystów? Jak rozwijać kraj, żeby ludzie mogli znaleźć pracę? To bardzo przyczyniłoby się do zaprowadzenia pokoju. Musimy skupić wysiłki na edukacji. Być może to pozwoli nam się podnieść. Ale z powodu braku pokoju w całym kraju zamknięto ponad dwa tysiące szkół. Bez pokoju wszystko jest zagrożone, nie ma rozwoju.
KAI: Czy nadszedł już czas, żeby Afrykanin został papieżem? Pamiętam, że już w 1978 roku ówczesny arcybiskup Wagadugu kard. Paul Zoungrana był wymieniany wśród papabili – potencjalnych kandydatów na następcę zmarłego Pawła VI…
– Jestem zwykłym biskupem, a nie kandydatem na papieża. Osiągnąłem już wiek emerytalny. Są inni, lepiej ode mnie przygotowani.
„Wszystko jest łaską”, jak mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Kiedy Polak został papieżem, to już była rewolucja, bo wcześniej wybierano Włochów. Sam Jan Paweł II mówił o sobie, że jest papieżem przybyłym z dalekiego kraju, choć Polska leży w Europie. Teraz mamy papieża z Ameryki Łacińskiej. Dlaczego więc nie miałoby być papieża z Azji czy z Afryki?
Kościół jest rodziną Bożą, a nie społeczeństwem ludzkim, w którym trwają wewnętrzne walki o stanowiska. W Kościele władza jest służbą. Jeśli pewnego dnia Duch Święty pozwoli Afrykaninowi zostać papieżem, to zostanie on wybrany tylko po to, aby służyć i w żadnym innym celu.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.