Meandry kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”
16 września 2016 | 07:25 | Marcin Przeciszewski (KAI) / bd Ⓒ Ⓟ
Wyrażamy przekonanie, że katolicy nie powinni brać udziału w kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, gdyż rozmywa ona jednoznaczne wymagania Ewangelii – czytamy w komunikacie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski na temat skierowanej do katolików kampanii rozpoczętej w ubiegłym tygodniu przez organizacje LGBT. Patronat nad nią objęły niektóre redakcje katolickie.
„Przekażmy sobie znak pokoju” to nazwa pierwszej w Polsce kampanii społecznej środowisk LGBT, w którą włączyli się przedstawiciele środowisk katolickich, spod znaku tzw. katolicyzmu otwartego. Organizatorzy zapewniają, że celem kampanii nie jest zgłaszanie postulatów politycznych czy doktrynalnych, ale „przypomnienie, że z wartości chrześcijańskich wypływa konieczność postawy szacunku, otwarcia i życzliwego dialogu wobec wszystkich ludzi, także homoseksualnych, biseksualnych i transpłciowych”.
Dwie dłonie przekazujące sobie znak pokoju, w jednej różaniec, na drugiej tęczowa opaska symbolizująca przynależność do środowiska LGBT – tak wygląda plakat zamieszczony na stronie internetowej kampanii, a także banery, które wkrótce zawisną w kilku polskich miastach. Organizatorami akcji są: Kampania przeciw Homofobii, Stowarzyszenie Tornado oraz Grupa Polskich Chrześcijan LGBT „Wiara i Tęcza”.
W akcję zaangażowały się redakcje kilku katolickich pism – „Tygodnika Powszechnego”, „Znaku”, „Kontaktu” (pisma Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie) oraz „Więzi”. Włączyli się też poszczególni publicyści, m.in. redaktor naczelna „Znaku” Dominika Kozłowska, Katarzyna Jabłońska i Cezary Gawryś z „Więzi”, Maciej Onyszkiewicz z „Kontaktu” oraz Zuzanna Radzik z „Tygodnika Powszechnego”. W kampanii biorą też udział teolog Halina Bortnowska i psycholog Natalia de Barbaro.
Redaktor naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski, w tekście umieszczonym na stronie internetowej redakcji, podaje powody, dla których dziennikarze zaangażowali się w tę akcję. Nosowski tłumaczy, że celem kampanii jest m.in. nawiązanie dialogu z drugim człowiekiem oraz budowanie porozumienia ponad podziałami. Akcja ta, zdaniem redaktora naczelnego „Więzi”, ma na celu uświadomienie środowiskom LGBT, że Kościół nie jest organizacją homofoniczną.
Powstaje pytanie czy w Polsce rzeczywiście niezbędna jest specjalna kampania społeczna skierowana do osób wierzących, która ma na celu „przypomnienie, że z wartości chrześcijańskich wypływa konieczność postawy szacunku, otwarcia i życzliwego dialogu wobec wszystkich ludzi, także homoseksualnych, biseksualnych i transpłciowych”. Sugeruje to, że polscy katolicy mają z tym problem, a w naszym Kościele osoby homoseksualne doznają braku szacunku bądź podlegają innym formom dyskryminacji.
Tymczasem Kościół, w tym i Kościół w Polsce zawsze głosił szacunek dla każdej osoby ludzkiej, nie wyłączając osób homoseksualnych. Jest to zapisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego, licznych dokumentach, wypowiedziach pasterzy i setkach publikacji. Nauczanie to przekazywane jest wszędzie, od lekcji religii w szkołach poczynając. A więc każdy katolik się z nim spotkał. Nie znany jest też w Polsce jakikolwiek wypadek braku szacunku czy dyskryminacji takich osób w kręgach kościelnych, gdyż natychmiast zostałoby to nagłośnione przez media, bardzo wrażliwe na tym punkcie.
Lektura, choćby pobieżna, kolejnych internetowych stron kampanii www.znakpokoju.com wskazuje, że jej cele są jednak znacznie bardziej dalekosiężne. Chodzi o przekonanie polskich katolików, że nie tylko osoby homoseksualne doznają dyskryminacji, ale że jednym z tego źródeł jest nauczanie Kościoła. A więc wymaga ono zmiany.
Zamieszczony na stronach kampanii materiał pt: Warto wiedzieć”, pod którym podpisana jest Grupa Chrześcijan LGBT „Wiara i tęcza” w wybiórczy sposób referuje podejście do kwestii homoseksualizmu przez różne Kościoły chrześcijańskie, wykazując, że Kościół katolicki zajmuje jedną z najbardziej rygorystycznych postaw. Autorzy wyrażają przy tym nadzieję, że „coraz więcej faktów wskazuje”, że stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego wobec osób LGBT ulegnie zmianie oraz, że „sprzyja temu pontyfikat papieża Franciszka”.
Trudno się dziwić, że działacze LGBT mają krytyczne stanowisko wobec nauczania Kościoła i oczekują jego zmiany. Dlatego organizują tę ogólnopolską kampanię. Zdziwienie budzi fakt, że niektórzy działacze katoliccy nie podejmują z nimi krytycznego dialogu, lecz podzielają taką właśnie ocenę. Prominentni przedstawiciele środowisk katolickich – udzielający kampanii swych twarzy i występujący na jej stronach – wyraźnie oczekują od Kościoła zmiany stanowiska w tej delikatnej sprawie.
Cezary Gawryś z „Więzi” stwierdza, że dokonywana przez Kościół ocena aktów homoseksualnych jako wewnętrznie nieuporządkowanych, jest to „coś stygmatyzującego osoby homoseksualne, nie tylko w oczach społeczeństwa, ale i ich samych”. Stanowisko Katechizmu Kościoła Katolickiego ocenia więc jako „krzywdzące”. Podobnie Halina Bortnowska, nestorka środowiska „Znak”, w długim wywodzie wyraża afirmację każdej miłości, także homoseksualnej i wyraża nadzieję, że „Kościół w tej sprawie dojdzie do innej opinii”. Występująca pod znakiem „Tygodnika Powszechnego” Zuzanna Radzik formułuje tezę, że nieważne jest to, w jaki sposób ludzie uprawiają seks i w jakich konfiguracjach, gdyż są to „intymne detale”, ale jeżeli buduje to między nimi autentyczną więź, to takim związkom należy błogosławić. Stanowisko Kościoła katolickiego w tej sprawie ocenia jako podlegające ewolucji i wymagające zmiany, podobnie jak np. stanowisko wobec niewolnictwa, które – jej zdaniem – Kościół całkiem jeszcze niedawno popierał (np. w USA), a później się z tego wycofał.
Co prawda, redakcje wspomnianych pism, w środowym oświadczeniu stwierdzają, że „kontrowersyjne treści niektórych wypowiedzi wideo są wyrazem osobistych doświadczeń i indywidualnych przekonań ich autorów”, ale skoro ich nazwiskom towarzyszą też nazwy redakcji, trudno uwierzyć, aby nie było to uzgodnione.
Zdziwienie wywołuje także fakt, że uczestniczący w kampanii przedstawiciele redakcji katolickich nie zadbali o to, aby zostało tam zaprezentowane nauczanie Kościoła katolickiego czy dokumenty kościelne na ten temat, zalecające przecież unikanie „jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” wobec osób homoseksualnych, choć same akty homoseksualne oceniane są jako „nieuporządkowane wewnętrznie”.
Powstaje też pytanie, dlaczego tak znani reprezentanci środowisk katolickich ani słowem nie starają się wyjaśnić publiczności sensu nauczania Kościoła na ten temat i jego wartości. Zdaje się to przeczyć zasadzie dialogu, wynoszonej na piedestał i promowanej przy każdej okazji przez środowiska „katolicyzmu otwartego”. Zdaje się to przeczyć zasadzie dialogu, tak jak to ujmuje Sobór Watykański II.
Dialog z otaczającym światem – w świetle nauczania Soboru – winien być prowadzony w ramach misji apostolskiej Kościoła, a jego celem jest przedstawienie adwersarzom, z całym dla nich szacunkiem, wartości płynących z Ewangelii, a definiowanych w ramach nauczania Kościoła. Zresztą – jak naucza Kościół – obowiązek uczestnictwa w misji apostolskiej dotyczy każdego chrześcijanina, a wynika to wprost z sakramentów chrztu i bierzmowania. Bardzo silnie podkreśla to papież Franciszek w adhortacji „Evagelii gaudium”, gdzie stwierdza, że nie wystarczy być uczniem Chrystusa, ale należy być ” uczniem-misjonarzem”. Taki jest też priorytet dzieła nowej ewangelizacji, do którego wzywają papieże, pasterzujący Kościołowi w okresie posoborowym.
Stawia to szersze pytania o rolę i misję środowisk inteligencji katolickiej. Czy ich rolą ma być jedynie „krytyczne recenzowanie nauczania Kościoła czy może powinna być nim próba wsparcia Kościoła w nie zawsze łatwym dialogu ze światem? A możliwości inteligencji katolickiej są szczególne, gdyż dysponuje ona odpowiednimi kompetencjami, erudycją i innymi instrumentami ułatwiającymi prowadzenie dialogu – w imię Kościoła – z różnymi, nieraz odległymi środowiskami”.
Kolejnym elementem kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju” wydaje się być promocja postaw homoseksualnych, choć werbalnie zaprzeczyła temu niedawno na łamach „Wprost” Dominika Kozłowska, redaktor naczelna „Znaku”. Tymczasem na stronie kampanii z prezentacjami wideo zamieszczony został materiał, zawierający świadectwo dwóch młodych przystojnych polskich kobiet, pozostających w cywilnym związku małżeńskim zawartym za granicą. Wychowują one – jak zapewniają – „ich wspólne” dziecko. Obie są wierzące, jedna nawet głęboko i przystępuje do sakramentów. Z wielkim zaangażowaniem Panie opowiadają o swej miłości i pięknym, szczęśliwym związku, jaki tworzą. Dostrzegają w tym realizację płynącego z Ewangelii przykazania miłości.
Trudno zaprzeczyć, jakoby prezentacja tak „romantycznego” krótkiego filmu nie miała znamion promocji postaw homoseksualnych. A w tym wypadku dodatkowo i „małżeństw” homoseksualnych – jako pięknej drogi ku szczęściu. A skoro to wszystko budowane jest wokół silnych i pozytywnych emocji, trudno, aby nie zapadło w świadomość adresatów kampanii.
W tym kontekście niemałe zdziwienie wywołuje fakt objęcia patronatów medialnych nad kampanią przez cztery polskie redakcje katolickie. Bowiem przyjęcie patronatu oznacza utożsamienie się z jej celami i przesłaniem oraz zobowiązaniem się do promocji na zewnątrz.
A przecież zarówno antropologia, jak i wizja społeczeństwa, głoszona przez środowiska LGBT pozostaje w radykalnej sprzeczności z chrześcijańskim punktem widzenia. Dowodów na to dostarcza potwierdzona licznymi dokumentami strategia środowisk LGBT, dobrze znana z doświadczeń innych krajów Europy. Znajdujemy tam postulaty mające znamiona „rewolucji kulturowej”, gdzie chodzi o zmianę podstawowych dla kultury i cywilizacji europejskiej paradygmatów myślenia.
Historia ostatnich dziesięcioleci pokazuje, że analogiczne kampanie zmierzały do tego, aby najpierw wpoić do świadomości społecznej przekonanie, że osoby homoseksualne poddawane są dyskryminacji i wykluczeniu, a następnie – wykorzystując dobre intencje osób nie znających rzeczywistej sytuacji i praw z jakich mogą faktycznie korzystać osoby homoseksualne – domagać się zmiany systemów prawnych a przede wszystkim usankcjonowanej prawem „walki z homofobią”, legalizacji związków homoseksualnych, a w ślad za tym zrównania ich z małżeństwami.
W konsekwencji ma to doprowadzić do relatywizacji pozycji rodziny w społeczeństwie, co jest przez wielu interpretowane jako uderzenie w podstawy naszej cywilizacji. Bo przecież w europejskim kręgu cywilizacyjno-kulturowym, od czasu chrystianizacji rodzina oparta na małżeństwie mężczyzny i kobiety była zawsze podstawą ładu społecznego. Stąd też rodzina, w przeciwieństwie do innych związków, cieszyła się szczególną opieką prawną ze strony państwa, gdyż wypełniała bardzo istotną rolę dla jego rozwoju i przyszłości każdego narodu.
Tę sytuację środowiska LGBT chcą zmienić, a metodą temu służącą są kolejne łańcuchy nawzajem uzupełniających się kampanii, wykorzystujące najlepsze osiągnięcia inżynierii społecznej. Najpierw trzeba zmienić świadomość społeczeństwa, a w ślad za tym wprowadzić odpowiednie regulacje prawne, siłą narzucające wszystkim rozwiązania postulowane przez LGBT. A generalnym celem jest zbudowanie świata powszechnej szczęśliwości, w którym w pełni wolny i w pełni samorealizujący się człowiek nie będzie już skrępowany przez tradycyjne systemy i struktury. Taki myślenie i tego rodzaju dążenie do zbudowania swego rodzaju „raju na ziemi” było i jest charakterystyczną cechą wszystkich ideologii ostatnich dwóch stuleci.
Mówienie więc o zagrożeniu, jakim jest ideologia postulowana przez środowiska LGBT nie jest dowodem „teorii spiskowej” ani niepotrzebnym doszukiwaniem się „drugiego dna”. Wynika z prostej analizy faktów i dokumentacji, jaką pozostawiły po sobie podobne kampanie prowadzone za granicą.
To, co ma się dokonać w Polsce, jest najprawdopodobniej próbą powtórzenia tego samego scenariusza, z dostosowaniem do naszych lokalnych warunków. A skoro polską specyfiką jest wysoka religijność i przywiązanie do wiary, trzeba to uwzględnić. Dlatego „targetem” polskiej kampanii są osoby wierzące, a sztandarowym instrumentem dobrze kojarzący się znak liturgiczny. Z oczywistych względów kampania ta nie odsłania od razu wszystkich celów środowisk LGBT, w tym legalizacji małżeństw homoseksualnych. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że takie postulaty nie pojawią się w kolejnych jej sekwencjach, skoro w innych krajach o to właśnie toczona jest walka. Pozostaje pytanie czy środowiska katolickie winny się w to angażować?
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.