Odchodzą bo… Ks. Draguła o apostazji i utracie zmysłu religijnego
29 października 2023 | 06:00 | bgk Gniezno | Gniezno Ⓒ Ⓟ
„Obojętność religijna jest dziś największym wyzwaniem dla Kościoła” – stwierdził ks. prof. Andrzej Draguła podczas I Archidiecezjalnego Forum Duszpasterskiego, które odbyło się 28 października w Gnieźnie. W swoim wystąpieniu teolog diagnozował przyczyny odpływu wiernych z Kościoła, wskazując na koniec powody, dla których chcieliby i mogli do niego powrócić.
Ks. Andrzej Draguła był jednym z prelegentów i uczestników Archidiecezjalnego Forum Duszpasterskiego, które po raz pierwszy zorganizowano w archidiecezji gnieźnieńskiej jako przygotowanie do wejścia w nowy rok duszpasterski „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Spotkanie zgromadziło zarówno duchownych i osoby konsekrowane, jak i licznie świeckich, m.in. przedstawicieli organizacji, ruchów i wspólnot apostolskich działających w parafiach. W swoim wystąpieniu „O odejściach i powrotach”, ks. Draguła nakreślił kontekst i przyczyny obserwowanego dziś odpływu wiernych z Kościoła, przytaczając dostępne badania statystyczne i odwołując się do refleksji czołowych współczesnych teologów i filozofów. Wychodząc od zdefiniowania apostazji, czyli formalnego porzucenia Kościoła, mówił o apostazjach cichych i publicznych, ogłaszanych zwłaszcza przez celebrytów, ale i zrywaniu więzi z Kościołem bez formalnego wystąpienia, a więc zaniechania praktykowania i nie utożsamiania się z instytucją. „Ja tę decyzję nazywam autoamputacją z ciała Chrystusowego. Ludzie, którzy dokonują aktu apostazji postrzegają to przede wszystkim na płaszczyźnie urzędowej” – stwierdził teolog, stawiając pytanie o kontekst i źródła tego procesu.
Według danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego w latach 2006-2009 (tylko wówczas zbierano dane nt. formalnych aktów wystąpienia z Kościoła katolickiego) aktu apostazji dokonało 1057 osób. W 2010 było ich 459. W 2011 roku w badaniach pilotażowych stwierdzono, że osoby dokonujące apostazji to zasadniczo młodzi mieszkańcy dużych miast, podający jako przyczynę wystąpienia nie brak wiary, ale negatywne postrzeganie instytucji Kościoła. „Ten proces dokonuje się więc przede wszystkim na płaszczyźnie instytucjonalnej, a nie na płaszczyźnie dramatycznego, wewnętrznego buntu przeciwko Bogu” – analizował ks. Draguła. Dodał, że jego osobiste doświadczenie, pokrywające się zresztą z wynikami dostępnych badań, wskazuje na trzy główne powody odejścia z Kościoła: pierwszym jest protest przeciwko nadużyciom w Kościele, zwłaszcza przeciwko pedofilii duchownych oraz przeciwko sposobowi radzenia czy raczej nieradzenia sobie z tym problemem przez poszczególnych biskupów. Drugi powód jest natury politycznej: stosunek do Kościoła jest odbiciem polaryzacji społeczeństwa polskiego oraz sporu o kształt demokracji. Trzeci powód to osłabienie więzi z wiarą i Kościołem na skutek procesów sekularyzacyjnych, w tym pomniejszenie motywacji społeczno-kulturowych i porzucenie wiary jako życiowo zbędnej.
„Dwie pierwsze motywacje dominują w przypadku apostazji formalnej” – tłumaczył prelegent. – Trzecia dotyczy procesu odpływu wiernych, co można nazwać apostazją faktyczną choć nieformalną. Jak się okazuje, istotnym katalizatorem tego procesu była pandemia. Pandemia nam nie pomogła i wydaje mi się, że jako Kościół nie potrafiliśmy sobie z nią poradzić” – stwierdził kapłan.
Pandemia filtrem religijności
Badania przeprowadzone pod koniec pandemii potwierdziły prognozowany wcześniej negatywny trend. Jeszcze w roku 2020 udział praktykujących z wewnętrznej potrzeby przynajmniej raz z tygodniu wynosił średnio 46 procent. Po dwóch latach spadł do 37 procent. Jednocześnie z 11 do 15 procent zwiększył się odsetek osób, które deklarowały, że chodzą do Kościoła rzadziej niż w Boże Narodzenie i Wielkanoc. Zwiększył się również odsetek niechodzących nigdy. Jak czytamy w komentarzu do badań: pandemia koronawirusa niewątpliwie odcisnęła piętno na religijności Polaków. Wzmocniły się dwa trendy: odpływ z Kościoła osób, które wcześniej praktykowały nieregularnie, czyli słaba więź z Kościołem jeszcze bardziej osłabła i drugi trend – do Kościoła po pandemii wrócili przede wszystkim ci, którzy mieli z nim więź silniejszą niż sama tradycja.
„To jest moim zdaniem bardzo ważne – stwierdził ks. Draguła. – Pandemia stała się pewnym filtrem, który działał w obie strony – wzmocnił odejścia, ale wzmocnił też postawy tych, którzy zostali. W mojej ocenie pandemia stała się kolejnym aktem tego, co socjologia religii nazywa odczarowaniem świata. Przywołał tezę Maxa Webera, że człowiek widzi w świecie coraz mniej procesów nadprzyrodzonych, wyjaśniając sobie poszczególne zjawiska i wydarzenia bez udziału Boga.
„Pandemia – kontynuował ks. Draguła – była dla nas przede wszystkim doświadczeniem o charakterze medycznym i epidemiologicznym, a dopiero później, jeśli w ogóle, była rozpatrywana w kategoriach nadprzyrodzonych. Odrzucona została wizja pandemii jako kary bożej, ale moim zdaniem jako duchowni nie zaproponowaliśmy jakiejś kompletnej teologicznej wizji pandemii: czym pandemia z punktu widzenia teologii jest. Jeśli nie karą za grzechy, to czym?” – wskazał teolog.
Zauważył jednocześnie, że po raz pierwszy takie globalne doświadczenie negatywne nie wywołało wzmożenia religijnego, jak to było w przeszłości. A nawet jeśli takie wzmożenie było, to zostało ono wygaszane przez restrykcje, którym poddaliśmy się w trosce o zdrowie i życie.
Badania przeprowadzone po pandemii – analizował dalej – pokazują coraz wyższy odsetek osób, które twierdzą, że religia nie pomaga im już w życiu codziennym. Według raportu z 2022 roku 11 procent osób deklaruje zanik wiary, a 18 procent postępującą obojętność religijną. Zdaniem duchownego to jest faktyczna przyczyna odejść z Kościoła, a deklarowana jak np. skandale i grzechy ludzi Kościoła, czy upolitycznienie instytucji jest usprawiedliwieniem tej decyzji.
„Nie twierdzę, że grzech Kościoła nie jest faktorem, który prowokuje, który decyduje, który skłania do odejścia. Jest. Ale pada on na podatny grunt, jakim jest osłabione życia religijne, albo jego brak. Oczywiście są ludzie, którzy odchodzą z powodu traum i do nich trzeba pochodzić z pełną troską i miłością, ale nie jest tak, że pełną winę za apostazję wszystkich ponosi wspólnota Kościoła” – mówił ks. Draguła.
Katolicyzm kulturowy i strategia weryfikacyjna
Teolog wskazał także na zmiany w obrębie kultury i obyczajowości. W społeczeństwie opartym na tradycyjnych strukturach być katolikiem było łatwiej i prościej niż nim nie być. „Kiedyś nie wypadało przyznawać się do niewiary, dziś nie wypada przyznawać się do wiary” – skonstatował, zauważając, że mamy dziś do czynienia ze zmierzchem ery katolików kulturowych.
„Ta strefa się zmniejsza ponieważ racje pozareligijne stanowią coraz słabszą motywację jeśli chodzi o zwracanie się do Kościoła o łaskę sakramentów i sakramentaliów” – ocenił duchowny, wskazując na przykład coraz liczniejszych pogrzebów świeckich, które w opinii decydujących się na taką ceremonię są po prostu „ładniejsze”.
„Względy estetyczne wygrywają dziś często ze względami religijnymi” – przyznał wskazując na nieuchronny konflikt w zetknięciu takiej postawy z dotychczasową praktyką duszpasterską opartą w dużej mierze na strategii weryfikacyjnej czyli sprawdzaniu, czy proszący o sakrament lub posługę spełnia konieczne warunki do jej otrzymania. „Czeka nas teraz trudne zadanie, bo strategie weryfikacyjną trzeba zamienić na strategie ewangelizacyjną, a kontrolę zamienić na zaproszenie” – ocenił teolog.
„Problemem – tłumaczył dalej – jest również to, że zwracający się do Kościoła katolicy kulturowi często chcą tylko sakramentów, a nie nawracania. W ich rozumienia Kościół jest przede wszystkim instytucją obsługującą potrzeby katolickiego społeczeństwa, religijną stacją obsługową, a nie wspólnotą wiary, stąd niezrozumienie wobec stawianych wymagań formacyjnych. Katolicy kulturowi na sakramenty i sakramentalia patrzą bardziej w kategoriach społecznych rytuałów niż doświadczenia misterium Chrystusa” – stwierdził ks. Draguła.
„To co nazywamy sekularyzacją jest moim zdaniem porzucaniem tego płaszcza religii socjologicznej, tego katolicyzmu kulturowego, który dla wielu jest dziś zbędnym balastem, coraz mniej sensownym w odbiorze, a stawiającym wymagania moralne, które bez wiary odbierane są jako opresywne. Katolicka moralność bez fundamentu wiary jest więzieniem. I z tego więzienia wielu dziś ucieka, przede wszystkim młodzież, w której przekonaniu Kościół to same zakazy”- mówił ks. Draguła.
Przywołując dalej optymistyczne stwierdzenie włoskiej filozofki Chantal Delsol, że idziemy dziś na Mszę nie dla odprawienia jakiegoś społecznego obrzędu, ale z autentycznej wiary, z nadzieją na świętość własną i Kościoła, przyznał, że w Polsce „ten proces bardziej trwa, niż się już dokonał, bo katolicyzm wciąż spełnia funkcję społeczną, a motywacje pozareligijne nadal odgrywają ważną role w podejmowaniu decyzji chociażby w odniesieniu do sakramentów i sakramentaliów”.
„Nie jest jeszcze tak, że decyzje te są wyłącznie decyzjami wiary” – podkreślił kapłan, dodając, że mają one wciąż silny komponent społeczny, a przykładem może być posyłanie dzieci do Pierwszej Komunii świętej ze względu na presję rodziny i otoczenia oraz obawę przed wykluczeniem dziecka z grupy rówieśników. Brakuje powodów stricte religijnych, a więc fundowanych na wierze.
Apateiści – religijnie obojętni
Wracając do problemu obojętności religijnej ks. Andrzej Draguła wskazał na wzrost liczby osób mających do religii – jak to nazywa ks. Tomáš Halík – stosunek apatyczny, i to nie tylko w odniesieniu do odpowiedzi, ale i samych pytań natury religijnej czy duchowej. Apateista – mówił – nie zawraca sobie głowy wiarą, nie traci czasu na polemiki. Wiara go po prostu nie dotyczy. Zjawisko to – jak stwierdził – najszybciej narasta wśród ludzi młodych.
„Obojętność religijna jest dziś największym wyzwaniem dla Kościoła” – stwierdził ks. Draguła powtarzając ponownie za ks. Halikiem, że wiara chrześcijańska nie natrafia już na wojowniczy ateizm ani na brutalne prześladowania, które potrafiły wierzących przebudzić i zmobilizować. Wiara chrześcijańska konfrontuje się dziś z czymś znacznie niebezpieczniejszym – obojętnością.
Wracać, ale do czego/kogo?
Na koniec, odnosząc się do powrotów do wspólnoty Kościoła podkreślił, że powód i sposób jest tu tylko jeden – wiara jako osobista relacja z Chrystusem. „Bez względu na to, czy powodem odejścia jest bunt przeciwko instytucji Kościoła, utrata naturalnego zmysłu religijnego, czy zanik czynników społecznych warunkujących przynależność do Kościoła, wspólnym mianownikiem wszystkich tych postaw jest brak wiary rozumianej jako osobista relacja do zbawiającego nas Chrystusa. Bez tego nigdzie nie da się pójść. Gdy nie ma tego fundamentu, wszystkie inne współczynniki przestają funkcjonować”.
„Kościół – przypomniał – jest po to, by dawać wiarę, dzięki której dostępujemy życia wiecznego. I po nic więcej. Kościół nie jest wspólnotą moralnie przyzwoitych i wspólnotą pobożnych, nie jest strukturą społeczną, ale wspólnotą zbawionych. Czy odchodzący rozpoznali tę wspólnotę? Czy powracający rozpoznają taką wspólnotę?” – pytał.
„Do Kościoła – mówił na koniec – można powrócić pod jednym warunkiem, że zobaczy się w nim dom, w którym mieszkają ludzie, którzy doświadczyli zbawienia – pobożni i niepobożni, przyzwoici i nieprzyzwoici, ale świadomi tego, dlaczego w tym Kościele trwają”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.