Święta Bożego Narodzenia na Kaszubach
23 grudnia 2018 | 03:01 | Rozmawiał Dawid Gospodarek | Luzino Ⓒ Ⓟ
W Luzinie znana jest anegdota o tym, jak przybyły z Polski organista zaczął roznosić po domach opłatki, a gospodarz zobaczywszy cieniutkie wafle podarowane mu przed świętami poszedł do żony i cicho jej powiedział: „U organisty chyba jest bieda, zobacz jakie cienkie wafle robi jego żona. Dajmy im coś do jedzenia na święta!” – mówi KAI Adam Hebel, kaszubski działacz. Publikujemy rozmowę o kaszubskich zwyczajach związanych z Adwentem i Świętami Bożego Narodzenia.
Dawid Gospodarek (KAI): Jak Kaszubi przygotowują się do Świąt w Adwencie?
Adam Hebel: Mieliśmy kiedyś zwyczaj pieczenia adwentowych chlebków, które w części były darowane ubogim, co wiązało się z typową dla tego okresu działalnością dobroczynną. Dzisiaj ten zwyczaj nie jest już znany, nie uchowała się nawet receptura. Rolnicy do dzisiaj uznają, że nawet, jeżeli warunki pogodowe na to pozwalają, nie wolno obrabiać ziemi, która w tym okresie odpoczywa. Nie wolno jej przeszkadzać.
Adwent jest czasem spokojnym, w którym unika się hucznych zabaw, uczęszcza się na roraty oraz stara się pomagać ubogim między innymi za pośrednictwem organizacji charytatywnych. Podczas jarmarków bożonarodzeniowych można nabyć lokalne produkty, w tym wędzone morskie ryby czy susz z grzybów i owoców, które są potrzebne do świątecznych potraw. Do dzisiaj spotkać można grupy szopkarzy, choć szopki nie są tak piękne jak dawne, „domkowe” stajenki z drzwiczkami, które otwierano podczas odwiedzania domów. Dawniej w tym okresie kolędowali ludzie, którzy pracowali sezonowo, np. budowlańcy czy parobkowie, dla których zima była okresem bez kontraktów i mieli czasowe możliwości na takie działania. Dzisiaj są to głównie dzieci, szopki to sklepowe „gotowce” albo własnoręczne dzieła wykonane z kartonu i drewna.
KAI: Kiedy stroi się choinkę?
– Choinkę staramy się kupić jak najpóźniej, aby była świeża. Z rozmów z leśnikami wiem, że w ostatnich latach zjawisko kradzieży prawie zupełnie zanikło, kupujemy ją zatem legalnie. W większości decydujemy się na żywe drzewko. Choinka przybyła do nas w XIX wieku i do dzisiaj żyją osoby, które pamiętają, że nie była ona koniecznym elementem świąt, choć każdy znał ten zwyczaj. Stawia się ją w widocznym miejscu, ozdabia fabrycznie wykonanymi ozdobami. Do niedawna na gałązkach świerku wieszano ozdoby wykonane ze słomy i papieru, orzechy i owoce. Dzisiaj na Kaszubach panuje moda na szklane bombki z motywami zaczerpniętymi z haftu kaszubskiego. Co ciekawe, to od nas oraz z Wielkopolski zwyczaj zdobienia choinki szedł na pozostałe tereny Polski. Oczywiście korzenie tej tradycji są germańskie. Nie powinno się jednak zdobić choinki wcześniej niż w wigilijny poranek.
Dawniej zamiast choinki w róg pokoju kładziono snop zboża, mający zapewnić urodzaj w przyszłym roku, w nowym okresie wegetacyjnym. Przyznam, że marzę o tym, aby u mnie w domu taki element się znalazł.
KAI: A jak wygląda kaszubska Wigilia?
– Wigilia jako wieczerza z osobnymi zwyczajami to zjawisko niegdyś nieznane na Kaszubach. Jeszcze pół wieku temu w wielu domach ta kolacja nie różniła się zbytnio od pozostałych adwentowych posiłków. Nie było sianka pod obrusem ani opłatka. W Luzinie znana jest anegdota o tym, jak przybyły z Polski organista zaczął roznosić po domach opłatki, a gospodarz zobaczywszy cieniutkie wafle podarowane mu przed świętami poszedł do żony i cicho jej powiedział: „U organisty chyba jest bieda, zobacz jakie cienkie wafle robi jego żona. Dajmy im coś do jedzenia na święta!”.
KAI: To może chociaż jakieś wigilijne tradycje?
– Oczywiście były. Należało unikać kontaktu ze zwierzętami o północy, gdyż mogły przemówić ludzkim głosem. Wcale nie zabiegano o to, żeby być uczestnikiem tego niezwykłego zjawiska, bowiem zazwyczaj przepowiadały one datę śmierci.
KAI: Co jedli Kaszubi w Wigilię?
– Sama wieczerza była skromna, nie ma mowy o dwunastu potrawach. Na stole można było spotkać ryby – zarówno morskie, jak i jeziorne. Nie było raczej karpia. Pulki ze śledziem to charakterystyczna potrawa w tym czasie. Ta ryba również pojawia się jako potrawa z patelni. Poza tym zupa z suszonych grzybów oraz brzadowô – czyli z suszu owocowego z kluskami. To moja ulubiona potrawa, która może być przyrządzona tradycyjnie, ale można także poeksperymentować z dodatkami i wśród owoców znaleźć się mogą również te egzotyczne.
Z przykrością jednak stwierdzam, że aktualnie tradycyjne potrawy wypierane są przez barszcz czy pierogi. Gospodynie domowe zamiast zaufać swoim babciom, korzystają z przepisów podanych w telewizyjnych programach śniadaniowych, a zamiast dóbr okolicznych lasów, sadów i zbiorników wodnych, wybierają te reklamowane w przedświątecznym hałasie medialnym. Śmiesznie, a zarazem smutno mi się zrobiło, kiedy usłyszałem od kobiety w średnim wieku: „Kiedy moja mama żyła, to zawsze na Wigilię robiła zupę grzybową, ale ja już robię tradycyjnie – barszcz”. Tradycją staje się zatem przejmowanie innych zwyczajów promowanych w mediach, a to bardzo źle, zwłaszcza w kontekście Bożego Narodzenia. Nasze lokalne tradycje, tak jak Pan Jezus, znajdują się na obrzeżach, w ciszy i mroku wobec rozświetlonego i głośnego świata.
KAI: Oczekiwało się na Mikołaja czy Gwiazdora?
– Oczywiście w święta Bożego Narodzenia dzieci oczekiwały Gwiazdora. Przy czym nie było to wyczekiwanie pozbawione obaw. Ubrany w słomiany płaszcz lub kożuch staruszek, z przerażającą maską na twarzy i rózgą w ręku budził respekt. Na głowie niekiedy nosił słomianą koronę. Na prezenty – łakocie, drewniane zabawki, rzadziej dobra kupione w mieście – mogły liczyć tylko te dzieci, które były grzeczne i potrafiły zmówić pacierz. W przeciwnym razie w ruch szła rózga. Z dzisiejszej perspektywy może wydaje się to niepedagogiczne, ja jestem jednak odmiennego zdania. Strach połączony z wizją podarunku uczy tego, żeby przezwyciężać swoje lęki w drodze do sukcesu. To działa na tej samej zasadzie co bajki o skarbie pilnowanym przez złego smoka.
Mikołaj również jest dzieciom znany, ale odwiedza je 6 grudnia w liturgiczne wspomnienie świętego biskupa, wkładając słodycze do wypucowanych wcześniej starannie butów. Wiąże się to z legendą, według której świętemu biskupowi żal było dziewcząt nie mogących wyjść za mąż bez posagu, w związku z czym podrzucił im kosztowności przez komin, a te wpadły do ułożonego przy piecu obuwia. Mikołaja jednak nie sposób zobaczyć, za to Gwiazdor często przychodzi i ukazuje się dzieciom oraz rozmawia z nimi. Gwiazdor bywa też częścią orszaku Gwiżdży, czyli kolędników.
Z jednej strony obawiam się, że Mikołaj coraz bardziej wypiera Gwiazdora. Dzieci dowiadują się o nim z reklam i bajek, często sami rodzice uczą tego swoje pociechy, zapominając o własnym dzieciństwie. Kilka lat temu usłyszałem jednak w pociągu rozmowę mamy z niesfornym dzieckiem. Wskazując ręką na ojca mówi: „widzisz? Tata już pisze SMS-a do Gwiazdora, że jesteś niegrzeczny!”. To znaczy, że Gwiazdor świetnie sobie radzi we współczesnym świecie i nie powinniśmy się obawiać zapraszania go do domu.
KAI: Co to znaczy Gòdë?
– Gòdë to nazwa starsza niż chrześcijaństwo na tych ziemiach. Godami nazywano święto przesilenia zimowego. Z tych dawnych wierzeń pozostało nam sporo zwyczajów. Np. nie wolno „straszyć” duchów, które w tym czasie podchodzą do domostw, dla których zresztą pozostawione jest wolne miejsce przy stole. Także przebieranie się za rogate zwierzęta – kozę czy barana – ma swoje pogańskie korzenie.
KAI: Czy śpiewano kolędy po kaszubsku?
– Kaszubskie pieśni bożonarodzeniowe to zarówno pastorałki, jak i kolędy oraz takie utwory, które trudno jednoznacznie zakwalifikować. Dzisiaj niestety trudno usłyszeć takie pieśni jak „Jezë, òstaw szopã”, „W trąbë grają”, czy „Jak nen Herod” w gronie rodzinnym. Zostały na szczęście zarejestrowane i dzięki temu korzystają z nich na przykład chóry. Repertuar wzbogacony jest także o kolędy napisane przez kaszubskich twórców, wśród których zdaniem wielu najpiękniejsza jest „Swiat przed Tobą klãkł”, która wyszła spod pióra wybitnego Jana Rompskiego.
KAI: Wspominałeś o zwyczaju kolędowania po domach. Opowiedz o tym więcej.
– Po domach chodzą Gwiżdże, na północy Kaszub zwane Panëszkami. Prawdopodobnie Panëszka to córka pana, szlachcica lub bogatego ziemianina, która jako dziewczyna majętna chodziła po domach, by obdarować dzieci. Gwiżdżom przewodzi Gwiżdż utożsamiany z Gwiazdorem. Wraz z nim po domach chodzą: Gwiazdka, Kominiarz, Policjant, Śmierć, Anioł, Diabeł, Koń, Bocian, Koza, Baran, Dziad z Babą, Żyd. Miejscami można spotkać Cygana z Niedźwiedziem. Każdy region Kaszub ma pod tym względem swoją specyfikę. Gwiżdż również odpytywał dzieci z pacierza, kominiarz wygarniał popiół, bocian zaglądał do garnków i szczypał dziewczęta swoim dziobem.
Dziad z Babą reprezentują bidnych, nieporadnych ludzi, proszących o podzielenie się świątecznymi smakołykami, drobnymi pieniędzmi i poczęstowanie kieliszkiem czegoś na rozgrzewkę. Rozpoczyna się jednak pytaniem „Chceta wa panią gwiôzdkã widzec?” Gdy odpowiedź była twierdząca, kolędnicy wbiegali żywo do środka i się zaczynało. Sama Gwiôzdka miała być „z Gdańska” – prawdopodobnie dlatego, że tam mogła zaopatrzyć się we wspaniałe prezenty i przysmaki z dalekiego świata. Kolędników nie opuszczał dobry humor obecny choćby w zawołaniach: „Narodzył sã Syn Bòżi, a co rok to gòrzi!”
Moja mama wspomina, że jako dziecko chowała się, kiedy tylko słyszała hałas dobiegający z podwórka. Kolędnicy zapowiadali swą wizytę gwizdaniem, dzwonieniem dzwonkiem i klekotaniem.
Dzisiaj trudno sobie wyobrazić radosne robienie bałaganu w domach, które zostały dokładnie wysprzątane na Boże Narodzenie. Gwiazdki jednak chodzą nadal, kiedy wiedzą, że gospodarze są im przychylni. Od dwóch lat obserwuję też zjawisko komercjalizacji – kolędnicy podają numer telefonu w mediach społecznościowych, wrzucają filmiki reklamujące ich „usługi” i jedna informatorka powiedziała mi nawet o niewielkich stawkach za taki występ. Zważywszy na to, że obecnie następuje „prywatyzacja życia” takie rozwiązanie uznaję za dobre, mogące popularyzować ten zwyczaj, który nie miałby szans w erze domofonów, wiecznie zamkniętych drzwi i czystych dywanów. Do święta Trzech Króli spotkać można było młodzieńców przebranych za Mędrców z gwiazdą.
KAI: Jak współcześnie wygląda wizyta Gwiżdżów?
– Ich forma, tak jak już powiedziałem jest zależna od miejscowości i tak naprawdę od grupy kolędniczej. Podobnie nie ma sztywnego scenariusza. Są za to możliwości dokładania różnych treści i postaci. W zeszłym roku zostałem zaproszony do kolędowania z luzińską grupą. Na próbie dowiedziałem się, że zagram postać… prezentera radiowego! Bo i ta postać, podobnie jak szandara (policjant), czy kominiarz jest dla ludzi istotnym elementem dnia codziennego, więc dlaczego nie miałby również towarzyszyć im w radowaniu się świętami?
KAI: Dziękuję za rozmowę. Dobrych Świąt!
– Ja również dziękuję i pragnę złożyć wszystkim czytelnikom życzenia Bożego błogosławieństwa, spokoju, możliwości skupienia się na tym co ważne, a także zdrowia i radości.
Jãdrzné jabka, jãdrzné krëszczi
Jãdrzné bùlwë, jãdrzny óws
Jãdrzné żëtkò, jãdrzné wszëtkò
Na ten nowi rok!
***
Adam Hebel – dziennikarz i prezenter radiowy związany z Radiem Kaszëbë, satyryk, pisarz, działacz organizacji Kaszëbskô Jednota.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.