Szef ukraińskiej Eleos: Wszystko to, co robię dobrego, nauczyłem się w Polsce
18 lutego 2020 | 05:00 | Krzysztof Tomasik, Marcin Przeciszewski | Warszawa Ⓒ Ⓟ
„Uważam, że prowadzę dobrą pracę socjalną w swoim Kościele, ale wszystko to, co robię dobrego, nauczyłem się w Polsce. Moje sukcesy w dziedzinie społecznej: pomoc biednym, bezdomnym, ofiarom wojny, dzieciom zawdzięczam Kościołowi katolickiemu – powiedział ks. Sergiej Dmitriew z Kijowa. Szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy w rozmowie z KAI o sytuacji Kościoła w rok po otrzymaniu przez niego autokefalii i opiece duszpasterskiej dla wiernych swojego Kościoła w Polsce.
Krzysztof Tomasik (KAI): Minęła właśnie pierwsza rocznica powstania Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU) i nadania mu autokefalii. Jak oceniasz obecną sytuację Waszego Kościoła?
Ks. Siergiej Dmitriew: Przyjemnie jest widzieć, że w ciągu tego roku nie staliśmy się Kościołem państwowym, czego wielu się wcześniej obawiało. Nawet sytuacja polityczna, jaka zaistniała na Ukrainie, gdy okazało się, że nie mamy poparcia ze strony państwa, dla Kościoła jest dobra. Dla Kościoła zawsze jest dobrze, gdy cieszy się on poparciem przede wszystkim społeczeństwa, a nie państwa, kroczy on wtedy prawidłową drogą, nie popełnia błędów, nie daje się wciągać w politykę i zajmuje się swoimi sprawami. Historia pokazuje nam, że Kościół osiąga sukcesy wtedy, gdy jest prześladowany.
Nie mówię oczywiście, że nasz Kościół jest prześladowany na Ukrainie, ale też faktem jest, że nie ma za sobą poparcia ze strony władz i to jest dobre.
KAI: Co przez rok udało się osiągnąć?
– Przede wszystkim zaczęliśmy się rozwijać w prawidłowym kierunku. Kościół podjął szeroką działalność na polu pomocy społecznej za którą jestem odpowiedzialny oraz posługę kapelanów. Uczestniczymy w różnych konferencjach międzynarodowych, np. w pracach Światowej Rady Kościołów w Genewie. Na początku marca wybieram się do Szwecji, gdzie będziemy się przygotowywać do 23. Międzynarodowej Konferencji AIDS, która odbędzie się w dniach 6-10 lipca w San Francisco. Będziemy uczestniczyć w niej nie tylko jako nasz Kościół, ale też wystąpimy w imieniu wszystkich ukraińskich wspólnot chrześcijańskich. Powoli stajemy się liderem i głosem innych Kościołów w naszym kraju. Dzięki swej działalności społecznej staliśmy się płaszczyzną jednoczącą wszystkie organizacje religijne zajmujące się tą tematyką.
Ponadto zaczął się u nas dynamicznie rozwijać wydział teologiczny. Zaczęliśmy tłumaczyć i komentować książki prawosławnych teologów greckich, współczesnych katolickich i innych. Od ponad roku, niemal codziennie, odwiedzają klasztor św. Michała Archanioła, w którym posługuję, biskupi i duchowni z Grecji, Konstantynopola, Włoch, krajów afrykańskich i innych. Stał się on miejscem, w którym czuje się naprawdę, że jesteśmy ważną częścią świata prawosławnego.
KAI: Jakie Kościoły lokalne uznały dotychczas Prawosławny Kościół Ukrainy? Dotychczas były to Konstantynopol, Grecja i Aleksandria. Czy doszły jakieś nowe?
– Są to jeszcze Patriarchat Antiocheński oraz od stycznia br. Kościół Ziem Czeskich i Słowacji. Poza tym można powiedzieć, że zrobiła to też Estonia, a przynajmniej ta część tamtejszych prawosławnych, którzy podlegają Patriarchatowi Konstantynopola. Bardzo dobry stosunek do PKU mają także Kościoły prawosławne w Finlandii i Ameryce. Przyjeżdżają do nas także księża i świeccy z Polskiego Kościoła Prawosławnego. Wielokrotnie spotykałem u nas pielgrzymów z waszego kraju. Do nas oraz w innych miejscach ludzie ci nie tylko przychodzą do naszych świątyń, ale również spowiadają się tam, przystępują do komunii św. Podsumowując, mogę powiedzieć, że w ciągu tego roku nasz Kościół powołał i rozwinął różne kierunki działania. Powstały nowe wydziały synodalne, prowadzące bardzo różnorodną działalność.
Jak wynika z badania opinii publicznej nasz metropolita Epifaniusz został uznany w 2019 roku za najbardziej wpływową osobistość religijną Ukrainy. Jego Facebook ma ponad 40 tys. odbiorców a jego Instagram ogląda stale tysiące ludzi, głównie młodzież. Niedawno zabrał głos na temat przemocy, wypowiadał się w bardzo podobnym duchu jak papież Franciszek. Dla Ukrainy jest to niezwykle ważny temat. Wizja Kościoła otwartego, głoszona przez papieża i Kościół katolicki, jest nam bardzo bliska. To nas łączy i z tego się bardzo cieszymy.
KAI: Jak się szacuje w Polsce pracuje ok. półtoramiliona Ukraińców, wśród których są wierni Waszego Kościoła. Czy i jak staracie się objąć ich opieką duszpasterską?
– Mój syn, który studiuje obecnie na UKSW i który wyrósł w religijnym środowisku, uważa za bardzo ważne, aby chodzić w każdą niedzielę do kościoła i przystępować do komunii św. Przy tym nie ukrywa, do jakiego Kościoła należy. Gdy niedawno byliśmy w Lublinie, zapytaliśmy tamtejsze prawosławne władze kościelne, czy nasi kapłani i wierni mają prawo przyjmować komunię w cerkwi polskiej (Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny). Tamtejszy ksiądz odpowiedział, że wierni PKU mogą uczestniczyć w liturgii, ale nie mogą przystępować do sakramentów. Dla każdego teologa jest oczywiste, że do cerkwi chodzi się w jednym celu: aby zjednoczyć się z Bogiem wokół ołtarza przez komunię. Wie o tym każdy katolik i każdy prawosławny. Bycie obserwatorem to tak jakby chodzić do teatru i patrzeć z boku na to, co się dzieje na scenie. Taka obecność w kościele nie ma sensu. Toteż mój syn chodzi obecnie do kościoła dominikanów i tam przystępuje do komunii.
KAI: Zatem, jakie jest wyjście?
– Wygląda na to, że Kościół prawosławny w Polsce jest ukierunkowany bardziej politycznie niż teologicznie. Jest to nieprawidłowa postawa, gdy względy polityczne stają się przyczyną oddalania się ludzi od Kościoła. Niestety tak to w istocie wygląda. Mówimy o półtora milionie Ukraińców w Polsce. Jeśli wierzyć danym ogłoszonym przez ośrodek badań Centrum im. Razumkowa według których 70 proc. Ukraińców uważa się za wierzących, a wśród nich ponad 40 proc. to prawosławni, z których z kolei prawie 80 proc. mówi, że należą do Prawosławnego Kościoła Ukrainy, czyli możemy mówić, o co najmniej setkach tysięcy, a w Polsce będzie to przynajmniej sto tysięcy Ukraińców, uważających się za członków PKU. Ludzie ci nie mogą obecnie korzystać sakramentów tylko dlatego, że nie podoba się to Moskwie. Jest to pogwałcenie wolności religijnej, złamanie prawa każdego człowieka do modlitwy i do kontaktu z kapłanem. Nikt przecież nie zakazuje u nas chodzenia do jakiegokolwiek kościoła, korzystania z sakramentów. Każdy obywatel Polski, jeśli znajdzie się na Ukrainie, może wybierać, do jakiego kościoła chce pójść: katolickiego, prawosławnego – jakiegokolwiek, greckokatolickiego, ewangelickiego i wszędzie go przyjmą, wszędzie zaspokoją jego potrzeby duchowe. Takie rozwiązania nasi emigranci mogą znaleźć w naszych parafiach we Włoszech, w Niemczech, Portugalii i w innych krajach na Zachodzie, ale nie w parafiach prawosławnych w Polsce.
KAI: Wspomniał Ksiądz o prawosławnych Polakach odwiedzających Wasze świątynie….
– Tak prawosławni Polacy przystępują do komunii św. w naszych świątyniach. Również duchowni ze Stambułu czy z Grecji odprawiają u nas liturgie, korzystają z sakramentów. Tylko w Polsce blokuje się naszym kapłanom i wiernym dostęp do sakramentów, ze względów czysto politycznych, na żądanie Moskwy. Trzeba sobie uczciwie zadać pytanie: czy to jest po chrześcijańsku? Jak postąpiłby w takim wypadku Chrystus? Gdy zadaję to pytanie polskim księżom prawosławnym w cztery oczy, to oni tylko rozkładają ręce i odpowiadają: „Całkowicie zgadzamy się z wami, ale to jest polecenie odgórne”. Jeden z duchownych w Warszawie powiedział mi prywatnie tak: „Jeśli wasi wierni podejdą do mnie osobiście, bez afiszowania się i poproszą o komunię, ja im jej udzielę, ale nie możemy mówić o tym oficjalnie”. Jest to dziwne i smutne, gdy księża nie chcą się podporządkować zarządzeniu metropolity Sawy i po cichu robią to. Wszystko to świadczy jednoznacznie, że jest to sprawa nie teologii, ale polityki.
KAI: Jak zatem rozwiązać tę sytuację?
– Sądzę, że przede wszystkim należy o tym mówić głośno, publicznie. Kościół katolicki nadal ma duży autorytet, do którego odwołują się inne wyznania. Dla mnie osobiście Kościół katolicki w Polsce to taka, swego rodzaju latarnia morska, pokazująca dokąd należy iść. Dam jeden prosty przykład. Gdy przed laty posługiwałem we Wrocławiu u nieżyjącego już abp. Jeremiasza, to wszystkie istniejące tam cerkwie to byłe kościoły katolickie lub protestanckie, które w swoim czasie kard. Henryk Gulbinowicz udostępnił prawosławnym. Dzięki temu nasi wierni mieli się gdzie modlić i ich prawa religijne nie były uszczuplone. Czy tutejsi biskupi prawosławni nie pamiętają już o tym przejawie miłosierdzia katolików, którzy przecież mogli wcale nie dopuszczać tam prawosławnych? Nie było to przecież obowiązkiem biskupów katolickich, a jednak okazali przyjazne uczucia do innych, zgodnie z tym, co mówił papież Jan Paweł II o „dwóch płucach” Europy.
Uważam, że należy być uczciwym i wdzięcznym, postępując z innymi tak, jak postępują z tobą, jak mówi o tym Ewangelia. Jako ksiądz zostałem „wychowany” w tradycji moskiewskiej i po przyjeździe do Polski byłem zdumiony, gdy zobaczyłem, jak siostra elżbietanka weszła z dziećmi do naszej cerkwi i tłumaczyła im, jak ta świątynia jest zbudowana i urządzona. Nikt ich nie wytykał palcami, że przyszli tu katolicy. A w Ukrainie, w Kościele „promoskiewskim” jest to po prostu nie do pomyślenia, takie otwarcie się na innych.
Moim zdaniem Kościół katolicki w Polsce może być przykładem takich braterskich stosunków między chrześcijanami, tolerancji, pokazywania tego, co nas łączy, przy jednoczesnym zachowaniu własnych tradycji, pomagając prawosławnym bez prozelityzmu. Należy wyraźnie mówić i podkreślać: my wam pomagaliśmy i pomagamy, ale wy także bądźcie miłosierni wobec innych prawosławnych. Sądzę, że to właśnie mogliby zrobić dziś polscy katolicy: po prostu mówić o tym, pokazywać, jak należy postępować, przy tym bez potępień i oskarżeń, ale po bratersku i z miłością się zachowywać. Tym bardziej, że prawie całe społeczeństwo zgadza się z taką postawą. I o tym trzeba mówić.
KAI: A jak to wygląda w innych krajach europejskich, np. w Niemczech, Austrii, we Włoszech itp.?
– Parafie, które dotychczas podlegały naszemu Kościołowi promoskiewskiemu w Ukrainie, przeszły obecnie pod jurysdykcję biskupów Patriarchatu Konstantynopolskiego, pozostając nadal ukraińskimi. Przychodzą tam nasi rodacy i posługują nasi księża. Wydaje mi się, że nie byłoby źle, gdyby Kościół katolicki w Polsce zaprosił czasami naszych kapłanów do odprawienia liturgii u siebie; zyskaliby dzięki temu więcej parafian. Jest to również ważne dla przebywających w waszym kraju Ukraińców, którzy wolno się integrują, nie znają w wystarczającym stopniu polskiego ustawodawstwa i nieraz je łamią. W tej sytuacji Kościół prawosławny w Polsce mógłby stać się płaszczyzną integracji wspólnoty ukraińskiej między sobą i ze społeczeństwem polskim. Mógłby też organizować dla nich kursy językowe, poznawania prawa, ale też historii i tradycji Polski, obowiązujących u was świąt, ukazywania tego, co nas łączy, co dzieli itp., aby Ukraińcy nie zamykali się w swego rodzaju gettach. A moim zdaniem tak właśnie teraz się dzieje. Wydaje mi się, że takie działania integracyjne przyniosłyby korzyści nie tylko samym Ukraińcom, ale także Polakom, a tego dotychczas, moim zdaniem, niestety nie ma.
KAI: A jak wygląda kształcenie waszych księży za granicą?
– No cóż, jesteśmy jeszcze młodym Kościołem, nie mamy takich kontaktów jak inni. Przyznam się, że od dawna zazdroszczę, ale w dobrym znaczeniu, księżom katolickim – łacińskim i greckokatolickim – że mogą jeździć, aby pogłębić swą wiedzę, na studia do Rzymu, np. na „Russicum” i na inne uczelnie, do Włoch, Niemiec, Polski i innych krajów. Potem, gdy ci ludzie wracają do kraju, to widać po nich, że uczyli się za granicą, inaczej postępują, mają inne maniery itp.
Jaki wzorzec widział nasz ksiądz na Ukrainie? Jest to model Kościoła rosyjskiego, który nie jest zbyt otwarty na ludzi i nie spieszy się do kontaktów z innymi. Wzorzec europejski stawia w centrum człowieka. Za nim stoją wartości europejskie i chrześcijańskie. O tym mówił nasz Zbawiciel Jezus Chrystus i tego uczy nas Pismo Święte.
Uważam, że prowadzę dobrą pracę socjalną w swoim Kościele, ale wszystko to, co robię dobrego, nauczyłem się w Polsce. Nauczyli mnie tego siostry zakonne, księża i świeccy. Moje sukcesy w dziedzinie społecznej: pomoc biednym, bezdomnym, ofiarom wojny, dzieciom zawdzięczam Kościołowi katolickiemu. Wcześniej naprawdę mi tego brakowało.
Jestem bardzo wdzięczny księdzu z Lublina ks. Mieczysławowi Puzewiczowi, zdobywcy wielu nagród za swoje działania, który pomaga wielu ludziom, m.in. Ukraińcom, ale też Białorusinom, Czeczeńcom, pracuje ze studentami z Indonezji, Filipin, Gruzji, z Hindusami itd. On nie mówi im o Bogu, ale to Bóg przemawia przez niego. Teraz prowadzimy z nim wspólny projekt: 20 naszych seminarzystów z różnych eparchii (diecezji), zajmujących się u siebie sprawami socjalnymi, przyjedzie do Lublina na 8-miesięczny staż; razem z nimi ma przybyć także 20 Tatarów Krymskich. Wszyscy oni będą się uczyć wolontariatu. Przygotowujemy obecnie podręcznik z tej dziedziny po polsku i ukraińsku, w którym przedstawimy piękne doświadczenie, które reprezentuje Lublin. Na przykład jak ma wyglądać praca z chorymi w szpitalach, w domach, praca z młodzieżą, jak młodzi ludzie mogą otworzyć wolontariat przy kościele. W tym gronie będą liderzy z Donbasu, Dniepru, Ukrainy Zachodniej, Wołynia. To bardzo piękny projekt.
KAI: Nie ma żadnych problemów na tle różnic religijnych?
– Gdy mówię, że kapłan prawosławny wraz z młodzieżą prawosławną wiezie młodych muzułmanów do duchownego islamskiego na Krymie, wielu ludzi jest w szoku i pyta „jak to możliwe?” A ja pamiętam pewien piękny przykład, gdy przed Bożym Narodzeniem nocą ks. Mieczysław Puzewicz woził mnie przez dwie godziny samochodem po okolicznych miejscowościach by spotkać bezdomnych. Zawoził im lekarstwa, herbatę, książki. To był dla mnie wstrząs. Zapamiętałem szczególnie jedno wydarzenie. Ks. Mieczysław był na Kubie i przywiózł stamtąd trzy cygara, gdyż pewien bezdomny powiedział mu, że chciałby raz w życiu zapalić prawdziwe kubańskie cygaro, gdyż nigdy tego do tej pory nie zrobił. Przywiózł mu je, pokazał, jak trzeba obciąć i zapalić. Wokół tego bezdomnego człowieka było pełno brudu i śmieci. Nie miały dla niego znaczenia ani lekarstwa, ani jedzenie, tylko to cygaro, które dostarczył mu ksiądz katolicki razem prawosławnym, a do tego pomagali nam jeszcze trzej Tatarzy Krymscy. Powiedział nam wtedy, że od 10 lat o tym marzył i teraz jest to dla niego najlepsze Boże Narodzenie w życiu. Taki choćby przykład miłosierdzia chrześcijańskiego powinniśmy pokazywać dzisiejszej młodzieży prawosławnej, a którego niestety nie zobaczymy na Ukrainie.
To jest to, co możemy przejąć od was. Nie znaczy to oczywiście, że jutro zaczniemy rozdawać cygara bezdomnym na Ukrainie. Chodzi o to, aby spełniać życzenia ludzi, którzy chcą odczuć ciepło i poczuć, że nie są sami na świecie. Tego wszystkiego możemy się uczyć od najlepszych kapłanów w Polsce. Naszych księży nie stać na wyjazdy do Europy zachodniej, a Polska leży blisko nas. Obecnie między nami istnieje wymiana bezwizowa a doświadczenie, które wasz Kościół zdobył przez lata posługi charytatywnej kapitalnie mogłoby być wykorzystane przez nasz Kościół.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.