Towarzyszenie parom w kryzysie małżeńskim
04 marca 2017 | 10:27 | Warszawa / Irena i Jerzy Grzybowscy / wer Ⓒ Ⓟ
W adhortacji „Amoris Laetitia” pojęcie „towarzyszenie” pojawia się blisko 30 razy i wywołuje ożywioną dyskusję w niemal całym Kościele. Niestety adhortacja Franciszka nie precyzuje na czym towarzyszenie polega. Prezentujemy zatem doświadczenia polskiego ruchu Spotkania Małżeńskie, zebrane przez jego założycieli Irenę i Jerzego Grzybowskich. Prezentują oni doświadczenia związane w towarzyszeniem parom na różnych etapach życia, poczynając od narzeczeństwa, poprzez małżeństwo oraz sytuacje kryzysowe, włącznie z powtórnymi związkami niesakramentalnymi.
Dialog jako punkt wyjścia
Punktem wyjścia są sformułowane w Spotkaniach Małżeńskich, przed blisko 40 laty, zasady dialogu. Publikowaliśmy je wielokrotnie. Tu przypomnijmy, że do prawdziwego spotkania, w znaczeniu komunii osób (por. Familiaris Consortio 18), w małżeństwie, z innymi ludźmi, a nade wszystko z Panem Bogiem, potrzebne jest słuchanie przed mówieniem, rozumienie przed ocenianiem, dzielenie się sobą przed dyskutowaniem, a nade wszystko przebaczanie.
Na Rekolekcjach Małżeńskich, na Wieczorach dla Zakochanych, Rekolekcjach dla powtórnych związków po rozwodzie i na formacyjnych spotkaniach porekolekcyjnych inspirujemy uczestników naszymi wprowadzeniami do tego, by sami w swoich związkach uczyli się nawzajem słuchać, rozumieć, dzielić się sobą i przebaczać. Stawiamy im pytania, zachęcamy do pracy własnej, w którą nie ingerujemy. Bo to oni mają ze sobą rozmawiać we dwoje. Stwarzamy im klimat bezpieczeństwa w często trudnych zmaganiach. Zasady dialogu rozpoczynają proces nawrócenia, umożliwiają wyjście przez uczestników naszych form pracy na drogę, na której będziemy blisko nich, ale bez narzucania się, czy moralizowania.
Papież Franciszek pisze o dialogu jako uprzywilejowanym sposobie rozmawiania ze sobą i że wymaga on długiej i mozolnej praktyki (por. Amoris Laetitia 136). Potwierdzamy, że tak jest i że jest to droga trudna i mozolna, ale nie ma innej lepszej. Nie siejemy propagandy sukcesu, ale pokazujemy trud, wysiłek, proces. Uczestnicy naszych form pracy, widząc, że animatorzy także przeżywają problemy i potrafią z nich wychodzić, sami czują się zainspirowani do ich własnego dialogu i pracy nad swoim związkiem. Naszym zadaniem jest stymulowanie ich dojrzałości emocjonalnej i dojrzałości osobowościowej w ogóle. Nie rozwiązujemy za nich ich problemów ani nie dajemy się wciągnąć w ich problemy. Pozostajemy im bliscy, ale z właściwym dystansem.
Towarzyszenie narzeczonym
– Najważniejsze było to, że nikt nam niczego nie kładł w głowę na siłę – powiedział ktoś inny – tylko, że sami mogliśmy dochodzić do rewelacyjnych odkryć w naszym związku. Dzięki świadectwom prowadzących, ich prawdy stały się naszymi – oto świadectwo jednego z uczestników.
Takie świadectwa często pojawiają się na zakończenie Wieczorów dla Zakochanych i Rekolekcji dla Narzeczonych. To owoc pracy warsztatowej, której metodą są zasady dialogu. Narzeczonym wydaje się, że rozmawiają o wszystkim, tymczasem jest wiele tematów, o których nie przychodzi im do głowy rozmawiać lub świadomie je pomijają. Pomagamy im podjąć te tematy i dbamy, żeby rozpoznali, że warto o tym rozmawiać przed zawarciem małżeństwa. My ich do tych rozmów inspirujemy, stwarzamy klimat życzliwości bezpieczny ich rozmowom we dwoje.
Bliskie są nam słowa Papieża Franciszka: „Nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę. Ważniejsza jest jakość niż ilość, a priorytetowo należy potraktować – wraz z odnowionym przepowiadaniem kerygmy – te treści, które przekazywane w sposób atrakcyjny i przyjazny pomogą im zaangażować się w proces trwający całe życie „z wielkodusznością i wolnością” (AL 207). To nic innego jak istota naszej pracy na Wieczorach dla Zakochanych.
Towarzyszenie małżeństwom
Wszystkie małżeństwa przeżywają mniejsze lub większe kryzysy. Są „małżeństwa na pokaz”, w maskach poprawności. Stworzenie w Spotkaniach Małżeńskich klimatu bezpieczeństwa pozwala im zdjąć maski przed samymi sobą, nie bać się prawdy i zobaczyć dobro w ich związkach. Najważniejsze jest to, że to jest ich własny sukces.
– W świadectwach małżeństw prowadzących odnajdywaliśmy nasze problemy – powiedziała jedna z uczestniczek Spotkań Małżeńskich. – To zaskakujące, że ich doświadczenia były podobne do naszych. Ci ludzie stali się nam bliscy przez podobieństwo trudnych doświadczeń, które przeszli i oni, i my. Oni sobie poradzili, więc mamy nadzieję, że i my sobie poradzimy.
Z tą wypowiedzią współbrzmią słowa jeszcze innego uczestnika Spotkań Małżeńskich: Parokrotnie już przekonałem się, że doświadczenia i rozwiązania dobre dla innych osób nie są odpowiedzią na nasze problemy. Tutaj nikt nie podawał nam gotowych rozwiązań, ani nie stawał w pozycji autorytetu. Każdy problem, zwierzenie czy podzielenie się radością zamykało się w trójkącie: Bóg, żona i ja. (…) Mimo krótkiego stażu naszego małżeństwa i nie najgorszej jego kondycji, wiele było rzeczy, które wymagały wyjaśnienia i odkrycia.
W bezpośredniej rozmowie mogę na ogół tylko wysłuchać i okazać zrozumienie, ale często jest to „aż” wysłuchanie i „aż” zrozumienie. To, że drugi człowiek poczuje się wysłuchamy i zrozumiany, często dodaje mu sił do samodzielnego pokonania trudności jakie przeżywa. Nasza pedagogia towarzyszenia polega na inspirowaniu samodzielności. Zachęcamy do wytrwałości w dialogu, dzieląc się naszymi trudnościami. Uczestnikom rekolekcji rozsyłamy materiały do dalszej pracy w małżeństwie.
W formacji animatorów bardzo dbamy, by unikać sformułowań takich jak: trzeba, należy, powinniście, ani tym bardziej: musicie. Pokazujemy drogę. Decyzja, czy nią pójdą, należy do nich. Tego rodzaju pedagogia owocuje świadectwami w rodzaju: – Przyjechałam po to, by mój mąż się nawrócił, a zobaczyłam, że to ja potrzebuję nawrócenia, albo: Przez te dwie doby poznaliśmy się lepiej, niż przez – i tu padają liczby od 5 do 40 – lat naszego małżeństwa. To owoce towarzyszenia.
Towarzyszenie powtórnym związkom
Zasady dialogu okazały się szczególnie ważne w towarzyszeniu małżeństwom w powtórnych, cywilnych związkach po rozwodzie. Przychodzą do nas małżeństwa cywilne przeorane cierpieniem. To są ludzie, którzy nie potrafili znaleźć rozwiązania swoich problemów inaczej niż przez rozwód. Oni poszukują sposobów na lepszą komunikację w swoim powtórnym związku, ale równie mocno drogi spotkania z Bogiem.
– Rośnie nasze zbliżenie do Boga – powiedziała jedna z uczestniczek naszych rekolekcji – To sprawa ważna, ale i bolesna. Po rozwodzie zaczęłam się lękać Pana Boga, obchodziłam Go „szerokim łukiem”. Księży też. Miałam problem z przynależnością do Kościoła. Na tych spotkaniach po raz pierwszy zdecydowałam się rozmawiać z księżmi.
W Spotkaniach Małżeńskich chodzi o odbudowywanie przez żyjących w powtórnych związkach więzi z Bogiem w kontekście ich sytuacji życiowej. Tematy naszych spotkań obejmują zarówno bezpośrednią więź z Panem Bogiem, jak i zupełnie konkretne problemy życia chrześcijańskiego: kwestie relacji ze współmałżonkiem, który odszedł, lub którego samemu się opuściło, relacje z dziećmi ze związków, które się rozpadły. Poruszamy problem przebaczenia.
Trafiają do nas na ogół ludzie, którzy przeżyli nawrócenie, będąc już w powtórnym związku. Raduje nas każdy ślub kościelny po stwierdzeniu nieważności poprzedniego związku, ale nie gorszy, jeżeli jakaś para nie decyduje się, przynajmniej na razie, na życie jak brat z siostrą. Każda para sama dojrzewa w swoich decyzjach i potrzeba na to czasu. Nie popychamy, ale pokazujemy drogowskazy życia chrześcijańskiego. W Spotkaniach Małżeńskich towarzyszenie powtórnym związkom po rozwodzie nie polega na tworzeniu dla nich spokojnej przystani uwalniającej od poczucia winy, ale umocnieniu ich na drodze życia chrześcijańskiego.
Osoby w powtórnych związkach przyjeżdżają czasem na nasze rekolekcje ze złudną nadzieją na łatwe rozgrzeszenie. Ale po rekolekcjach, a zwłaszcza na dalszych etapach formacji, ich postawa zmienia się.
– Początkowo Spotkania Małżeńskie rozczarowały mnie, bo nie przyniosły tego, czego oczekiwałem. Ale dziś dziękuję za to, że tego nie znalazłem – powiedział jeden z uczestników naszych rekolekcji. – Odnalazłem ścieżkę do Boga i potrafiłem zaakceptować swoją sytuację w Kościele.
Adhortacja „Amoris Laetitia” pokazuje perspektywę towarzyszenia na tej ścieżce, ale nie można tej perspektywy nadinterpretować.
W kontekście nauki Kościoła
Coraz większe i coraz pełniejsze życie zgodne z zasadami dialogu wyzwala z relatywizacji wartości, wyzwala z „tak, ale…”. Wsłuchiwanie się w Pana Boga, w siebie samego, w drugiego człowieka, jest procesem nieskończonym, który prowadzi do Słowa, które „było na początku” (J 1,1), a w ślad za tym do nauczania Kościoła. Coraz pełniejszy dialog, jako droga życia wewnętrznego, pozwala odkryć, że to właśnie ta nauka chroni i rozwija miłość, za którą tęsknią. W tym kontekście nie obawiamy się, że ich dialogi będą sprzyjać odejściu od nauki Kościoła. Doświadczenie pokazuje, że powracają do niej.
Może nie zawsze usłyszą na naszych rekolekcjach wykład tej nauki, ale po przemianie życia, odkryją, że to czego szukali i czego sami doświadczyli na naszych rekolekcjach jest zgodne z nauką, która dawniej była im dość obca, „ponad głowami”. Teraz nauczanie Kościoła przyjmują jako przyjazne, a nie narzucone przez tych, którzy „tak mówią, bo muszą”. Sami podejmują decyzje, które jedni nazwą: „tak, to trudne, ale wchodzimy w to”, inni: „tak, teraz rozumiemy, że to jest dobra droga”.
Adhortację „Amoris Laetitia” odbieramy jako podręcznik do towarzyszenia. A słuchając różnych głosów na jej temat, niekiedy odnosimy wrażenie, że głosy te są wynikiem pierwszeństwa mówienia przed słuchaniem, oceniania przed rozumieniem, dyskutowania przed dzieleniem się, a więc niezgodnie z zasadami dialogu. Niezgodnie z tymi samymi zasadami, które w Spotkaniach Małżeńskich przyniosły nawrócenie i pogłębienie więzi małżeńskiej, więzi z Panem Bogiem i Kościołem kilkudziesięciu tysiącom małżeństw i narzeczonych, a także wielu kapłanom. Zrozumienie Amoris Laetitia to także proces.
Towarzyszenie duchowe
Przez inspirowanie dialogu, w wyniku którego uczestnicy różnych form naszej pracy będą mogli podjąć decyzje w miłości, otwieramy im drogę realizowania słów Jezusa: „Trwajcie w miłości Mojej” (J 15, 9b) i życia zgodnego z przykazaniem miłości Boga i bliźniego. (Mt 22,37-40). A dzieje się to na ich drodze do Emaus. Na tej drodze Jezus okazał dwóm uczniom swoje zainteresowanie. Zapytał ich, o czym rozmawiają. Oni opowiedzieli, czym żyją, poczuli się wysłuchani i dlatego sami mogli wysłuchać Nieznajomego, który wytłumaczył im sens wydarzeń w Jerozolimie. Poczuli do Niego zaufanie i zaprosili do domu. Wtedy Jezus objawił im siebie. To ich uzdolniło do podjęcia dobrej decyzji o powrocie do Jerozolimy.
Towarzysząc małżonkom próbujemy, tak jak Jezus, wysłuchać ich i zrozumieć, towarzyszymy im w ich drodze do poznania Pana Boga i odnajdywania dróg do trwania w miłości Jezusa. Nie narzucamy im religijności. Oni sami prędzej, czy później „otwierają oczy” i mówią: „Bez Bożej łaski to byłoby niemożliwe”.
Reasumując: towarzyszyć, to słuchać drugiego, rozumieć go, dzielić się z nim sobą, przebaczać, prosić o przebaczenie i w ten sposób pozwolić drugiemu „być”, wzrastać. Tak w małżeństwie, jak i na wszystkich innych płaszczyznach relacji międzyludzkich.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.